Nawoływanie Radosława Sikorskiego do więcej Niemiec w Unii Europejskiej w sytuacji, kiedy ta Unia, moim zdaniem, nieuchronnie chyli sie ku katastrofie, nasuwa mi skojarzenia z sytuacją, w jakiej PRL (Polska Rzeczpospolita Ludowa) i RWPG (Rada Wzajemnej Pomocy Gospodarczej, gospodarczy sojusz państw komunistycznych pod przywództwem Związku Sowieckiego) znalazły się dwadzieścia kilka lat temu. Związek Sowiecki się walił, w państwach bloku sowieckiego szalała inflacja i kryzys gospodarczy, a establishment komunistyczny drżał ze strachu przed nieuchronną katastrofą i gniewem obywateli. I przyznam szczerze, że nie pamiętam, żeby wtedy Wojciech Jaruzelski, autentyczny dyktator PRL, skupający nieporównanie większą władzę w swym ręku niż dzisiejszy premier, czy prezydent, zwracał się z apelem do ZSRR o zwiększenie jego udziału w RWPG, by deklarował oddanie suwerenności PRL (jakaś tam była, bo mogliśmy przecież stac się np. jedną z republik ZSRR). System komunistyczny się zawalił, nic nam się nie stało, chyba nawet wyszliśmy na tym na dobre.
W takim razie czego tak naprawdę boi się minister Sikorski i jego środowisko polityczne, że deklaruje tak wielką uległośc wobec Berlina, trudną do porównania nawet z czasami komunistycznymi?
Inne tematy w dziale Polityka
