Ja chciałbym być poetą. Bo u poety cztery żony i z każdą dawno rozwiedziony, jak to trafnie poeta opisał...
W ogóle artystą chciałbym być, bo artyście wolno więcej co eksplikował podczas obrony artysty Piesiewicza artysta Maleńczuk, który sam bynajmniej nie stroni od zażywania wszelkiego rodzaju substancji psychoaktywnych.
Artyście wolno, bo on sięga tam, gdzie taki prosty inżynier jak ja sięgnąć nie da rady bez pomocy artysty. Znaczy się, niedostępny mi świat przybliża.
Dziękuję wam artyści za to wasze poświęcenie.
Kiedy jeden jedyny raz w życiu w idiotyczny sposób poczucie obowiązku pokonało we mnie zdrowy rozsądek i przydreptałem do fabryki silnie niewyspany po nocy spędzonej na konsumpcji tekili z kumplem, to kapytalysta bez cienia zrozumienia kazał mi oddalić się w podskokach z miejsca pracy i wrócić po trzeźwości. Zero szacunku, żeśmy z kolegą całą noc na uczonych dysputach spędzili i eksplorowaliśmy niezbadane regiony naszych dusz niczym artysta Maleńczuk zjeżdżający po białej łące. Won i jak jeszcze raz cię w takim stanie w robocie zobaczę to sam wiesz co!
No tak, ale ja zwykły homo faber jestem. Mi nie wolno.
Pewnego razu Lepsza Połowa zaciągnęła mnie na imprezę z okazji otwarcia jakiegoś klubu. Imprezę uświetniał występ artystki Szczot Katarzyny, znanej powszechnie jako Kayah (czyta się jak kajak tylko bez k na końcu). Artystka wyszła na scenę i przystąpiła do pracy, czyli do wydawania otworem gębowym dźwięków do mikrofonu oraz wlewania do otworu gębowego drinka za drinkiem. Gdyby artystka nie mogła się statywu przytrzymać to niechybnie spadłaby ze sceny pod koniec występu. To oczywiście nie jest wypadek przy pracy. Artystka Szczot Katarzyna słynie z występów przed publicznością w stanie upojenia nie tylko artystycznego.
Ale artystów przepisy BHP najwyraźniej nie obowiązują. Mnie kapytalysta chciał wywalić na zbity ryj z roboty, bo raz na wczorajszej bańce pchać taczki próbowałem, artystka oklaski dostaje za tę samą przewinę.
Ech, naprawdę chciałbym być artystą...
Artystka Szczot Katarzyna wsławiła się i tym, że za odpowiednie honorarium rozebrała się do rosołu i powypinała do obiektywu to i owo, a fotografie z tego wydarzenia zostały rozpowszechnione na łamach kolorowego miesięcznika w dużym nakładzie. Dziś fotografie te można bez trudu znaleźć w tzw. sieci, która jak powszechnie wiadomo powstała po to, żeby każdy mógł sobie do woli gołe dupy pooglądać.
A gdyby tak żona kolegi mojego pokazała goły tyłek całemu światu i gdyby każdy w jej wsi mógł sobie kupić gazetę z jej zdjęciami, to w całej wsi nikt by inaczej o niej nie powiedział jak latawica i kurwiszon. Bo prosty i artystycznie niepobudzony przez wieszczy w rodzaju artysty Maleńczuka naród zwykł rzeczy po imieniu nazywać. I upadlać się wódką, a nie kokainą. Bo taniej i zdrowiej.
O zamiłowaniu piosenkarek do pokazywania gołej dupy pisałem kiedys szerzej, więc powtarzał się nie będę, ale myśl rozwinę ciut, bo życie wciąż zaskakuje.
Artystka Szczepkowska Joanna też będąc w pracy, ostatnio pokazała zgromadzonej publiczności goły zadek. Uczyniła to spontanicznie w ramach artystycznej interpretacji wizji reżysera.
No i znowóż, gdyby profesor akademicki w czasie wykładu do studentów wlazł na katedrę i pokazał gołą dupę, to po pierwsze wyleciałby z roboty, a po drugie jeszcze mandat za nieobyczajne zachowanie w miejscu publicznym dostał.
Artystka Szczepkowska dostała zapewnienie, że teatr dalej będzie jej pensję płacił.
Ech, fajnie być artystą...
Pokazywanie gołej dupy artystycznie jest czym innym niż pokazywanie gołej dupy nieartystycznie i jest to rzecz zrozumiała, a Mleczko wcale nie miał racji wkładając w usta ojca edukującego latorośl słowa: "Tak wygląda goła dupa, synu i nie daj sobie nigdy wmówić, że to jest coś innego".
Artystom to wmówienie się udało.
I dlatego kobieta udająca orgazm w filmie Zanussiego to artystka, a kobieta udająca orgazm w filmie dla dorosłych nieznanego reżysera to... no inna kobieta.
I dlatego kobieta paradująca na golasa po scenach teatru to artystka, a kobieta paradująca nago po klubie dla panów to tancerka go-go.
I dlatego artystka Żebrowska wpychająca do waginy lalkę Barbie to artystka, a kobieta wpychająca sobie inne przedmioty w to samo miejsce w filmie porno to dziwka.
A przepraszam, twórcy filmów porno poszli po rozum do głowy i ucząc się od artystów też nam wmówili, że kobieta pieprząca się z kim popadnie za pieniądze to "aktorka porno", a w zasadzie "gwiazda". Co w zasadzie jest i prawdą, bo skoro artystka Ciccone znana jako Madonna to megagwiazda, to czemu inne takie jej podobne nie mogą być zwykłymi gwiazdami?
Artysta Olbrychski Daniel w biały dzień, poinformowawszy wcześniej wszystkie znane redakcje, wlazł z ostrym i długim narzędziem do tzw. galerii sztuki współczesnej (która to sztuka ze sztuką tyle ma wspólnego ile ja ze zdrowym trybem życia) i porąbał na kawałeczki powieszone tam zdjęcia. Po czym przeprosił, zapłacił za zniszczenia, a galeria wycofała swoje oskarżenia i po sprawie.
Wiadomo, artysta. To, że musiał przeprosić za swój artystyczny performens jest już wystarczającą karą dla jego rogatej, artystycznej duszy...
Pytanie czy tak samo jak ten niewiarygodnie artystycznie nadęty bufon zostałby potraktowany Jan Kowalski, spawacz, jest pytaniem retorycznym oczywiście.
Umiejętność nazywania rzeczy po imieniu i widzenia ich takimi jakimi są zanika z wiekiem niestety. Zatem kto tym wszystkim pajacom powie, że król jest nagi, tak żeby do nich dotarło, bo przecież dziecka nie posłuchają?
Kto im wytłumaczy, że ich artystyczne wygibasy to nic innego jak pląsy klauna na scenie cyrku i żadne szczególne prawa im nie przysługują za to, że potrafią wierszyk ładnie wydeklamować czy piosenkę zaśpiewać?
No ja mogę, ale kto będzie słuchał takiego prostego inżyniera? Może zatem artysta jakiś się znajdzie na sali?
Motto:
"To, co się dzieje, nie jest ważne. (...) Ważna jest natomiast lekcja moralna, jaką możemy wyciągnąć z wszystkiego, co się dzieje"
John Steinbeck "Tortilla Flat"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura