PiS krzepnie. Wybór nowych władz wskazuje, że kierunek obrany jeszcze przed przyśpieszonymi wyborami a może nawet zaraz po wybuchu tzw. seksafery i poprzedzającej ją awanturze z tasmami Renaty Beger będzie kontynuowany. W każdym bądź razie od momentu, kiedy Kaczyński zdał sobie sprawę, ze w tej koalicji racjonalnie nie da sie rządzić. Od tego momentu PiS skręciło mocno na prawo by zgarnąć w swoje szeregi tzw. przystawki i zaadoptować je do profilu ideologicznego dawnego PC. PIS jest ostro krytykowany za tzw. pecyzację. Działaczy wywodzących się z PC nazywa się nawet zakonem. Zresztą wcale niezła to ksywka. Ja bym sie nie obrażała za nią. Cenię dawne PC. Pilnie swego czasu obserwowałam jak rosnie w silę. Podobał mi sie program tamtej partii... i z podziwem patrzyłam jak buduje swoje struktury terenowe. Zdaje się, ze powołanie AWSu było takim przegrupowaniem po prawej stronie polskiej sceny politycznej. Kretym drogom tworzenia się polskiej prawicy i centroprawicy warto chyba poświęcić odrebne eseje. Zresztą w jednym z wywiadów, gdzies chyba tak po objęciu fotela premierowskiego Kaczyński powiedział, ze jego celem jest budowa mocnego PISu... silnej partii. Troche mnie ta wypowiedź oburzyła, bo uważałam, ze premier powinien mysleć o budowie silnego zmodernizowanego i przyjaznego obywatelom państwa... a nie partii. Takie rzczy nalezy robic w opozycji... i Kaczyński chce to robić. Bedzie miał po temu wiele instrumentów. Pierwszym, najporęczniejszym i najlepszym będzie oczywiście krytyka obecnej koalicji. Myślę też że na dobre PiSowi wyjdą prace komisji. Coś tak podejrzewam, że komisja do sprawy wyjasnienia śmierci Blidy... będzie drugim strzałem samobójczym dla ugrupowań które ją powołały. Prestigitatoskie umiejętności Kalisza być może spowodują, ze tym razem strzał tylko zrani a nie zabije. To jednak nie spodziewam się by ta komisja zaszkodziła PISowi.
Wracając jednak do nowych władz. One mi sie podobają. Ten Wybór wydaje mi się racjonalny, przemyślany i bardzo konsekwentnie trzymający się kierunków wytyczonych po kryzysie który uniemozliwił PISowi rządzenie. Myslę o taśmach Beger - bo to wtedy nastąpił kres koalicji PiS-Samoobrona-LPR.
- Ziobro, młoda, medialna twarz bardzo efektywnego polityka. Nie bez znaczenia jest, że wygrał wybory w Krakowie. Pamietamy jak było. Okrzyknieto nawet jego przegraną... nikt nie wierzył, ze wygra.
- Kuchciński, wygrał wybory w okręgu krośnieńskim. Zdecydowany lider w swoim regionie. Ważnym regionie, wszak to połowa ściany wschodniej. Ściana wschodnia to żelazny elektorat PiSu. Tam Ludwik Dorn pasuje jak pięść do nosa. Przepraszam... ale taka jest prawda.
- No i pani Natalii - Świat. We Wrocławiu pierwszym w barwach PiSu był Kazimierz Michał Ujazdowski - 73.416 głosów. Pani Aleksandra Natalli-Świat - 21.999 głosów. Jej wybór spotkał sie z takim oto komentarzem w wrocławskiej edycji Gazeta.pl: Po raz drugi w Sejmie. Jedna z największych niespodzianek poprzedniej kadencji - jako parlamentarna debiutantka została szefową sejmowej komisji finansów publicznych. Dzięki temu w tych wyborach startowała już nie z trzeciego, lecz drugiego miejsca, co pozwoliło jej znacznie poprawić wynik sprzed dwóch lat. Wrtedy dostała tylko 5 tys. głosów. W Sejmie byłą bliską współpracowniczką szefa klubu parlamentarnego PiS-u Marka Kuchcińskiego. Ja osobiście postrzegam ją jako jeden z mądrzejszych głosów w PIS. Wydaje mi się, że nieźle rozumie finanse publiczne i sprawy gospodarcze. Stanowczo jednak była w tych swoich wypowiedziach powściągliwa. Może teraz będzie bardziej rozmowna. Jest ładną wzbudzającą sympatie kobietą. To ważne. Szczególnie jeśli jednym z głównych kreatorów sceny politycznej jest ciągle telewizja.
