Rymasz Rymasz
741
BLOG

"Prometeusz". Recenzja.

Rymasz Rymasz Kultura Obserwuj notkę 17

Wiele hałasu o nic.

Durny film po nic. Dwie stracone godziny, a z reklamami przed projekcją zasadniczą to będzie ze dwie i pół. Że o 62. złotych nie wspomnę.

Wizualnie się to może i ogląda, ale fabularnie nie da się tego gniota strawić. Nie ma nawet o czym pisać, bo ilość idiotyzmów na minutę powala wręcz. Ja wiem, że ten film to bajka, a nie program popularno-naukowy, ale bajki też dzielimy na mądre i głupie. Ta jest głupia, bo o niczym, chociaż z niespotykanym zadęciem udaje, że jest o daremnej pogoni za odpowiedziami na fundamentalne egzystencjalne pytania skąd jesteśmy i dokąd zmierzamy. Każdy cokolwiek więcej od rozwielitki rozgarnięty człowiek sobie je zadaje i nieprzebrane zastępy filozofów skonały w beznadziei i poczuciu źle spełnionego obowiązku (że o hemoroidach z powodu intensywnego wysiadywania na rozmyślaniach nie wspomnę), próbując odpowiedzi na nie udzielić.
Myślicielowi Scottowi wyszło, że jesteśmy tak w zasadzie to po nic. Kaprys taki. Tudzież za paszę dla broni biologicznej robimy.
No bzdety jakieś, na które czasu szkoda.
Tyle to potrafi nawet Richard Dawkins wyartykułować, który na filozofii i ludzkiej naturze zna się tak samo jak ja na hodowli bonsai ( na pewno trzeba podlewać) i prowadzeniu samolotów pasażerskich (wiem, że łatwiej wystartować niż wylądować, bo przy starcie wystarczy w niebo trafić, a przy lądowaniu to już z dużej wysokości i przy dużej prędkości w punkt bez mała trzeba wcelować).

Taki „Matrix” był identycznie nadętym, piramidalnym idiotyzmem, ale przynajmniej wizualnie rewolucyjny był i mogę go oglądać bez przerwy i na okrągło, bo to po prostu fajny, głupi film o niczym.
„Prometeusz” to siódma woda po kisielu. Wszystko to już było w poprzednich częściach, chociaż to prequel niby. Tak samo się Scottowi udał jak Lucasowi „Mroczne widmo” i starej kokocie dzidziuś.
Aj tam, na pisanie o tym czymś naprawdę szkoda czasu.

Idźcie lepiej na jakąś kolację we dwoje i zróbcie potem nowego Polaka. Seans sobie darujcie, bo po tej krwawej jatce na mielonego nawet nie będziecie mogli przez miesiąc spojrzeć, że o tatarze nie wspomnę. Zombie też udało im się tam upchnąć.

Charlize Theron zagrała całkiem udatnie zimną sukę i to tyle na temat zalet tego filmu. Ale nawet i jej występ spieprzyli, bo jak się zaczęła rozbierać to ucięli.

Jak najdalej od kina! Potwierdza się zasada, że im bardziej jakiś film wspiera absurdalnie kosztowna kampania reklamowa, tym większa to chała.
Rymasz
O mnie Rymasz

Motto: "To, co się dzieje, nie jest ważne. (...) Ważna jest natomiast lekcja moralna, jaką możemy wyciągnąć z wszystkiego, co się dzieje" John Steinbeck "Tortilla Flat"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (17)

Inne tematy w dziale Kultura