Prezydent Obama z dumą spojrzał na czekoladowego orła ustawionego na specjalnej ruchomej platformie. ”Szkoda, że ta czekolada nie nadaje się do jedzenia”, pomyślał. ”No, ale trudno, ważne, że ładnie wygląda”.
Obama wyminął platformę z orłem i przeszedł na czoło kolumny, która właśnie się formowała. Kiedy stanął na czele, dyskretnie machnął ręką, dając sygnał do startu. Wesoły patriotyczny marsz ruszył ulicami Manhattanu. ”Pokażemy tym ponurakom, którzy myślą, że Amerykanie nie potrafią się bawić!”, pomyślał z dumą Obama.”I niech te smutasy przestaną się mnie czepiać, że nie byłem na obchodach rocznicowych bitwy pod Alamo.”
Kiedy marsz dotarł na Times Square, niebem wstrząsnął warkot silników. Ochroniarze z Secret Service spojrzeli z niepokojem w niebo, ale Obama tylko uśmiechnął się wyrozumiale. Nad placem przemknął cień śmigłowca i nagle w góry posypały się kolorowe karteczki.
Uradowany tłum rzucił się zbierać ulotki. Ludzie pakowali papierki do wcześniej przygotowanych toreb – byle zebrać ich najwięcej. W bocznych ulicach czekały już namioty, gdzie zebrane ulotki wymieniano na prezenty: plastikowe parasolki, chorągiewki i naklejki.
”A może ten orzeł jest jadalny?”, Obama zerknął na czekoladową figurę i ruszył ku platformie.
Kawałek dalej przedstawiciel ”New York Times”, gazety współorganizującą całą akcję, przemawiał do kamer:
- ...i kto będzie kpił z naszej szczytnej akcji, zostanie pozwany. Nie może być tak, że my się chcemy radośnie uśmiechać, a ktoś się z tego śmieje!
Inne tematy w dziale Polityka