Tzw. „przewoźnik osób” wozi pasażerów wedle stawki kilkadziesiąt razy droższej niż maksymalna stawka obowiązująca tzw. „taksówkarzy”.
Klienci czują się oszukani, taksówkarze się pieklą, że im tak nie wolno, bo mają cenowy urzędniczy pułap wyznaczony, przewoźnik deklaruje, że jest przedsiębiorcą, który działa zgodnie z prawem.
Ciekawy reportaż z Gazety Wyborczej: http://wyborcza.pl/1,87648,7723991,Przewal_osob.html?as=1&startsz=x
Kto ma rację?
Wszyscy bezpośrednio zainteresowani.
Skąd problem?
Skąd zwykle.
„Socjalizm to taki ustrój, który bohaterskowalczy z problemaminieznanymi w żadnym innym ustroju” - Stefan »Kisiel« Kisielewski (*1911÷†1991)
Nieśmiertelne słowa. Napisać coś takiego i zginąć...
Kto winny?
Socjalizm. I rzeczpospolita urzędnicza, która problem wykreowała, a teraz będzie rozstrzygać w sądzie kto ma rację, nie ponosząc oczywiście żadnych konsekwencji swych idiotycznych rozporządzeń..
Gdy idę do szewca buty podkleić lub do krawcowej spodnie dla córki skrócić, to jest taka sytuacja, że pytam za ile, po czym albo akceptuje cenę, albo negocjuję.
Prosta sprawa.
Po kilku wizytach u krawcowej nie pytam o cenę, bo po prostu już wiem, że Pani Krawcowa wykona zleconą usługę w dobrej cenie, na satysfakcjonującym Lepszą Połowę poziomie (ja się nie znam) i jeszcze Córka ze trzy cukierki wyciągnie z koszyczka dla klientów i ze cztery komplementy usłyszy na swój temat, bo Pani Krawcowa nas po prostu lubi jak my ją.
Nie wiem nawet jak ta Pani się nazywa i czy swoich pracownic przypadkiem nie zatrudnia w niezgodzie z socjalistycznym Kodeksem Pracy.
Nie jest to dla mnie ważne, dopóki panuje między nami zgodność w kwestii ceny i jakości zlecanych i wykonywanych usług.
Czy jakikolwiek urzędas socjalistycznego okupanta maczał palce w panujących między nami relacjach?
A skąd! Dzięki Bogu, w którego nie wierzę, urzędnicza ingerencja ograniczona jest do minimum. Nikt nie narzucił nam urzędowych stawek za wykonywane usługi, nikt nie zmusił Pani Krawcowej do zdawania państwowego egzaminu z przyszywania guzików. Nikt nie wydał jej koncesji na wszywanie rozporków.
Po sądach się zatem nie szlajamy.
W kwestii przewozu osób prywatnymi samochodami już tak słodko nie jest.
Władza, faszystowski okupant, znaczy się, zarządziła najpierw, że jest to działalność koncesjonowana. Legalnie nie wolno ci swoim samochodem podwieźć kogobądź gdziebądź za ustaloną w drodze negocjacji stawkę, albowiem nie zdałeś egzaminu i nie masz koncesji.
Zatem miasto reguluje tę sferę ludzkiej aktywności urzędniczo. Ustala wymogi, które legalny przewoźnik musi spełnić, ustala cennik i takie tam. Jak na Manhattanie normalnie, gdzie tylko taksówki jeżdżą.
Przewoźnicy skrupulatnie przestrzegają przepisów, gromadzą 149 obowiązujących kwitów legalizujących ich działalność, zrzeszają się w korporacje.
Klienci się przyzwyczajają, że nawet gdy wracają do domu z imprezy u kolegi w stanie totalnego odklejenia od rzeczywistości, to zapłacą maksymalnie tyle ile okupant maksymalnie ustalił.
To tak czy siak jest to głupie jak sanki w lecie, bo normalnie to powinno być tak jak jest między moją Rodziną a naszą Panią Krawcową, ale wedle logiki panujących faszystów jakiś porządek zaprowadzony został, kolejny obszar ludzkiej aktywności opanowany, skodyfikowany, danina dla Władzy płynie.
Po czym Władza, bez orientu, wprowadza na „rynek” nowego gracza, którego faszystowskie ograniczenia nie obowiązują.
Może się reklamować jako urzędniczo legalne taxi, jeśli małym drukiem dopisze, że on wcale nie jest taxi.
Może wozić za ile chce, o ile na podwoziu pojazdu cennik o powierzchni 1 cm2 przyklei.
Może nie informować klienta przyzwyczajonego przez urzędasów do ceny maksymalnej o tym, że zamiast 2,50, jeden kilometr przejechany w jego towarzystwie kosztuje 90 zł.
Nie jest zakazane dla niego akurat, wolno mu. Urzędnik rozkazał.
Koncesjonowany taksówkarz ma za to prawo widzieć w tym urzędniczym rozporządzeniu dyskryminację. On też by tak chciał przecież!
Klient ma prawo domniemywać, że skoro tę sferę ludzkiej aktywności okupant objął swa światłą opieką i stosownie wyregulował i opodatkował, to do pojazdu legalnie reklamującego się jako taxi wsiada w najgorszym wypadku wedle obowiązujących urzędniczych stawek maksymalnych.
Skoro zatem wszyscy niewinni, to kto winny?
Tylko i wyłącznie okupant. Socjalistyczna władza. Urzędasy.
A gdyby się nie wpieprzali tam gdzie ich nikt nie prosi?
To byłoby normalnie. Jak z Panią Krawcową.
Motto:
"To, co się dzieje, nie jest ważne. (...) Ważna jest natomiast lekcja moralna, jaką możemy wyciągnąć z wszystkiego, co się dzieje"
John Steinbeck "Tortilla Flat"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka