Jarosław Gowin stwierdził kategorycznie, że prezydent Sopotu Jacek Karnowski jest całkowicie niewinny. To Sławomir Julke spreparował na niego haki. Gowin to, jak się wydaje, bardzo rozsądny polityk. Nie mieli bezmyślnie ozorem jak Niesiołowski albo Pitera. Skoro staje murem za Karnowskim należy zastanowić się: czy Julke jest skończonym idiotą?
Przyjrzyjmy się bowiem sytuacji trójmiejskiego biznesmena. Oskarżył o poważne przestępstwo ważnego (chociaż stojącego w drugim szeregu) polityka rządzącej partii. W dodatku przyjaciela premiera. Wszystko dzieje się w mateczniku Platformy (do której zresztą i Julke należał). Czy można coś takiego zrobić nie posiadając pewności o słuszności swoich racji?
Ba, można mieć nawet i słuszność, ale trzeba mieć dowody. Bez mocnych dowodów rozpoczynanie samotnej walki z główną krajową siłą polityczną jest niczym innym jak masochizmem połączonym ze skrajną głupotą. W Polsce ludzie za mniejsze rzeczy kiepsko kończyli.
Czy Sławomir Julke jest głupcem? Zdaniem Gowina owszem. A nawet nie głupcem, ale czymś gorszym - poseł PO twierdzi bowiem, iż Julke dowody spreparował. Jeśli tak jest, oznacza to, iż biznesmen postanowił spędzić trochę czasu w więzieniu. Przecież preparowanie dowodów i rzucanie niesłusznych oskarżeń to poważne przestępstwo.
Jarosław Gowin (i zapewne także inni politycy PO) uważa więc Sławomira Julke za idiotę, wariata, osobę mocno ograniczoną umysłowo. Tylko taka zdecydowała by się rzucać fałszywe oskarżenia na krystalicznie czystą osobę. Gdyby chociaż za Julke ktoś stał - ale on sam wywodzi się z PO. To tylko potęguje wrażenie jego szaleństwa.
Czyżby taka właśnie była linia obrony PO? Kilka dni się naradzano, aż w końcu padło polecenie - zróbmy z tego człowieka wariata! Cóż, to chyba nie będzie trudne. Przecież tylko szaleniec porywałby się na Partię Miłości.
Inne tematy w dziale Polityka