Rybitzky Rybitzky
9717
BLOG

PO - Prawdziwy Obciach

Rybitzky Rybitzky Polityka Obserwuj notkę 50

Opublikowanie nowych stenogramów z rozmów w kabinie pilotów tupolewa rozbitego pod Smoleńskiem wywołało – poza szeregiem oczywistych pytań o prawdziwy przebieg katastrofy – także falę czarnego humoru. Na Twitterze zaroiło się od dowcipów w rodzaju "Im bardziej Jerzy Miller zaglądał do kokpitu, tym bardziej generała Błasika tam nie było" lub "Ilu generałów zmieści się w kokpicie?". To bardzo czarny humor i wielu może uznać go za niesmaczny – ale pojawianie się takich żartów jest naturalnym procesem społecznym, wielokrotnie obserwowanym.

Co jednak specyficzne, zwykle taki czarny humor objawia się w państwach autorytarnych i totalitarnych – podobnie żartowali sobie Polacy np. podczas stalinizmu lub stanu wojennego. Zastawia, że podobny klimat odnajdujemy nagle w pozornie wolnej i niepodległej Polsce.

Żarty po nerwowych reakcjach władz na nowe dane nt. katastrofy smoleńskiej były domeną tylko części internautów, ale po ataku na strony rządowe używanie mają już wszyscy. Szczególnie dziś, gdy stało się jasne, że naprawdę mamy do czynienia z prawdziwym atakiem – doszło np. do umieszczenia wideo z Panią Basią na stronie premiera, a hakerzy ujawnili, że internetowe zasoby KPRM były strzeżone hasłem "admin1" (login: admin).

Teraz wszyscy trzęsą się ze śmiechu, padają mniej lub bardziej wybredne żarty, a jednym z głównych obiektów drwin jest Paweł Graś, który szybko nie otrząśnie się ze skutków swej wypowiedzi o "dużym ruchu na stronach rządowych". Nową ofiarą kpin będzie zapewne gen. Koziej z prezydenckiego BBN, który całkiem serio grozi wprowadzeniem stanu wyjątkowego z powodu "cyberataków".

Rząd Platformy przekroczył granicę śmieszności w oczach wielkiej grupy obywateli, a to pierwszy krok do utraty politycznego poparcia. Nagle, kiedy nie można nic zrzucić na Kaczyńskiego, król staje się nagi. Nawet media w rodzaju TVN24 dołączają do chóru szyderców – ujawniając, że z materiałów rządowych na szybko wycinanie są zachwyty nad ACTA jako "sukcesem polskiej prezydencji".

Właśnie owa mityczna prezydencja może stanowić źródło obecnych problemów rządu. W tej chwili nie ulega wątpliwości, że poza domorosłymi "hakerami" z gimnazjów strony rządowe atakują prawdziwi członkowie grupy Anonymous. A ci zwrócili uwagę na Polskę zapewne dlatego, że właśnie nasza prezydencja koordynowała w ostatnim czasie prace nad ACTA.

I tyle przyszło Tuskowi z wymarzonej prezydencji. Angela i Nicolas poklepali go po plecach i wysłali na drzewo, a tymczasem teraz musi odpowiadać za skutki realizacji europejskiej polityki. A im bardziej Tusk będzie się napinał i prężył, tym głośniejszy chichot będzie się rozchodził wokół. I właśnie w tym śmiechu, a nie w rewolucji, nadzieja. Nadzieja na to, że w Polsce w końcu zrobi się poważniej.

Rybitzky
O mnie Rybitzky

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (50)

Inne tematy w dziale Polityka