Rymasz Rymasz
7876
BLOG

"Satynowy magik", Waldemar Łysiak

Rymasz Rymasz Kultura Obserwuj notkę 36
Satynowy magik” to wedle zapewnień autora i wydawnictwa powieść. Zatem, teoretycznie, książka ta powinna opowiadać jakąś historię.
Czy opowiada? Niekoniecznie.
 
Ostatnią powieścią Waldemara Łysiaka jest „Cena” i tak już niestety pozostanie. Przedostatnią był „Statek”.
Niestety i stety, bo to w dalszym ciągu proza lotów najwyższych.
Po napisaniu „Statku”Waldemar Łysiak zatonął na lat kilka w „Malarstwie białego człowieka”, a gdy się wynurzył, to zapomniał już co to jest powieść. Jakkolwiek wiek XX i tym bardziej XXI by definicji powieści nie rozciągał we wszystkich wymiarach. Tak na chwilę sobie tylko z notatek „Cenę” wygrzebał, choć to tak naprawdę nie powieść, a sztuka teatralna.
 
Po „Cenie” Waldemar Łysiak popełnił „powieści” następujące:
  • Kielich
  • Ostatnia kohorta
  • Najgorszy
  • Lider
  • 4
 
I rzecz jasna „Satynowy magik”.
 
„Kielich”jeszcze powieść udawał, chociaż to „Flet z mandragory” zmiksowany ze „Statkiem”. „Ostatnia kohorta” to przeraźliwie nudna opowieść o tym jak tytułowa ostatnia kohorta lezie, gada i na koniec zdycha zasypana śniegiem. „Najgorszy”, „Lider” i „4” to zbieranie zmiotek po genialnej, choć ewidentnie na siłę utkanej (to nie zarzut, to obserwacja metody pisarskiej autora) trylogii „Dobry”, „Konkwista”, „Najlepszy”. Obecnie „trylogia” liczy tomów sześć, plus naturalnie „Lepszego”, który nie ma z nią nic wspólnego. Czyli siedem, jakkolwiek by to autor tłumaczył.
Wszystkie te książki są raczej zapisem niewiarygodnie sztucznie brzmiących tyrad wygłaszanych przez rozmaitej maści erudytów niż powieściami.
W „Satynowym magiku” ta maniera sięga szczytu.
Fabuła jest zupełnie nieistotna. Jest jedynie pretekstem by powsadzać w usta bohaterów rozmaite kwestie. Siedzą więc owi bohaterowie i gadają tak jak nikt na tym świecie nie gada. Prześcigają się w rzucaniu cytatów, zmagają się na erudycję, głoszą mądrości, tajemnice, prawdy objawione. No i mądrości życiowe. Że nie należy kupować niczego mielonego, że kobiety lubią gdy on jest gruby, ale niekoniecznie długi, że Boga nie należy prosić o rzeczy, ale je kraść, a Boga prosić o przebaczenie. Ale Łysiakowi było jeszcze mało, zatem w tekst wplótł kilka esejów, a to o malarstwie, a to wiecznie młodych puszczalskich damach, a to o architekturze, a to o rzeźbie. O wszystkim.
A fabuła? Jaka fabuła? Bohater dwa lata studiuje, pije w knajpie i gra w karty oraz bzyka to tę to tamtą, bo ma dużego, a na koniec się wkurza i robi krwawą jatkę. Jaka fabuła?
Momentami teksty są tak wulgarne, że nawet taki gbur jak ja wymięka.
 
Czym zatem jest ta książka skoro nie jest powieścią? Zbiorem esejów, aforyzmów, kopalnią erudycyjnych ciekawostek, pitavalem, miksem wykładów z historii, sztuki, filozofii.
 
Czytało mi się ją doskonale. Należy przymknąć oko na sztuczność dialogów i chłonąć wiedzę autora. Fabuła naprawdę nieistotna.
Czy Waldemar Łysiak napisze jeszcze jakąś powieść? Nie napisze. Będzie pisał już tylko zbiory esejów i monologów. Na cholerę wydawać to w formie powieści nie wiem, ale w sumie nie przeszkadza mi to.
 
Aha, czy ktoś może mi wytłumaczyć co to jest „ołówek czerwonokredkowy”?
Rymasz
O mnie Rymasz

Motto: "To, co się dzieje, nie jest ważne. (...) Ważna jest natomiast lekcja moralna, jaką możemy wyciągnąć z wszystkiego, co się dzieje" John Steinbeck "Tortilla Flat"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (36)

Inne tematy w dziale Kultura