No... ale Ujazdowskiego żal... W takiej kreacji PISu jaka wyłoniła się z wczorajszych wyborów na Nadzwyczajnym Kongresie nie ma nic... albo jest bardzo mało dla inteligencji. I może to jest szansą dla wygnańców z PiSu. Ujazdowskiego, Zalewskiego i Dorna... Utworzenie porozumienia czy stronnictwa centro - konserwatywnego... (nie wiem co stało się formalnie z SKLem?) i reprezentowania tej części społeczeństwa umownie zwanej inteligencją, która nie widzi siebie ani w PO ani w LiD. Jeden z panów już dziś powinien szykować się do startu w wyborach prezydenckich. Oczywiście nie wygra ich... ale wypromuje swoje stronnictwo. "Bo do tanga trzeba dwojga"... tak jest skonstruowana "czapka" naszego państwa. Mimo okrzepnięcia dwóch dużych partii... nie widać szans by w wyborach proporcjonalnych, któraś z nich zdolała osiągnąć wynik pozwalający jej na samodzielne rządy.
[cytat z dorn.blog.onet.pl (...) to nie wybory prezesowskie uważam za najbardziej znaczące dla kierunku, który dzisiaj zaakceptowała Rada Polityczna. Bardziej znamienne są wskazania tych, którzy awansowali uzyskując mocą jednoosobowej decyzji prawo do udziału w posiedzeniach Komitetu Politycznego. Kiedy parę tygodni temu w jednym z wywiadów powiedziałem, że pan poseł Marek Suski jest wschodzącą gwiazdą i nową twarzą mojej partii na obecnym etapie jej rozwoju, paru partyjnych kolegów, których zdanie wielce sobie cenię, zarzuciło mi, że przesadziłem ze złośliwymi kpinami. Nie przyjmowali do wiadomości, że bardzo dobrze, lepiej niż oni, znam prezesa PiS i w ogóle partię, i że powiedziałem to, co powiedziałem zupełnie poważnie, odwołując się właśnie do tej wiedzy. A to pan Suski, który ostatnio wbił się w świadomość Polaków odpowiedzią na pytanie dziennikarza z „Faktów” TVN o etyczne dylematy zapłodnienia In vitro stwierdzając: „ja tam swoje dzieci zrobiłem normalnie”, awansował do rangi zastępcy członka Komitetu Politycznego (posłowie PiS znają szereg innych, równie wyrazistych wypowiedzi posła Suskiego z trybuny sejmowej). Zawsze uważałem, że ten typ rozumienia intelektualnego świata oraz mentalności i wrażliwości kulturowej, który uosabia poseł Suski, ma, owszem, prawo być obecny w PiS, ale powinno się go traktować na zasadzie dobrodziejstwa inwentarza i nadmiernie nie eksponować, tak z powodów zasadniczych, jak i taktycznych. Drugą, może zbyt słabo zarysowaną płaszczyzną sporu z Jarosławem Kaczyńskim, był mój sprzeciw wobec narastającego procesu, który pozwolę sobie nazwać susłoizacją Prawa i Sprawiedliwości. Susłoizacją polityczną, intelektualną i kulturową. Dziś sądzę, ze te dwa zjawiska (epifenomenalizacji członków kierownictwa PiS oraz intelektualno-kulturowej susłoizacji partii), a zatem też dwie płaszczyzny mojego sporu z prezesem Kaczyńskim są ściśle ze sobą powiązane, tak pod względem przyczynowo-skutkowym, jak i funkcjonalnym. Napisawszy to, co powyżej, przydeptuję gardło mej pieśni i deklaruję, że przez długi czas o tym, co mi się w PiS-ie nie podoba, będę milczał. nie zrobię nic, co by mogło zaszkodzić powrotowi mojej partii do władzy. Nawet tego wpisu by nie było, gdyby nie wypowiedzi prezesa Kaczyńskiego oraz innych osób z kierownictwa partii na mój temat. Jeżeli partia zsusłoizowana okaże się skuteczna w walce o władzę, to pierwszy przyznam rację Jarosławowi Kaczyńskiemu. Jeśli nie – to w odpowiednim czasie podejmę odpowiednie działania.
Wykształcenie: administratywistka,(magister administracji po studiach na Uniwersytecie Warszawskim) b. samorządowiec...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka