Rybitzky Rybitzky
414
BLOG

"Wyborcza" w akcji, czyli Wrocław promuje nazizm

Rybitzky Rybitzky Polityka Obserwuj notkę 36

Idiotyzmy politycznej poprawności nie przestają mnie zaskakiwać. Kiedy rano czytałem papierową (tak zachwalaną dziś przez Toyaha) „Gazetę Wyborczą” moją uwagę zwrócił głównie tekst z drugiej strony o „Allegro zarabiającym na handlu nazistowskimi pamiątkami”.

„Wyborcza” już od kilku dni atakuje Allegro.pl oskarżając ten portal o czerpanie zysków z prowizji od sprzedaży „nazistowskich produktów”. Oczywiście natychmiast znaleźli się wolontariusze oraz „autorytety moralne” gotowe skarcić tak barbarzyńskie praktyki. W mojej głowie pojawiło się zaś kilka pytań:

1. Polacy mogą kupować „nazistowskie pamiątki” poprzez Internet w wielu rozmaitych sklepach. Ponadto na Allegro.pl nie ma nic więcej z tego, co można chociażby dostać na Placu Nowym na krakowskim Kazimierzu. Tamtejsze targowisko wypełniają oryginalne i podrobione gadżety z czasów III Rzeszy: głównie noże i ordery, ale także np. opakowania na pudełka zapałek z emblematami SS. Podobne przedmioty można znaleźć zresztą w wielu krakowskich antykwariatach oraz sklepach z militariami. Dlaczego więc akurat Allegro znalazło się pod pręgierzem? Czyżby Agora szykowała swój własny portal aukcyjny? Ostatnio taka nagonka miała miejsce, gdy wydawca „GW” stworzył własny portal społecznościowy i gazeta „której nie jest wszystko jedno” zaczęła nagonkę na Naszą Klasę.

2. I co właściwie znaczy „nazistowska pamiątka”? W III Rzeszy nazistowska symbolika znajdowała się dosłownie wszędzie – a zwłaszcza na broni i rozmaitym sprzęcie. Czy więc np. niemiecki hełm (oryginalny lub kopia) wymalowany w barwy SS to nazistowski przedmiot, którego sprzedaż powinna być zakazana? Albo wspomniane opakowanie na zapałki – czy trzeba wyłapać kupców z Placu Nowego za propagowanie nazizmu?

3. Oczywiście nasuwa się też pytanie: a dlaczego tylko nazistowskie „pamiątki” mają być zakazane? Co z licznymi precjozami komunistycznymi? Ich na Allegro i w antykwariatach jest równie dużo. Na wrocławskim targu staroci (bo na krakowskim nie) Lenina i Stalina znalazłem niegdyś pod znacznie większą ilością postaci niż Hitlera. Mundurów i czapek z czerwonymi gwiazdami można u nas kupować na tony. Czemu swastyka jest złem, a sierp i młot już nie?

I na zadaniu powyższych pytań mój zaplanowany rankiem wpis miał się zakończyć. Jednakże zajrzałem wieczorem do internetu i zapoznałem się ze wspomnianym na wstępie, a opisanym przez Karnigore Kanibala idiotyzmie. Otóż w wersji internetowej artykułu „GW” o Allegro.pl ilustruje go zdjęcie sprzedawanego w portalu aukcyjnym… niemieckiego Krzyża Żelaznego z 1914 roku.

Cóż, można by powiedzieć, iż Das Eiserne Kreuz został skompromitowany w latach II wojny światowej. Może i tak, ale w takim razie „Gazeta Wyborcza” powinna ustalić jednolitą taktykę. Oto bowiem niemal równo rok temu znana publicystyka wrocławskiej „GW” Beata Maciejewska gorąco broniła Żelaznego Krzyża przed skojarzeniami z nazizmem:

Krzyż Żelazny miało wielu polskich oficerów walczących w czasie I wojny światowej w armii niemieckiej. Choćby wiceadmirał Józef Unrug, dowódca Obrony Wybrzeża w kampanii wrześniowej. Warto też pamiętać, że dzisiaj stylizowany Krzyż Żelazny jest symbolem niemieckich sił zbrojnych, z którymi polska armia pozostaje w sojuszu.

Maciejewska napisała te słowa broniąc muzeum we wrocławskim Pałacu Królewskim – dawnej rezydencji królów pruskich. W jednej z komnat Pałacu Fryderyk Wilhelm III ustanowił 17 maja 1813 roku order Żelaznego Krzyża. Obecnie jest to centralny punkt ekspozycji we wrocławskim muzeum. Możemy obejrzeć kopię dokumentu ustanawiającego order, jeden z pierwszych orderów i cały zbiór Krzyży z różnych epok. Wzbudziło to zresztą kontrowersje zarówno we Wrocławiu, jak w krajowej prasie – które wydrwiła właśnie „Gazeta Wyborcza”.

A teraz okazuje się, że jednak Żelazny Krzyż to nazizm, a nie symbol sojuszników. Naprawdę, można się w tym pogubić.

Rybitzky
O mnie Rybitzky

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (36)

Inne tematy w dziale Polityka