Impreza to specjalna, to impreza jest niebłaha,
Kościół pęka od gości Kwacha!
Wróć, to nie kościół, to katedra,
Polowa, powstańcza, dla Polaków święta.
Przy ulicy Długiej, naprzeciw pomnika,
Wszyscy ją znacie, choćby i z dziennika.
Tu ołtarz katyński, tu smoleńskie prochy,
Między nimi dziś zasiadły czerwone bibeloty.
Środkiem kroczy Beza:
Piękna,
Błyszcząca,
O goleń ojca drżąca.
Lecz Ojciec trzyma się dobrze, to nie czas goleni,
Na razie i bez dopingu Kwach niczym z promieni.
Teść, towarzysz zasłużony,
Cysorz nie da byle komu żony.
Rodzinie z Kefiru można córkę oddać,
Byle już jej w TV dłużej nie oglądać.
Ksiądz zerka na wiernych i mszę rozpoczyna,
Chyba mu nie szkodzi, co to za rodzina.
Cóż, że komuniści – Ojciec i teść stary,
Przecież złożyli stosowne, bardzo godne dary...
A Bóg się nam raduje z każdej owieczki,
Nawet jeśli ona z czerwonej wycieczki.
Inne tematy w dziale Polityka