Ja jestem technicznie głupia. To znaczy pomijam umiejętność wymiany świec w samochodzie, albo uszczelki w kranie, ale sprawy "niewidoczne" są dla mnie czarną magią. Nie wiem jakim cudem działają telefony komórkowe, telewizja, czy radio, chociaż teoretycznie wiedzę posiadam. No ale nie wystarcza ona do pojęcia tych rzeczy. Tym samym wylądowanie dzisiaj tego "robaka" na Marsie przeraża mnie totalnie. Bo skoro nie kumam zero-jedynek, to jak mam załapać coś, co nie ma kierownicy, a 8 miesięcy leci przez przestworza, żeby z prędkości iluś-tam tysięcy kilometrów na godzinę wylądować tak "pstryk" nie mając sprzęgła, hamulca i przedniej szyby. I jak to jest, ze teraz bedą temu "robalowi" zmieniać oprogramowanie z tego operującego lotem na ten badający skałki? I którędy? Tłumaczenie, że będzie to trwało 20 godzin zupełnie mnie nie uspokaja. Nawet dodatkowo niepokoi. A dodatkowo powiedzieli dzisiaj, że ten poprzedni "robal", który tam wylądował to miał jeździć w zamysłach 3 miesiące, a jeździ już 8 lat. No sorry, ale ja tego nie ogarniam. A jak się "chłopaki" spotkają? Poza tym mam jakieś takie abstrakcyjne uczucia... Szkoda mi ich. Bo jakoś tacy samotni są. Personifikacja jest nawet silniejsza od braku zrozumienia.
Ja nie wiem co z tego będziemy mieli, po co chcemy wiedzieć, czy na Marsie jest/była woda, co to da naszej cywilizacji i jak to wykorzystamy.
Nie zmienia to faktu, że patrzenie na euforię pracowników NASA w momencie potwierdzenia lądowania "robala" miało siłę wzruszającą.
Inne tematy w dziale Rozmaitości