Przeczytałam dzisiaj ogłoszenie gazetowe w rubryce "praca". Brzmiało m/w tak: "Agencja pocztowa przyjmie studentkę/studenta do do obsługi w okienku. Wymagane czynne prawo jazdy i własny samochód".
Nie to żebym długo się zastanawiała nad sensem tegoż anonsu, ale przyznać trzeba, że zagadkowym on jest.
W pierwszej chwili przyszła mi do głowy moja koleżanka z roku, która zrobiwszy prawo jazdy dostała od ojca "malucha". Jak dzisiaj pamiętam - był biały. Duma koleżankę rozpierała, tyle że mieliśmy rozwalone wszystkie przerwy i okienka, ponieważ umiała skręcać tylko w prawo, więc spędzaliśmy w bufecie godziny, by na jej łzawe prośby opracowywać plan powrotu do domu tak, by nie trzeba było skręcać w lewo. Doszło to tego, że wieczorem zastanawiałam się gdzież to Aśka ma następnego dnia jechać, jaka ulica jest rozkopana i która jednokierunkowa, żeby sie dziewczę nie zgubiło w mieście.
No i weźmy teraz taką moja koleżankę ze statusem studentki, która chce dorobić w zwyczajnym okienku pocztowym. No nie da się, bo mimo czynnego prawa jazdy i posiadania samochodu nawet się nie zgłosi, ponieważ a nuż każą jej skręcać w lewo. Jest to jawne dyskryminowanie ludzi chcących zrobić karierę i wystartować z poziomu pracownika obsługującego opłaty za światło.
Pozostając z całym szacunkiem dla osób pracujących w takim charakterze chciałam zapytać dlaczego w ogłoszeniu nie dodano wymagań typu: znajomość języka węgierskiego, wzrost powyżej 170cm i/lub zaświadczenie o rekordzie szkoły w pływaniu stylem klasycznym na setkę.
Automatem można przenieść to na nasze życie polityczne. Jeśli mamy np. wakat na krześle posła lub senatora nie robimy jakichś tam roszad, że wchodzi drugi w kolejności po głosowaniu, tylko partia daje ogłoszenie do gazety o treści "Zatrudnię Posła/Senatora do pracy siedzącej. Wymagana znajomosć obsługi blendera i własna drabina".
Ja bym się zgłosiła. Spełniam warunki.
Inne tematy w dziale Rozmaitości