Trwa bal! Elity tańczą na trupie Solidarności. Leży trup! Radujmy się śpiewają elity. Bal omal został nie przerwany w okresie 2005-2007. Jarosław Kaczyński niczym mściciel próbował spacyfikować nieposłuszne elity – wyczyn się nie udał. Czy myślał, że reguły są czyste? System, który próbował stworzyć, miał za zadanie odbudować pozycję Polski, lecz media te ambicje wyśmiały - w pierwszej kolejności oczerniając prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Zabieg się nie udał – nie zabito też pamięci o prezydencie, jednak skutecznie podzielono naród. A sam Kaczyński skoncentrował się zbyt mocno na walce z konkurentami politycznymi, nie wykorzystując świetnej prosperity gospodarczej. Dał amunicję mediom.
Narracja walki, którą udanie grały media, a także sam Jarosław Kaczyński – Polska Liberalna kontra Polska Solidarna – cały czas zajmowała nasze umysły. I ta narracja umiera na naszych oczach. Kaczyński wycofał się z narracji politycznej, która bazowała na prostej logice – gdzie dwóch się bije, czyli PO versus PiS – to obaj na tym korzystali. Kaczyński chce teraz zjednoczyć naród, nastawić go wobec wyzwań jakie przed nami stoją. To nie naiwność, ale bazowanie na zmęczeniu Platformą. Donald Tusk jest tak słaby, że budowa przekazu związanego z niepodległością ma sens. Ludzie zobaczyli, że elity nic nie chcą dać w zamian. Jak był kryzys, tak zawsze on jest. Nawet jak rośnie eksport, to nie przekłada się to na pensje zwykłych szaraków. Kaczyński wie, że system stworzył sobie błędne przeświadczenie o swojej sile, gdzie podstawa piramidy społecznej to nadal więcej biednych i sfrustrowanych, niż pomyślnie zarabiających. Brakuje mu jeszcze głosów niezdecydowanych, lecz i na to może przyjść pora.
Salon III RP z kolei się tego nie nauczył, nie narzucił wyborcom nowej polityczno-marketingowej sztuczki, raczej warując na pozycji straszącego Kaczyńskim. A gospodarka nie znosi próżni, brak skuteczności politycznej w przełożeniu na pomyślność gospodarstw domowych daje ludziom do zrozumienia, że salon się nimi brzydzi, nie chce ich pomyślności. To nastawienie pana wobec czarnucha, to nastawienie szlachty wobec chłopstwa. Kaczyńskiego boją się kompletne miernoty intelektualne, nie rozumiejące, że jedna osoba, polityk tej miary, co Kaczyński nie jest żadnym zagrożeniem dla demokracji. To raczej kwestia tego kogo wolą wyborcy. W trudnych czasach liczą się jednostki pewne siebie, pokazujące, gdzie jest wróg. Ich skrzywiony obraz polityki zamknął elity w pułapce, gdyż zamiast być opiekunem mas, próbowały się wybić w roli ciągle pouczającego choć nie dającego nic w zamian, co najwyżej zmuszając do wyjazdu za granicę. Zapominając, że ludzie nie chcą awansu do salonu, ale więcej pieniędzy w portfelach. Nie rozumiejąc zmiennej dynamiki społeczeństwa, widzą jak maleje poparcie dla PO schodzące do 20% w sondażach. Ale ciągle oddają się nieustannemu dywagowaniu, czy Tusk się utrzyma, czy Schetyna go wykończy robiąc mu rokosz w partii? Im nie zależy na pomyślności kraju, gdyż sami mają nabite kabzy. To raczej kwestia, jak się ustawić wobec nowego rozdania. Wejdźmy na chwilę w myślenie salonu III RP.
Cwaniaczki po 1989 roku, które dzięki układom świetnie się wybiły. Dzieci pułkowników i partyjnych funkcjonariuszy umiejące wykorzystać nowe otwarcie dla utrzymania wpływów politycznych. I nie tylko, gdyż elity solidarności miały jeszcze więcej interesów, aby Kiszczak i inni byli wolni. Intelektualnie są tępi, ale myślą o sobie więcej niż wypadałoby. Nie osiągnęli nic, choć szczycą się wejściem do NATO, do Unii Europejskiej, a w sumie to był mechanizm kalki. Wszystko skopiowano, podporządkowano się nowym dyspozycjom. Zagrożeniem stała się polskość, indywidualizm w oparciu o tradycję. Wszystko to, co zbudowało karnawał Solidarności. Nie chcieli powtórki z tamtego błędu, ponieważ zasoby są ograniczone a polityka polega na tym, aby tak dzielić żeby nam zostało najwięcej. Dla wielu wejście w pobliże salonu wymaga niezwykle rozbudowanej postawy uniżoności. Jednak pamiętaj – zawsze będą patrzeć na ciebie jak na parweniusza. To normalne – w każdym państwie dochodzi do zastępowania starych elit, nowymi elitami. Obecna walka nie wygląda inaczej. Tak było, jest i będzie wszędzie.
Społeczeństwo przez cały ten czas od 1989 roku podlegało różnym sztuczkom, nie mającym jednego – politycznej skuteczności na miarę budowania potężnego państwa. Niemcy przegrały dwie wojny światowe, a jednak są dzisiaj jedną z najpotężniejszych gospodarek na świecie, na dodatek to Niemcy dyktują Europie warunki. Inaczej było z Japonią, ale kraj był zupełnie zniszczony po 1945 roku, i co? Elity tego kraju działały w myśl budowy popytu wewnętrznego i ochrony własnego rynku, co w połączeniu z bardzo nowoczesną gospodarką dało światowej klasy potencjał. A Polska? Historie bardzo dobrze znamy, nie wiele jest państw, które pozbywają się własnego przemysłu.
Teraz znajdujemy się na moment przed być, lub nie być Tuska. Trwają dywagacje jak się ustawić, jeśli zastąpi go Schetyna. Nawet pałac prezydencki wydaje się zdystansowany wobec naszego Sun of Peru. Po dymisji Noska zwalczającego Skrzypczaka, oceniam ten ruch na zwycięstwo obozu premiera. Ale walka nie jest wyrównana, po odsunięciu Gowina, okrążeniu Schetyny, nadszedł cios – wyleciał Nowak. I jakie mają dla nas znaczenie te zabawy? Prawie żadne, ale są śmiertelnie istotne dla salonu, bo decydują o podobnie jak Tuska, być i nie być właśnie ich. Teraz nowe rozdanie może okazać się bardzo decydujące, a w tym wszystkim pikanterii dodadzą Rosjanie.
Ludzie widząc walkę na samej górze ocenią obecną koalicje PO-PSL raczej bardzo negatywnie. Platforma zjedzie poniżej 20%, i to już nie długo. Ludzie mają dość władzy, która zajmuje się tylko samą sobą. Do kwietnia, kiedy będą ustalane miejsca na listach do parlamentu europejskiego, okaże się, że nie ma o co się bić jeśli się tak stanie. Powstanie scenariusz budowy nowej formacji, do której dołączą odpadki z PO, jak Gowin i nadający ton Schetyna – klamrą spinającą może się okazać prezydent Bronisław Komorowski, gdyż jest spora część narodu, któremu niestety wystarczą dobroduszne uśmieszki prezydenta – oyca nałodu.
Czy scenariusz będzie negatywny dla nas? Tusk zostanie zastąpiony przez kogoś nowego, albo powstanie rząd techniczny do czasu przedterminowych wyborów, na które liczy też SLD. Inny scenariusz jest znacznie prostszy, bardziej przewidywalny. PO dotrwa do 2015 roku, ale z bardzo niskim poparciem, które będzie oscylować około 15%, i resztkami sił będzie walczyć żeby tylko mieć więcej niż SLD. Uważam, że pod wpływem już widocznego zbytniego zainteresowania walkami wewnętrznymi w partii Tuska, wątpliwe żeby wyborcy nagle uwierzyli w odnowę tej partii po rekonstrukcji. Salon zagra jednak mediami na całej linii. Najbliższa seria wyborów zadecyduje o losie Polski na lata. Szkoda tylko, że w tym wszystkim nie liczy się zwykły Polak.
Pomyślcie, i odrzućcie przez chwilę logikę salonu, nawet jeśli do niego należycie. Co nam po Tusku? Co nam po Komorowskim? Co nam po Michniku? Ich wszystkich kiedyś nie będzie, nawet Kaczyński kiedyś umrze. Co więc stanie się Polską, jeśli cała ta walka jest wielkim marnotrawstwem sił, a stracimy Polskę?
Mam marzenie. Nie jestem zwolennikiem PiS, ale paradoksalnie chciałbym, aby osiągnął miażdżące zwycięstwo razem z Solidarną Polską. Takie, które da im więcej niż 50% poparcia, takie, które otworzy szansę na całkowitą reformę tego kraju. Ten jeden raz trzeba dać na taką szanse. Szanse na zupełną przebudowę, gdyż elity III RP pchają nas ku upadkowi. Widzi to każdy. Może Kaczyński nie jest idealny, ale moje pokolenie, a jestem młody – nic wam nie zawdzięcza!!!
Doktor nauk humanistycznych w dyscyplinie historia oraz politolog. Zajmuje się badaniem okresu od 1945 do 1989 r. Interesuje się również bezpieczeństwem narodowym, strategią i teoriami stosunków międzynarodowych. Zawodowo zajmuje się archiwistyką.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka