Rymasz Rymasz
559
BLOG

Największy obiekt we wszechświecie

Rymasz Rymasz Kultura Obserwuj notkę 3

Największym obiektem we wszechświecie jest moja dupa. Moja dupa jest największa z tego powodu, że mieści się w niej wszystko. Bo ja przecież wszystko mam w dupie – spytajcie tylko moją żonę. Ktoś mógłby zgłosić zastrzeżenie, że jeśli ktoś ma mnie w dupie, to jego dupa musi być większa od mojej. Obalam ten zarzut, ponieważ ja od dawna mam w dupie nie tylko jego, wraz z jego dupą, w której on mam mnie, ale mam też w dupie to, że on ma mnie w dupie. Wygrałem!

Co prawda powstaje tu problem natury filozoficznej: jak to możliwe, że moja dupa, która jest częścią wszechświata, jest większa niż wszechświat, który się w niej właśnie znajduje. Teoretycznie skomplikowane, ale filozofowie na spółkę z teologami nie takim problemom i dylematom godnie stawiali i stawiają czoła, pisząc na ich temat tysiące uczonych rozpraw, dzięki którym kolejne pokolenia filozofów miały zapewnione zajęcie przy pisaniu naukowych rozpraw na temat naukowych rozpraw poprzedników, zapewniając przy okazji zajęcie pokoleniom jeszcze następnym. I tak to się toczy. Raz zaczęte do końca ludzkości. Ale tak być musi, bo filozofia udziela piekielnie ważnych i przydatnych odpowiedzi na praktyczne pytania w rodzaju: „Skoro nic nie jest konieczne, to dlaczego coś w ogóle jest?”. Odpowiedź brzmi oczywiście ”Nie wiadomo, a zresztą kogo to naprawdę obchodzi?”, ale sformułowana jest w taki sposób na kilku setkach stron naukowej rozprawy napisanej takim językiem, że oczy z głośnym hukiem pękają po przeczytaniu dwóch zdań, że rozumie ją tak naprawdę tylko autor opracowania. Promotor popełnił samobójstwo w połowie lektury. Także naprawdę mają chłopaki warsztat.

Pewnie myślicie, że jaja sobie robię? A gdzieżbym tam śmiał! Oto przykład:

Poza niektórymi bardziej wyszukanymi argumentami niektórzy ateiści atakują teizm również przy pomocy bardzo infantylnej i kiepskiej argumentacji. Argumentacja ta osadza się na dość efekciarskich jak na gust przeciętnego odbiorcy chwytach erystycznych, odwołujących się do sofistycznych akrobacji, które operują błyskotliwymi paradoksami w stylu: „czy Bóg może stworzyć kamień, którego nie mógłby podnieść?”, lub: „czy Bóg może pozbawić się wszechmocy”, „czy może On istnieć i nie istnieć zarazem”, „czy może popełnić samobójstwo” itd.
(...)

Ateistom wydaje się, że nieustanne wyszukiwanie przez nich wspomnianych paradoksów związanych z nieskończonością Boga jest przejawem nie wiadomo jakiego niby sprytu i rzekomej nadprzeciętnej błyskotliwości ich intelektu, że niemal złapali w ten sposób Pana Boga za nogi. Nie zauważają oni jednak, że tworzenie takich paradoksów zamiast być wykazywaniem wewnętrznej sprzeczności teizmu jest jedynie ciągłym popełnianiem w obrębie własnej argumentacji błędu logicznego znanego jako contradictory premises. Błąd ten popełniamy właśnie wtedy, gdy przyjmujemy w naszej argumentacji wzajemnie wykluczające się przesłanki, które prowadzą do sprzeczności pod względem logicznym. Idealnym przykładem takiej sytuacji jest właśnie wspomniany argument z kamieniem, którego Bóg nie może podnieść: albo zakładamy, że istnieje kamień, którego ktokolwiek nie może podnieść, wtedy jednak nie możemy już jednocześnie przyjąć ewentualności istnienia Boga, który może wszystko; albo przyjmujemy, że istnieje Bóg, który może wszystko, ale wtedy nie możemy już przyjąć ewentualności istnienia kamienia, którego nawet Bóg nie może podnieść. Przyjęcie wszystkich przesłanek na raz w tej kwestii doprowadza nie do wewnętrznej sprzeczności jakiegokolwiek atrybutu Boga, ale do logicznej sprzeczności w łonie naszej własnej argumentacji, którą niszczymy już na samym wstępie przez obarczenie jej defektem logicznej dychotomii.”
http://www.trinitarians.info/ateizm/art_297_-Domniemane-paradoksy-wszechmocy.htm

Zatem jak brzmi odpowiedź na pytanie, czy „Bóg może stworzyć kamień, którego nie może podnieść?”? Ja zrozumiałem tyle, że ona brzmi „Bóg nie może stworzyć takiego kamienia, PONIEWAŻ jest wszechmocny i może stworzyć wszystko na co tylko ma ochotę, ale weź się chłopaku odpierwiastkuj i znajdź sobie jakieś inne zajęcie, bo głupi jesteś”, ale o ile ładniej to zostało napisane, nieprawdaż? Doczytajcie zresztą do końca. Facet jest silnie nawiedzony, ale tak urocze farmazony sadzi, że niemy zachwyt mnie ogarnął. Za chwilę w tym tekście tłumaczy, że Bóg chociaż wszechmocny, wcale nie może wszystkiego, bo Leonardo da Vinci też nie mógł. Czy coś podobnego; ciężko mi się skupić na jakimś tekście, gdy rechoczę z niego w głos. ;-)

Wracając do tematu, to najmniejszym obiektem we wszechświecie był jeszcze do wczoraj kotlet, który zjadłem w jednym z przydrożnych barów między Bydgoszczą a Warszawą.

A tak a propos, to o Bydgoszczy mam po wczorajszej wizycie do powiedzenia jedno: kierowcy w Bydgoszczy jeżdżą z maksymalną prędkością 60 km/h. Wszyscy jak jeden mąż! Gdyby kierowcy w Warszawie zaczęli zachowywać się tak samo, to kosmiczny megakorek sparaliżowałby całe miasto w ciągu kwadransa.

rymasz

Rymasz
O mnie Rymasz

Motto: "To, co się dzieje, nie jest ważne. (...) Ważna jest natomiast lekcja moralna, jaką możemy wyciągnąć z wszystkiego, co się dzieje" John Steinbeck "Tortilla Flat"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Kultura