Czerwiec był wyjątkowo ciepły tego roku. Temperatura zbliżyła się do zera i na słońcu śnieg zaczynał się topić. Z dachów zwisały wielkie sople, niemal sięgając bruku ulic. Ech, gdyby taka pogoda zwiastowała nadejście wiosny! Ale wszyscy mieszkańcy Bolonii dobrze wiedzieli, że wieczna zima w każdej chwili potrafiłaby brutalnie ukazać swoją moc.
Ismail stał na szerokich schodach wielkiego meczetu (niegdyś znanego jako katedra św. Petroniusza) i uważnie spoglądał na wypełniający Piazza Maggiore tłum. Ze smutkiem skonstatował, że patrzy głównie w niechętne twarze rodowitych Włochów. Cóż, spośród prawdziwych wyznawców Allacha większość powróciła do Starych Krajów. Sahara była teraz coraz bardziej zieloną oazą.
Dowódca bolońskiej brygady Synów Proroka wiedział, że już wkrótce i on będzie mógł ogrzać się w afrykańskim słońcu. Jednakże na razie miał do wykonania zadanie. Nim ostatni muzułmanin wsiądzie na statek, Europa zostanie oczyszczona z wszelkiego plugastwa.
Plugastwa w Bolonii pozostało już niewiele. Ostatni tydzień przyniósł niezbyt obfity łup, a dokładnie jednego księdza i dwóch homoseksualistów. Złapanie księdza było w sumie całkiem sporym osiągnięciem. Synowie Proroka już od kilku tygodni tropili kapłana odprawiającego tajne msze. Pedałków ujęto przypadkiem podczas przeszukania mieszkania osoby podejrzanej w zupełnie innej sprawie. Siedzieli schowani pod podłogą. Ukrywali się ponieważ należeli do bardzo potężnego przed Białym Zimnem ruchu gejowskiego i byli na liście proskrypcyjnej islamskiej policji. Lecz, dzięki Allachowi, przed Synami Proroka nie ma ucieczki!
Ismail wyrwał się z zamyślenia i opuścił wzrok na leżących u jego stóp mężczyzn. Postanowił sam dokonać egzekucji. "Poderżnę gardła katolickiego kapłana i zboczeńców, a potem zbiorę ludzi i opuścimy miasto". Nadciągający z mroźnej Północy wróg był przecież coraz bliżej.
Brygadier sięgnął po zatknięty u pasa długi nóż, ale nie było mu dane ujrzeć krwi niewiernych spływającej po schodach. Wróg z Północy znajdował się bowiem bliżej, niż Ismail przypuszczał.
Kula snajpera usadowionego na wieży Asinelli wybiła wielką dziurę w głowie islamskiego dowódcy. Sekundę później ukryci strzelcy praktycznie rozstrzelali ubezpieczających plac Synów Proroka. Przerażeni Włosi nawet nie zdążyli się rozbiec, gdy od strony obalonej rzeźby Neptuna zaczęły nadjeżdżać potężne wojskowe pojazdy. Uśmiechnięci żołnierze machali do mieszkańców i powiewali biało-czerwonymi flagami.
Polski generał wysiadł z humvee i wspiął się na schody przed meczetem. Ominął plamę wypływającej z trupa krwi, wyjął bagnet i przeciął więzy skazańców. W tym momencie do generała przypadł jeden z towarzyszących mu oficerów i szepnął mu coś do ucha. Generał zerknął ze zdegustowaniem na dwóch właśnie uwolnionych mężczyzn i wykonał ręką nieokreślony gest.
Polscy żołnierze najwyraźniej jednak doskonale znali ten ruch dłoni swego szefa. Szybko bowiem porwali homoseksualnych działaczy gdzieś w boczną uliczkę. Kiedy kilka minut później generał poprzez tłumacza przemawiał do rozradowanych Włochów nikt nawet nie usłyszał strzałów.
Inne tematy w dziale Polityka