Komuchy, eSBeki, Kiszczaki, Jaruzelskie, cała ta dobrze zakonserwowana generacja władzy PRL w wielu przypadkach budzi żywą nienawiść. W wielu tekstach między wierszami kiełkuje myśl o ostatecznym rozdeptaniu czerwonych. Ja komunistów też nie lubię. Nie dlatego, że nie dbali o ludzi, ale dlatego, że mordowali ludzi. I właśnie za to powinni być wymazani z życia publicznego. Po 1989 roku nie odizolowano ich od stanowisk, chociażby na 10 lat. Wielki Przywódca wraz z innymi Bolkami i żydowskimi doradcami, umożliwił komuchom proces uwłaszczania się od gminy po Stolicę. Pozostali do dziś na wielu ekskluzywnych stołkach.
Dzieło ojców kontynuują dzieci. Już inaczej śpiewają. Nikt nie wie co noszą w głębi serca. Ile razy widzę wnuka Wincentego Kraśki w głównym serwisie informacyjnym TVP1, to przypomina mi się cały socjalizm polski. Tow. Kraśko był sekretarzem KC PZPR. A jego wnuk jest idolem przemian. W jednych budzi niechęć i wściekłość. W drugich wywołuje praktyczny odruch finansowy. Nie płacą abonamentu. Nie płacą znacznie wcześniej niż zachęcił ich do tego premier Donald Tusk.
Czytelnicy niektórych wielonakładowych gazet nie wiedzą, że czytają wypociny byłego funkcjonariusza SB. Nędza intelektualna, naiwna pisanina dla nowego pana zagranicznego. Tym razem nie ze Wschodu lecz z Zachodu. Młodzi zdolni ludzi nie mieli łatwego dostępu do redakcji. Za to syn czynnego SB-eka został przyjęty i po odbyciu stażu zaproponowano mu pracę w oddziale terenowym. Za daleko od mamy. Więc świeżo ukształtowany dziennikarz pokazał Naczelnemu gest Kozakiewicza i najął się do pracy w SB. Sam naczelny odetchnął z ulgą, bo nie chciał mieć takiego elementu w centralnej redakcji.
Ta branża zawodowa była najlepiej zorientowana. Wiedzieli co w trawie piszczy, co się w Polsce święci. Tak więc któregoś dnia funkcjonariusz SB, (stopień wojskowy nieznany), zjawił się ponownie w redakcji i został przyjęty na czas nieokreślony, na termin ponad czasowy, ponad wszelkimi przemianami politycznymi. Uniknął weryfikacji. Zaczął jadowicie deptać dziennikarzy, którzy mieli inne poglądy niż czerwone. Do dziś ma się dobrze! No i co mu mogą zrobić wszyscy, którzy nienawidzą komunistów? Mogą mu soli na ogon nasypać. Gruba kreska broni dostępu do takich szczęściarzy. Co bardziej ambitni z tego samego towarzystwa zostali posłami, baronami lewicy, ministrami. Czekają na wielki powrót do władzy.
Pisanie o nich w sosie pejoratywnym na blogach nic nie daje. Słowa prawdy są dla nich jak brzęczenie much. Śmieszą ich pseudonimy blogerów. Nienawiść jest chlebem codziennym słabeuszy. Ta udręka psychiczna, ta społeczno-polityczna siłownia może potrwać jeszcze sto lat. Dopóki nie umrze ostatni świadek historii. Ostatni zawsze gaszą światło!
Zbigniew Ryndak
Moje książki wydane w Belgii. "Drugi brzeg miłości" powieść 2010. "Smak wiatru w Auschwitz-Birkenau" powieść 2015 . „Inna barwa księżyca”reportaże 2012. "Dziewczyna w okularach" opowiadania 2015. "Moje zmory i marzenia" felietony 2013. "Czarne anioły" powieść 2015. "Zdobycie rzeki" opowiadania 2016. "Morderstwo w klubie dziennikarza" powieść 2017.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka