Odczytano dzisiaj wyrok dla tego łagodnie i mało demonicznie wyglądającego pana obywatelstwa norweskiego. Nie będę się tutaj rozwodzić na temat wymiaru kary i systemu prawnego tego skandynawskiego państwa, bo to już zostało tysiące razy przerobione. Mnie zastanowiła jedna rzecz...
Po co taki facet, który zamordował 77 osób w sposób straszny, przyznał się do tego, pragnie zostać wsadzony do więzienia dla uświęcenia swych przekonań, ma minę, jakby to on wygrał oraz drwi ze wszystkich ... ma adwokatów? Jaka była ich rola? Nie musieli go bronić, bo on sam tego nie chciał. Nie mogli go bronić, bo się przyznał, nie należało do nich udowodnienie, że był niepoczytalny, bo nie był. Miał pełną świadomość tego co robi. A było ich tam chyba troje. I dlaczego on im nie powiedział "Sorry kochani, ale nie jesteście mi potrzebni"? Jeszcze raz pytam jakie właściwie było ich zadanie i co mieli do powiedzenia?
Ja bym chciała kiedyś zapoznać się z mową tych obrońców. Jakąkolwiek.
Inne tematy w dziale Rozmaitości