Wczoraj, jak twierdzą zgodnie Rosemann, Radosław Sikorski i Elżbieta Jakubiak, Zbigniew Ziobro przybliżył PiS do wyborczej porażki. Mowa oczywiście o wystąpieniu w parlamencie UE.
Dziś sprawa nabrała tempa. Pojawiły się sugestie, że kierownictwo PiS jest niezadowolone z wyskoku Ziobry, ale bynajmniej na niezadowolonych pomrukach się nie skończyło. Prezes zdecydował się przejąć inicjatywę, i co tu dużo mówić, stary wyjadacz pokazał żółtodziobowi klasę.
Akcja Ziobry była niezła, ale malkontenci przypominają, że po pierwsze nie była oryginalna, bo palma pierwszeństwa należy się Bronisławowi Geremkowi, a po drugie trudno mieć pewność, czy to właśnie ta sprawa zaszkodziła demokratom.pl. Co innego wywiad dla Gazety Polskiej, w którym Prezes wraca do oskarżeń dziennikarzy o pisanie za "niemieckie pieniądze". Tym razem mamy do czynienia z - Państwo wybaczą niemieckie słówko - majstersztykiem. Dopiero co media zaczęły nieśmiało wracać do swej normalnej w demokracji roli, czyli do patrzenia władzy na ręce, a już Prezes zatroszczył się o to, żeby przypadkiem dzienikarze nie zaczęli przychylniej patrzeć na największą partię opozycji. Media to w XXI wieku wielka siła, więc efekt murowany. Finezji temu posunięciu dodaje fakt, że Prezes nie będzie musiał wymyślać nowych bon-motów na wieczór wyborczy. Stare będą pasowały jak ulał.
Panie Prezesie, pokazał mu Pan miejsce w szeregu. Nie będzie zastępca, choćby nie wiadomo jak ambitny, wyręczał Pana w realizacji strategicznych celów!
Inne tematy w dziale Polityka