Rybitzky Rybitzky
10262
BLOG

Smoleńska sekta nie podda się nigdy

Rybitzky Rybitzky Polityka Obserwuj notkę 172

Przyznaję – nie jestem ekspertem od samolotów i katastrof lotniczych. Od lat za to – najpierw mniej, a później bardziej zawodowo – zajmuję się mediami. Słucham więc tego, co mówią "specjaliści" i wiem jedno – ci ludzie sami już nie mają pojęcia, co wygadują.

Jak wygląda ich rzetelność pokazał już dziś Jacek Korabita Kowalski. Korabita zestawił ze sobą dwa cytaty z pana Hypkiego – znanego "eksperta" lotniczego.

Tomasz Hypki, sierpień 2011 r.:

Gdyby generał siedział cicho, to byśmy nie wiedzieli, że on tam w ogóle był, a on mówił, że nic nie widać, odczytywał wysokość (...) Jeśli chcemy badać przyczyny katastrofy i wyciągać z nich wnioski, to nie możemy mówić, że nadrzędny jest dla nas honor polskiego generała.

Tomasz Hypki dziś:

- Prezydencki Tu-154 w ogóle nie powinien wystartować z Warszawy. To główna przyczyna katastrofy smoleńskiej, a rozważanie tego, co się działo w ostatniej fazie lotu ma niewielkie znaczenie - stwierdził wydawca "Skrzydlatej Polski" Tomasz Hypki.

Wczoraj w programie Tomasza Lisa gościli inni "eksperci": piloci – mjr Michał Fiszer oraz kpt. Dariusz Sobczyński. Nie mogąc dalej drążyć teorii "pijanego generała", panowie skupili się na – ich zdaniem – ewidentnych błędach pilotów, którzy mieli po prostu praktycznie uderzyć w ziemię. Zdaniem gości red. Lisa, piloci tupolewa wykonywali manewry nie zdając sobie sprawy z tego, że samolot przelatuje nad jarem.

Z jakiegoś powodu debatujący "eksperci" ani razu nie wspomnieli jednak o kwestiach, które pojął już nawet taki laik, jak ja. I które są zresztą zawarte w raporcie tzw. komisji Millera. Otóż, po pierwsze, jedna z osób w kokpicie podawała prawidłową wysokość. Po najnowszych odkryciach biegłych wiemy już, że był nią drugi pilot. Trudno więc zarzucać pilotom, że nie znali prawidłowej wysokości (pomijam już fakt, że kpt Protasiuk wielokrotnie był na lotnisku w Smoleńsku i musiał wiedzieć o osławionym jarze).

Po drugie zaś, "eksperci" u Lisa nie powiedzieli nic o błędnym naprowadzaniu polskiego samolotu przez rosyjskich kontrolerów. A przecież to mylne z wieży dane mogły odegrać kluczowe znaczenie w smoleńskiej tragedii. Piloci tupolewa wiedzieli na jakiej są wysokości, ale nie wiedzieli, że wcale nie są "na kursie i na ścieżce".

Pisząc o zadziwiającym zachowaniu ekspertów mogę tu jeszcze wspomnieć o płk Edmundzie Klichu, który w ciągu praktycznie kilkunastu godzin potrafi zmienić zdanie. Najpierw mówi w wywiadzie dla dzisiejszego "Faktu", że gen. Błasika nie było w kabinie pilotów, i że przeprasza wdowę po oficerze za swoje krzywdzące spekulacje. Ale w porannym programie RMF FM, kiedy gazeta właśnie leży w kioskach, Klich wraca już do swoich starych tez. Wygląda na to, że przypadek naszego "akredytowanego" trudno analizować w kategoriach innych poza psychologicznymi lub wręcz klinicznymi.

O ile można się dziwić ignorancji osób przedstawianych jako "eksperci", to w ogóle nie zaskakuje postawa czołowych pracowników "Gazety Wyborczej" (przedstawianych jako "dziennikarze śledczy"). Redaktorzy Czuchnowski i Kublik w krótkim tekście – bardziej publicystycznym, niż reporterskim – uznali wydarzenia ostatnich dni za kompletnie nieistotne. W dzisiejszym tekście, po tym wszystkim, czego się dowiedzieliśmy, para pracowników "Wyborczej" i tak za jedną z przyczyn katastrofy uznała... błędne odczytywanie wysokości przez pilotów.

Czy z taką ignorancją i zapalczywym odrzucaniem faktów można w ogóle dyskutować? Oczywiście – nie. Wczoraj pisałem o klęsce zwolenników spiskowej teorii głoszącej winę "pijanego generała". Dziś widzimy, że konfrontacja z rzeczywistością w niczym nie wpłynęła na sposób myślenia ludzi uznawanych za ekspertów oraz dziennikarzy.

Trudno uciec od wrażenia, że obecnie mamy w życiu publicznym naszego kraju do czynienia z czymś w rodzaju sekty. Smoleńskiej sekty, gotowej odrzucać wszelkie logiczne wywody oraz dane nt. tragedii z 10 kwietnia 2010. Ci sekciarze zapewne do końca życia będą przekonani, że w Smoleńsku zawinili tylko piloci, sparaliżowani strachem przed "naciskami".

Sądzę, że tą smoleńską sektą należy po prostu przestać się przejmować. Ci ludzie potrafią tylko głośno krzyczeć i zakłamywać rzeczywistość – a przez to opóźniać dotarcie do prawdy o 10 kwietnia 2010.

Rybitzky
O mnie Rybitzky

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (172)

Inne tematy w dziale Polityka