Nie ma skutku bez przyczyny. Tak mawiała moja mama. Jednak Abraham Foxman, szef żydowskiej Ligi Przeciwko Zniesławieniom (ADL), ma pretensje do rządów wielu państw o to, że wzrasta w nich fala antysemityzmu.
Foxman dostrzega, co prawda, że "pandemia antysemityzmu" może mieć jakiś związek z izraelskimi działaniami bojowymi w Strefie Gazy, ale i tak nie może pojąć, że ktoś może mieć zdanie przeciwne do żydowskiego.
Sytuacja w Strefie Gazy jest zamotana w ten sposób, że przypomina węzeł gordyjski. To fakt. Ale nie ma tam nic tak jednoznacznego, jak życzyliby sobie tego Żydzi. Racje rozłożone są po obu stronach (nie twierdzę, że po połowie).
Każde siłowe rozwiązanie sporu palestyńsko-izraelskiego, w obojętnie którą stronę, musi wywołać przeciwreakcję. To oczywiste i nie trzeba do tego politycznej III zasady dynamiki Newtona. Kto, jak kto, ale Żydzi powinni wiedzieć o tym najlepiej.
Jednak Foxman nie tylko dziwi się, lecz stawia na cenzurowanym konkretne kraje, tj. Wenezuelę, Grecję, Francję, Danię, RPA, Włochy i Turcję. Powód? Np. wezwanie do bojkotu żydowskich firm.
Już chyba najwyższy czas wprowadzić ogólnoświatowy zakaz krytyki Żydów w jakiejkolwiek formie. Eli Barbur, jak sądzę, byłby z takiego rozwiązania bardzo zadowolony.
Inne tematy w dziale Polityka