Rybitzky Rybitzky
37
BLOG

Triumf s-syństwa

Rybitzky Rybitzky Polityka Obserwuj notkę 59
Jednym z głównych argumentów za wstrzemięźliwością w sprawie Tybetu jest sformułowanie, iż „to jest sprawa polityczna". Szczególnie często używają go sportowcy, a jeszcze częściej - działacze (na czele z szefem Polskiego Komitetu Olimpijskiego).

Przypomnę, że „sprawą polityczną" jest w tym wypadku brutalna rozprawa z bezbronnymi demonstrantami, prowadzona przez wojsko jednego z najpotężniejszych państw świata. Oczywiście, użycie przemocy jest od zawsze ważnym elementem prowadzenia polityki. Jakoś jednak trudno mi uznać mordy i tortury po prostu za politykę. Przynajmniej patrząc z perspektywy ofiar.

Ciekawe, czy prezes PKOl Piotr Nurowski widząc, jak jego żonę gwałci kilku poborowych nazwałby to „sprawą polityczną". Czy ktokolwiek tak by to określił. Ja na przykład mógłbym. Nurowski był wieloletnim i gorliwym członkiem PZPR, a takich z zasady nie lubię. Każdą więc krzywdę wyrządzoną człowiekowi, lub rodzinie człowieka uznawanego przez mnie za zdrajcę Polski, mógłbym uznać za w pełni uzasadnioną. Tak jak Chińczycy za uzasadnione uznają zbrodnie na Tybetańczykach.

Kim jednak bym był, przechodząc obojętnie obok dręczonej bezbronnej osoby? Tchórzem? Konformistą? Takie określenia to za mało. Najlepiej istotę zachowania polegającego na milczącej zgodzie na zło opisuje termin wprowadzony do debaty publicznej przez Lecha Wałęsę (chociaż w innym kontekście): s-syństwo.

Fakt, mam niewielką szansę realnie pomóc Tybetańczykom. Podobnie zresztą jak Czeczeńcom, Darfurczykom i wszelkim innym ofiarą przemocy na świecie. Nie znaczy to jednak, iż mam szukać usprawiedliwień dla morderców i tłumaczyć, że są to, jak śpiewał Kazik „wewnętrzne sprawy Chin".

Bo takie postępowanie, to s-syństwo, po prostu. Ale niestety ono wygrywa na całym świecie. Wśród działaczy sportowych, biznesmenów, polityków. I blogerów (niektórych) - także.

Rybitzky
O mnie Rybitzky

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (59)

Inne tematy w dziale Polityka