Cezary Gmyz stwierdził na antenie Radia Wnet, że ślady materiałów wybuchowych znaleziono na zwłokach Janusza Kurtyki i Przemysława Gosiewskiego. Jak wiemy, dziś też Gmyz na łamach „Rzeczpospolitej” ujawnił, że polscy eksperci znaleźli trotyl na fragmentach wraku samolotu. Razem te informacje składają się w pewną całość. Być może trotyl mógłby (jakimś cudem) pojawić się w miejscu katastrofy przypadkowo (?) – ale czy mógłby pojawić się też na ciałach ofiar?
Doniesienia „Rz” składają się też w całość z wynikami warszawskiej konferencji naukowców zajmujących się badaniem wydarzeń z 10 kwietnia 2010. I, niestety, składają się też w smutną całość z tragiczną śmiercią Remigiusza Musia – świadka, który mówił o wybuchu w Smoleńsku.
Nie mam jednak wątpliwości, że osoby rządzące Polską zrobią wszystko, aby przekonać obywateli, że dziś nie ujawniono nic specjalnego. Już zaczyna się przekonywanie, że to może ślady... niewybuchu z II wś lub pozostałość po... amunicji przewożonej tupolewem.
Ci, którzy przez ostatnie 2,5 roku przekonywali nas do teorii pancernej brzozy teraz będą więc bredzić o bombie z II wojny światowej. Ale chyba już nawet oni sami nie wierzą w to, co wygadują.
Inne tematy w dziale Polityka