Do tej pory tylko ja nie lubiłem Donalda Tuska, a teraz też Tusk nie lubi mnie – zażartowałem wczoraj na Twitterze. Oczywiście nie wiem, co siedzi w głowie premiera, ale szef rządu najwyraźniej mocno się przejął moim pytaniem o ewentualne wycofanie podpisu spod ACTA. Najpierw odpowiedział mi niemal krzykiem (spostrzeżenie o krzyku nie moje, lecz gazeta.pl), a jakieś 1,5 godziny później, gdy wróciłem do Sali Kolumnowej po krótkiej nieobecności premier zaczął mi docinać, że "pana nie ma, a tu już wyjaśniliśmy kwestię podpisu".
Prawdę mówiąc, wydawało mi się, że tę kwestię wyjaśniło krótkie "nie" premiera sprzed kilkudziesięciu minut, ale, jak się okazało, szef rządu miał na myśli jakieś nowe argumenty prawne, które zdołano mu w końcu podrzucić. Odpowiadając wcześniej na moje pytanie wcale się do kwestii prawnych nie odniósł – pewnie teraz tego żałował.
Pomysł tego typu debaty od początku był błędem rządu. Obecne nastroje społeczne wydają się być nie do opanowania, a wczorajsza debata tylko dolała oliwy do ognia. Jeszcze przed jej zakończeniem w sieci pojawiły się kolejne memy wyśmiewające przedstawicieli władzy. Nikt nie wie, czemu miało służyć tak długie przeciąganie obrad – chyba tylko testowi fizycznej wytrzymałości członków rządu (ponad 7 godzin bez ruchu na krześle – brawo).
Niektórzy blogerzy Salonu24 rozważają dziś, jakie to niby korzystne było dla Tuska urządzenie wczorajszej debaty. Tymczasem wystarczyło śledzić bieżące komentarze wyświetlane na dwóch ekranach w KPRM, aby wiedzieć, że premier w żaden sposób nie przekonał do siebie internautów. A oficjalne stwierdzenie, że wycofania podpisu nie będzie, już zaowocowało zapowiedziami kolejnych protestów.
W "Faktach" (zobacz) i "Wiadomościach" również nikt się nad słowami Tuska nie zachwycał, a doszło nawet do tego, że rząd został wyśmiany w "Szkle kontaktowym" – co nie zdarza się zbyt często. Informacyjny przekaz został zdominowany przez wypowiedź premiera o tym, że podpis nie zostanie wycofany – nic dziwnego, dziennikarzom trudno byłoby wyciągnąć cokolwiek innego istotnego z debaty w KPRM.
Media ponadto zwróciły uwagę na bojkot ze strony części organizacji, a równocześnie podkreślały pojawiające się na sali głosy krytyczne wobec premiera (a było ich wiele - w punktowaniu władz punktowała zwłaszcza Magda Zena Sadurska). Zresztą, każdy kto obserwował debatę mógł zobaczyć wyraźne zdenerwowanie szefa rządu. Tusk najlepiej wie, że wszystko poszło nie tak, jak zamierzał.
Inne tematy w dziale Polityka