Niedawno odwiedziłem słynne już podziemne muzeum pod krakowskim Rynkiem Głównym. Wystawa o historii Rynku, Sukiennic i całego średniowiecznego Krakowa faktycznie robi duże wrażenie – chociaż bardziej dzięki zastosowanym nowoczesnym środkom technicznym (np. holograficznym animacjom zabytków) niż historycznym eksponatom.
Największym powodzeniem wśród zwiedzających cieszą się sale, w których można obejrzeć podzielony na cztery części film o dziejach miasta. Gdy dołączyłem do grupki widzów oglądających w pierwszej sali fragment o czasach Piastów, na ekranie aktorzy odtwarzali właśnie scenę śmierci św. Stanisława. Rekonstrukcję zdarzeń z 1079 roku oparto najwyraźniej na kronice Wincentego Kadłubka, gdyż król osobiście zarzynał biskupa przed ołtarzem.
Na ten widok jeden z oglądających film panów głośno zaprotestował: To nie tak było! Jego oburzenie mnie nie zdziwiło, gdyż wersja przedstawiona przez Kadłubka jest powszechnie krytykowana jako tendencyjna i odbiegająca od opisu Galla Anonima. Jednakże ze zirytowanym panem zaczął dyskutować inny widz, który uznał relację Kadłubka za wiarygodną. Obaj mężczyźni pogrążyli się w dyskusji na temat zbrodni sprzed niemal tysiąca lat.
Ktoś może rzec, że przecież Polacy potrafią kłócić się o wszystko. Ale przecież podobne spory są toczone w innych krajach. Na przykład w Wielkiej Brytanii (zapewne za sprawą bestsellerowej książki Kena Folleta "Filary Ziemi") trwa dyskusja na temat rzeczywistej przyczyny śmierci następcy angielskiego tronu. Oficjalnie syn Henryka I zginął w katastrofie okrętu o nazwie "Biały Statek", ale może padł ofiarą zamachu? Było to w 1120 roku, a więc 890 lat temu.
Czas nie ma znaczenia, gdy w grę wchodzą tragiczne wydarzenia o historycznym znaczeniu. Amerykanie od niemal 50 lat zastanawiają się, czy Oswald był rzeczywiście "samotnym strzelcem". W Polsce IPN nadal prowadzi śledztwo w sprawie okoliczności katastrofy na Gibraltarze. I już teraz widać, że tragedia smoleńska dołączy do długiej listy zdarzeń o randze mitycznej.
Niecałe trzy tygodnie po 10 kwietnia pisałem o "oczywistości teorii spisku":
Czy śmierć ofiar Smoleńska jest mniej tajemnicza niż śmierć ofiar Gibraltaru? Można by rzec, iż między 1943 a 2010 rokiem nie ma porównania. Teraz są czarne skrzynki, satelity, radary, kamery w telefonach komórkowych. Wyjaśnienie przyczyn nowej polskiej tragedii powinno być o wiele prostsze.
Powinno – ale nie jest, i to za sprawą poczynań polskich władz. Ekipa Donalda Tuska zachowuje się, jakby nie rozumiała powagi sytuacji. Owszem, wiedzą, że doszło do tragedii, zginął prezydent, zginęło wielu innych ludzi. Lecz rząd nie dostrzega właśnie tego, co dokonuje się w duszach części (nie twierdzę bynajmniej, że wszystkich) obywateli. Nie dostrzega tego, iż właśnie tworzy się niezniszczalny mit.
Zgodnie z moimi przewidywaniami nieudolne działania polskich władz w żaden sposób nie doprowadziły do poznania prawdy o Smoleńsku – za to przyczyniły się do powstania rozmaitych teorii spiskowych. Swoim zachowaniem Tusk zaszkodził nie tylko prawdzie i honorowi Polski, ale też samemu sobie i swoim ludziom. Na wiele lat, a może i na zawsze zawiśnie nad obecnym premierem widmo podejrzeń oraz spekulacji.
Inne tematy w dziale Polityka