Oczy Europy, ale też Ameryki zwrócone są na granicę Białorusi z Polską. Ale oczy tych, którzy patrzą szerzej i na dłuższy dystans muszą widzieć to, co dzieje się również na granicy Rosji i Ukrainy (kolejna koncentracja wojsk rosyjskich), a także w krajach bałtyckie, bo dwa z nich (Łotwa i Estonia) są realnie zagrożone potencjalną agresją Moskwy.
Piszę te słowa w Brukseli, która jest z Polską w sporze, ale w tej sprawie jednoznacznie nas popiera. Nie dlatego, że nas nagle polubiła, tylko dlatego, że leży to w jej interesie. Na ostatnim posiedzeniu Rady Europejskiej najbardziej zdecydowanie od Komisji Europejskiej interwencji na granicy Polski – i UE! – domagała się premier Danii. Ona wie, a przynajmniej powinna wiedzieć, że to właśnie jej ojczyzna była jednym z czterech głównych państw (obok Niemiec, Austrii i Szwecji), do których udało się blisko 100 tysięcy uchodźców-muzułmanów z Czeczenii, których Polska przyjęła w końcu lat 1990-ych (w Polsce zostało około 1000 – część z nich też tylko czasowo). Rzecz w tym, żeby tę solidarność Zachodu -poza UE wyrażoną także przez Departament Stanu USA – przekuć na konkrety: choćby współfinansowanie przez Unię (a czemu nie Waszyngton?) muru na granicy z Białorusią.
*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (10.11.2021)
historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka