- Mamy czekać aż do 2010 roku?! Kto wie, ile nam jeszcze nabruździ? A jeśli ludzie go znów wybiorą? - Niemożliwe... - Jak raz go wybrali to znów mogą to zrobić. Nigdy nie wiadomo na co wpadnie ten naród. I co wtedy? Przecież nie zostawimy go na następne lata. Tak, czy inaczej, będziemy musieli to zrobić. Po co więc czekać? - Ale to przecież prezydent, mimo wszystko. To wywołała szok. Ludzie się będą pytać jak to się mogło stać. - Dlatego właśnie od miesięcy nasi przyjaciele politycy i dziennikarze tworzą odpowiednią atmosferę. Niedługo nikt go nie będzie żałował... A już na pewno nie będzie się dziwił jak to się mogło stać. No popatrz w telewizor... Szybko się dowiesz, że to najgorszy prezydent jakiego ten kraj miał. Nic więc dziwnego, że jakiś niezbyt zrównoważony obywatel uzna za swoją misję wyrwanie chwasta. - Hm... W sumie, takie rzeczy zdarzają się na całym świecie... - Właśnie! Będzie trochę szumu, ale wiesz jak to jest w dzisiejszych czasach. Najpierw hałas, że uszy puchną, a za tydzień nikt już nie będzie pamiętał. Będą za to nowe wybory. I tamci nawet nie będą mieli kogo wystawić. Za to do nas... do nas ustawi się kolejka chętnych. I my już sobie wybierzemy odpowiedniego kandydata. - Dobrze. Więc zróbmy to. Byleby wszystko poszło tak sprawnie jak wtedy, z szefem policji. - Teraz pójdzie jeszcze łatwiej... *** Kolumna samochodów podjechała pod szkołę kilka minut przed ósmą rano. Dzieci już czekały, stłoczone w sali gimnastycznej. Uczniowie podstawówki byli wyjątkowo spokojni. Nawet na nich musiała działać magia stanowiska. Sam prezydent odwiedzi ich szkołę! Kadra pedagogiczna była zdenerwowana jeszcze bardziej, niż jej podopieczni. Panie nauczycielki wierciły się na swoich krzesłach, zerkając co po chwilę na rosłych oficerów ochrony przechadzających się po sali. Gdy prezydent wszedł na salę poderwały się z miejsc, bijąc brawo i pilnując, by dzieci robiły to samo. Tylko pan od matematyki, młody nauczyciel zatrudniony ledwie kilka tygodni temu, nie klaskał. Jednym płynnym ruchem oderwał tapicerkę z siedzenia swojego krzesła, wyjął z pod niej błyszczący metalem przedmiot i uniósł w górę rękę. Strzały padły jeden po drugim. *** Prezenterka stacji informacyjnej mówiła sponad przepływającego przez ekran czarnego paska: - Dziś o godzinie ósmej rano prezydent zginął, zabity przez nauczyciela szkoły, którą odwiedzał. Do ataku doszło w sali gimnastycznej, gdzie miał się odbyć uroczysty apel. Zamachowiec wykorzystał zamieszanie i skrył się w tłumie dzieci, uniemożliwiając ochronie oddanie strzałów. Jednak po kilku minutach jego zwłoki odkryto w jednej ze szkolnych klas. Prawdopodobnie popełnił samobójstwo. Zdaniem ekspertów z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, zamachowiec był osobą niezrównoważaną psychicznie i działał sam.
Inne tematy w dziale Polityka