Rybitzky Rybitzky
1250
BLOG

13 grudnia: Stan wojenny zamiast ślubu

Rybitzky Rybitzky Rozmaitości Obserwuj notkę 22

Urodziłem się na kilka dni przed znieiseniem stanu wojennego, więc, rzecz jasna, żadnych wspomnień z tego okresu nie posiadam. Przedstawiam za to wspomnienia mojej Mamy. Wprowadzenie w Polsce rządów junty zbiegło się akurat z ważnymi wydarzenianiami w życiu moich rodziców. Zapraszam do lektury.

W 1981 roku sobota była normalnym dniem pracy, dlatego na chrzciny bratanicy mojego narzeczonego wyjechaliśmy wieczorem. Do Gdańska, a właściwie pod Gdańsk. Noc z 12 na 13 grudnia spędziliśmy więc w pociągu relacji Wrocław - Gdańsk. Za oknami pociągu rozciągał się zimowy krajobraz. Nic nie przerywało sennej atmosfery w przedziale, nic nie zapowiadało nadzwyczajnych wydarzeń.

Nad ranem wysiedliśmy w Wejherowie, aby przesiąść się do podmiejskiego pociągu i ujrzeliśmy żołnierzy na peronach i poczuliśmy dziwnie inną atmosferę. W kolejce docierały do nas urywane zdania; nie było Teleranka, Jaruzelski powiedział..., wojna będzie. Wreszcie dotarliśmy do domu młodych rodziców i tu już w pełni uświadomiono nas, że ogłoszono stan wojenny, a my znaleźliśmy się setki kilometrów od Wrocławia.

Zaplanowane chrzciny odbyły się. W kościele modliliśmy się nie tylko za nowych chrześcijan, ale także za starych, którzy nie wiedzieli co ich czeka w zmienionej rzeczywistości. Ludzie byli cisi i zgaszeni. Patrzę na zdjęcia z tej uroczystości i widzę nasze smutne twarze, rosnący z godziny na godzinę niepokój, jak i czy wrócimy do domu.

Po obiedzie wyruszyliśmy w drogę powrotną. Nigdy dotąd nie jechałam pociągiem, w którym byłoby tak cicho i dziwnie. Już nie pamiętam, w którym momencie zatrzymano pociąg i przeszukiwano, szukając ludzi z opozycji, bo przecież minionej nocy nie wszystkich zatrzymano. Pamiętam nasz strach o to co będzie, jak będzie, czy będzie.

Wrocław powitał nas mrozem, śniegiem, wielką ilością patroli wojskowych i milicyjnych. Do domu mieliśmy tylko dwa przystanki tramwajowe i trzy różne kontrole. Od sobotniego poranka miasto zupełnie zmieniło wygląd - mundurowi na każdym kroku, smutne i poważne twarze przechodniów i wyludnione ulice po godzinie milicyjnej. Dowiedziałam się, że ferie w szkołach zostały przyspieszone i na razie nie idę do pracy. Szkoła żeglugi, w której pracował mój narzeczony była oczywiście mundurowa, więc oni zostali zmilitaryzowani i musieli być do dyspozycji dyrekcji.

Ogłoszenie stanu wojennego z całymi tego konsekwencjami wpłynęło wyjątkowo na nasze prywatne życie. Od pół roku mieliśmy wyznaczoną datę ślubu na 2 stycznia 1982 roku. I w ciągu tych pierwszych dwóch tygodni stanu wojennego wszystko się zmieniło. Wszelkie zgromadzenia były nielegalne, więc odwołano nam rezerwację restauracji. Młodych ludzi powoływano do wojska, więc naszych świadków też, trzeba było szukać zastępstw. Goście mieli przyjechać z różnych stron Polski, a tu nie dostali przepustek.

Ceremonia się odbyła – a "wesele" urządziliśmy w domu – tylko do 22, bo obowiązywała godzina policyjna i żadnych wyjątków nie było. Dziś każda młoda para planuje ślub drobiazgowo, wszystko musi być naj... Nam tę radość dokładnie odebrano. Tej najpiękniejszej w życiu młodych ludzi chwili towarzyszył strach o najbliższych, niepewność jutra, atmosfera grozy wojny. Nad moim świeżo poślubionym mężem też wisiała groźba wojska.

Zaczynaliśmy więc nasze wspólne życie w bardzo szczególnym i trudnym czasie, chyba najtrudniejszym od czasów II wojny. W miarę upływu czasu do wszystkiego się przyzwyczajaliśmy: do gazu łzawiącego w domu, bo mieszkaliśmy przy ulicy, gdzie bardzo często dochodziło do starć, do pozornie znajomych ludzi, którzy nagle pojawiali się u nas w milicyjnych mundurach, do kolejek po wszystko, do manifestowania patriotyzmu w kościołach, do godziny milicyjnej i długich nocnych rozmów Polaków, do nieoglądania telewizji, bo kłamie i chodzenia na tajne występy naszych artystów.

Nie przyzwyczailiśmy się do krzywdy, nieszczęść ludzkich, fałszu i obłudy tamtych czasów. Dziś mija 30 lat od tamtych chwil, wychowaliśmy dwóch wspaniałych synów i niedługo będziemy świętować 30. rocznicę ślubu, ale też po cichu, taki nawyk.

 

 

Rybitzky
O mnie Rybitzky

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (22)

Inne tematy w dziale Rozmaitości