Redaktor Joanna Lichocka postanowiła zostać uczonym socjologiem, badającym korelacje między wynikami wyborów prezydenckich a stanem żamożności i przynależnością do grup społecznych. Jak widać z jej artykułu, dość łatwo zostać uczonym socjologiem. Wystarczy przeczytać artykuł w Gazecie Wyborczej o preferencjach wyborczych warszawskiego osiedla Miasteczko Wilanów, typowego zamkniętego osiedla "nowej klasy średniej", i uzupełnić intuicyjnym przeświadczeniem, że w podobnych miejscach preferencje te były podobne. I podlać to sosem sarkazmu, jak to Bronisław Komorowski zyskał rekordowe poparcie w więzieniach i aresztach śledczych.
Analizowanie wyników wyborów przynosi wnioski zaskakujące. W mediach słyszeliśmy o okręgach wyborczych, w których kandydaci zdobyli najwięcej głosów i w tym rankingu – jak wiadomo – zwyciężyło warszawskie osiedle Miasteczko Wilanów, gdzie Bronisława Komorowskiego w dwóch komisjach zlokalizowanych przy Świątyni Opatrzności Bożej poparło ponad 80 proc. [84 %, dopisek mój] mieszkańców. Był to bodaj najlepszy lub jeden z najlepszych wyników w Polsce. O mieszkańcach miasteczka stało się głośno, a „Gazeta Wyborcza” poświęciła osiedlu reportaż.
Okazuje się jednak, że można by się pokusić także o reportaż z całkiem innego miejsca, które w Warszawie miało wynik jeszcze lepszy i które być może dzierży palmę pierwszeństwa w skali kraju. W komisji wyborczej w areszcie śledczym na Ursynowie Bronisław Komorowski zdobył nieco ponad 93 proc. głosów, gdy Jarosław Kaczyński niespełna 7 proc. Oto wyzwanie dla socjologów i publicystów – skąd ta jednomyślność aresztantów?
Cały ten passus ma podtytuł "Aresztanci na szczycie". Och, co za sztych, pani redaktor, jaki oryginalny, przestępcy głosują na Komorowskiego, wiemy, wiemy, głosują na "front obrony przestępców". Okazuje się jednak, że można by się pokusić także o reportaż z całkiem innego miejsca, które w Polsce miało wynik jeszcze lepszy, i które na pewno dzierży palmę pierwszeństwa w skali kraju. Wiadomo, w jakim okręgu wyborczym Bronisław Komorowski uzyskał w II turze najwyższe poparcie - gmina Czyże, w powiecie hajnowskim - 93,01 %. Łatwo to było sprawdzić, zamiast ośmieszać się stwierdzeniem: W mediach słyszeliśmy o okręgach wyborczych, w których kandydaci zdobyli najwięcej głosów i w tym rankingu – jak wiadomo – zwyciężyło warszawskie osiedle Miasteczko Wilanów.
W gminie Czyże w ogóle bardzo, ale to bardzo nie lubią Prawa i Sprawiedliwości - w ostatnich wyborach parlamentarnych partia ta uzyskała tam 1, 4 % (słownie: jeden przecinek cztery procent) głosów. Gmina ta jest społecznym przeciwieństwem Miasteczka Wilanów - biedna, z ubogą infrastrukturą. Ale mieszka w niej największy odsetek Białorusinów spośród wszyskich gmin kraju. Nie tylko zresztą białoruska mniejszość gremialnie poparła Komorowskiego.* I pani redaktor Lichocka może powinna nie tylko bić się z myślami, jakby tu "nowych wielkomiejskich" przekonać do głosowania na PiS, ale i poddać swej imaginacji kwestię, jak do głosowania na tę partię zachęcić mniejszości narodowe. To może być jeszcze bardziej herkulesowe wyzwanie.
Nie neguję, że "nowa klasa średnia" w większości głosuje na PO. Warto jednak takie korelacje między przynależnością do poszczególnych grup społecznych a politycznymi preferencjami niuansować. Wśród wyborców PiS też jest spora grupa japiszonów, całkiem zasadnie kwalifikujących się do określeń typu "lemingi" i "wyształciuchy". Grupa ta jest szczególnie silnie reprezentowana wśród proPiSowskich blogerów salonu24. Z kolei na PO głosuje wielu ludzi nie bardzo dających się nazwać 'beneficjentami neoliberalnego kapitalizmu". I nie chodzi tu tylko o przedstawicieli mniejszości narodowych.
* Pozwolę sobie zacytować samego siebie
Inne tematy w dziale Polityka