s.flores s.flores
1774
BLOG

Moje trzy grosze o pierwszych damach

s.flores s.flores Prezydent Obserwuj temat Obserwuj notkę 87

Nie zamierzam ukrywać, że nie napisałbym tej notki, gdyby Kataryna nie napisała swojego tekstu w Rzepie. W skrócie chodzi o to, że ona bardzo docenia klasę Agaty Dudy i czuje się zniesmaczona czymś, co odbiera jako nieelegancki atak na pierwszą damę ze strony Pauliny Kosiniak-Kamysz. Głos Kataryny wydaje mi się znaczący, bo nie wpisuje się w nasze polskie trybalistyczne rytuały, w których “naszych” popiera się bezwzględnie, a “onych” bezrefleksyjnie glanuje. Na ile czytając tweety mogę wyczuć osobisty sentyment autorki do Andrzeja Dudy i PiSu, to jest mocno krytyczna i wydaje mi się mało prawodopodobne, by zamierzała na niego zagłosować w maju.

Tak więc osoba nie specjalnie zachwycona Andrzejem Dudą wysoko ocenia klasę Agaty Dudy - również w tym, że zdecydowała się nie reagować na “zaczepki” żony kandydata Kosiniaka-Kamysza, a idąc dalej wątpi w kompetencje żony Kosiniaka do objęcia roli pierwszej damy.

A ja? A ja chciałem zmienić płaszczyznę dyskusji. Bo nie kwestionując opisanych wyżej zalet Agaty Dudy twierdzę, że nie w “klasie” pierwszej damy rzecz. Pierwszych dam od 1990 r. mieliśmy pięć. W moim osobistym rankingu najwyżej jest Maria Kaczyńska, ale nie dlatego, że miała niewątpliwą “klasę”, nawiasem mówiąc zupełnie innego rodzaju niż Agata Duda, ale dlatego, że w pewien szczególny sposób uzupełniała Lecha Kaczyńskiego. Z jednej strony była absolutnie lojalna wobec misji męża, a z drugiej uważała za stosowne dodawać coś do jego wizerunku. Stąd słynne już spotkanie z okazji Dnia Kobiet, ale także coś, o czym mało kto już pamięta - włączenie się w akcje w obronie Rospudy, albo coś, o czy mało kto w ogóle wie - Maria Kaczyńska był dobrym duchem interweniującym w obronie uchodźców, kiedy trzeba było poruszyć niebo i ziemię, bo komuś groziła deportacja, przy czym, jak łatwo się domyślać, współpracowała w tych sprawach z osobami o afiliacjach radykalnie odległych od środowiska jej męża.

Mamy więc oś klasa kontra brak klasy oraz zupełnie niezależną oś bierność kontra gotowość do wpływania na męża w ważnych dla pierwszej damy sprawach i w ten sposób wzbogacanie działalności samego prezydenta. Tu chciałbym wrócić do tekstu Kataryny - ona bardzo surowo ocenia Jolantę Kwaśniewską - działalność społeczna obciążona podejrzeniami, kariera w TVN skwitowana słowami pijanego Oleksego i do tego ostatnie "taśmy prawdy". To nie fair - nie popełnia błędów, kto nic nie robi. Przypomnę, że i Kwaśniewska rozszerzała na swój sposób prezydenturę przedstawiciela postkomunistycznej lewicy - po pierwsze otwarcie mówiła o swoim przywiązaniu do katolicyzmu i kto wie, czy to nie jej Kaśniewski zawdzięcza słynną przejażdżkę Papa-Mobile, ale to nie wszystko - Kwaśniewska dużo wcześniej niż to było modne miała to i owo do powiedzenia o Rzezi Wołyńskiej, która mocno dotknęła jej rodzinę. Wreszcie jej fundacja “Porozumienie bez Barier” zajmowała się bardzo konkretnymi problemami Polaków i nawet biorąc pod uwagę kontrowersje związane na niejawną listą darczyńców, trudno zakwestionować wiele cennych inicjatyw, którymi się zajmowała.

Osobiście zdecydowanie wyżej cenię społeczne zaangażowanie Kwaśniewskiej od wprawiających wyborców Dudy w dumę prasowych doniesień, że oto pani Agata znowu wyglądała bardziej reprezentacyjnie, niż pierwsza dama z innego kraju, czy to goszcząca naszą pierwszą parę, czy przyjeżdżająca do Polski. Przepraszam, ale stawianie w centrum uwagi umiejętności stylowego noszenia garnituru tudzież dobrze dobranych kreacji świadczy po pierwsze nie najlepiej o kondycji urzędu prezydenta RP, a po drugie chyba coś mówi o osobistych kompleksach osób, dla których ten blichtr jest tak ważny. Niezwykle ciekawie na tym tle wygląda ewolucja elektoratu PiS, który dziś tak wielką wagę przywiązuje do estetycznego wrażenia pierwszej damy, a kiedyś z taką dezaprobatą reagował na porównywanie naturalnie czarującej Marii Kaczyńskiej z efektownie wystylizowaną i zdecydowanie młodszą Jolantą Kwaśniewską.

Czas na konkluzję. Nie uważam, że Agata Duda jest złą pierwszą damą i szanuję jej wybór co do rezygnacji z otwartej publicznej działalności. Choć też jej słowa z 2015 roku, że “nie boi się prezesa” potraktowałem jako zapowiedź bardziej aktywnej roli, ale powiedzmy, że dałem się zwieść własnym oczekiwaniom. Nie widzę natomiast najmniejszego powodu do niepokoju w temperamencie Pauliny Kosiniak-Kamysz. W jakikolwiek delikatny sposób nie zapowiedziałaby, że rolę pierwszej damy widzi w kontraście do Agaty Dudy, byłoby to odebrane jako ruch wrogi. Nie obawiam się gaf, niezręczności ani braku doświadczenia - bo uważam, że nie jest sensem funkcjonowania prezydenckiej pary robienie za ikony stylu i dobrych manier - przeciwnie, życzyłbym sobie możliwie jak najbardziej pełnowymiarowego reprezentowania Polaków, niechby i z potknięciami. I nie miałbym nic przeciwko okazji na przekonanie się, jak Kosiniakowie umieliby się w tej roli znaleźć.

s.flores
O mnie s.flores

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka