Chevalier Chevalier
158
BLOG

Chyży lot postkomunizmu

Chevalier Chevalier Polityka Obserwuj notkę 74

Po lekturze tego czegoś chce się to śmiać, to patrzeć z politowaniem na autora. I pozostaje zamyślić się nad kondycją polskiej polityki, gdzie jeden z animatorów kampanii wyborczej Jarosława Kaczyńskiego bez żenady pokazuje, że ma swych wyborców za gromadę durniów. Albo załganych do cna cyników. Najpewniej po trosze i tych, i tych, tak jak PiS jest teraz po trosze prawicą, po trosze lewicą, po trosze korporacją spoconych politycznych japiszonów z lepkimi rączkami, a po trosze cyrkiem z clownami fikającymi potrójne salto.

Marek Migalski: Postkomunizm żyje!

Wyjaśniło się zatem, co się stało z postkomunizmem. Błędnie napisałem, że 21 czerwca postkomunizm się skończył. Postkomunizm się nie skończył - on się przemieścił. Jednym zdaniem Jarosława Kaczyńskiego postkomunizm zmienił desygnat, z SLD na PO, a raczej na samego Bronisława Komorowskiego. Najtężsi socjolodzy by tego nie wymyślili, co wymyślił politolog Marek Migalski - zjawisko przedstawiane jako niemal odrębny typ ustroju politycznego i ekonomicznego może się dowolnie a  błyskawicznie przemieszczać, zaś głównym kryterium wyróżnienia tego zjawiska jest to, kto komu udzielił poparcia przedwyborczego.

Panie Migalski, jak to jest, że kiedy Włodzimierz Cimoszewicz i Marek Belka kogoś popierają, to ten ktoś staje się postkomunistą, a jeśli komuś poparcia udzielają Leszek Miller i Włodzimierz Czarzasty, to już o postkomuniźmie popieranego nie ma mowy? A, rozumiem, Miller to lewicowy polityk starszo-średniego pokolenia, zaś Cimoszewicz to postkomunista. Skąd ta różnica? Pewnie stąd, że Miller stał za słynną "moskiewską pożyczką" dla SdRP, o którą raban podnosił Cimoszewicz. No to już wiemy, jak odróżnić postkomunistę od polityka lewicowego. Ale, ale, panie Migalski, skoro Czarzasty nie jest postkomunistą, to, rozumiem, afera Rywina była dęta? Raport Ziobry z rywinowej komisji już poszedł do niszczarki? Jeszcze nie?!  Śpieszcie się, do głosowania niewiele czasu zostało.

Dana przez Migalskiego egzegeza pojęcia postkomunizmu nastręcza i inne kwestie: jeśli Grzegorz Napieralski jednak otwarcie poprze kandydaturę Bronisława Komorowskiego, co wtedy? Czy dowiemy się, że postkomunizm tylko chwilowo opuścił SLD i Napieralskiego, by po krótkim błąkaniu się powrócić do matecznika? A jeśli jednak dojdzie do jakiejś formy POPiSu - czy wtedy jedno zdanie Jarosława Kaczyńskiego wystarczy, by postkomunizm, jak ręką odjął, opuścił  polityków PO? A jeśli - przypuśćmy - jakaś frakcja wyłamie się z PiSu, to postkomunizm też na nią spłynie? Czy postkomunizm będzie już tak wędrował, w zależności od projektowanych przez sztabowców PiSu politycznych aliansów i rozgrywanych akurat w danym momencie konfliktów?

Marek Migalski nie pierwszy raz pokazuje, że w formułowaniu nieoficjalnego, czy może półoficjalnego przekazu propagandowego PiSu posuwa się do groteskowości pomieszanej z bezczelnością i traktowaniem odbiorców tego przekazu jako ciemnego ludu, który kupi dowolne badziewie. Migalski w tym przekracza granice, których nawet Jacek Kurski nigdy by nie przekroczył. Może Migalski robi coś na miarę swych ambicji i talentów?  Nie wątpię zresztą, że ten komunikat, który wyborcom Kaczyńskiego Migalski przekazał, rozejdzie się i będzie traktowany jako wykładnia uzupełniająca do obecnych deklaracji pana prezesa i kandydata. Do czasu ogłoszenia kolejnej wykładni, może jeszcze przed głosowaniem.

Chevalier
O mnie Chevalier

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (74)

Inne tematy w dziale Polityka