Taki jest prawdziwy obraz państwa Donalda Tuska. To nie jest moje, czy tam Twoje państwo. To państwo tych, którym się udało, a reszta żyje w biedzie lub bez większych widoków na wzrost zamożności.
Jak podaje „Rzeczpospolita” pół miliona polskich dzieci nie dojada, są pozbawione często drugiego posiłku, a rodziców nie stać na produkty lepszej jakości. A 450 tysięcy dzieci nie ma wszystkich podręczników, ponieważ co oczywiste nie stać na nie rodziców. A co za tym idzie, 1, 4 miliona z nich nie może liczyć na dokształcanie się w postaci kursów i innych zajęć pozaszkolnych.
Taka sytuacja powoduje olbrzymią lukę rozwojową naszych dzieci w porównaniu z tymi w innych, bardziej zamożnych państwach. Nie mówiąc o możliwości utraty szans rozwojowych, a nawet zejścia na drogę przestępczości. Na domiar złego równie źle wygląda kwestia zdrowotna, gdzie 450 tysięcy dzieci nie może korzystać z leczenia u specjalistów, a 600 tysięcy z dentysty. Dosłownie w biedzie żyje 1,4 miliona dzieci z ogólnej liczy 8,9 miliona!
Co więcej „Rzeczpospolita” wskazuje, że państwo wydaje obecnie 210 miliardów na emerytury i renty, kiedy na młodszych przyznaje tylko 30 miliardów złotych. Nasz system jest skierowany w zupełnie inną stronę. Nie opłaca się posiadać dziecka, gdyż nawet lepiej finansowany przez państwo jest pogrzeb niż dalszy rozwój potomstwa.
Trzeba podkreślić, że chociaż utrzymanie całego systemu emerytalnego jest niezwykle ważne, gdyż Ty lub ja także z niego będziemy korzystać, to nie ulega wątpliwości, że faktyczna inwestycja powinna iść na młodszych, którzy w przyszłości będą ten system dalej utrzymywać.
Powraca pytanie, czy tak zwana sprawiedliwość społeczna nie była oszustwem, gdzie wielu poszło na przedwczesne emerytury, a teraz mimo pobierania świadczenia emerytalnego jeszcze dorabia zabierając pracę młodym, którzy musza jej szukać za granicą? Czy nie był to sposób ułaskawienia pewnych grup społecznych przez polityków w zamian za poparcie wyborcze? Teraz taka lekkomyślność może nas kosztować utratę szans rozwojowych, gdyż rolą państwa od góry do dołu dzięki samorządom jest stworzenie sumy szans rozwojowych dla każdej jednostki.
Taka skuteczna aplikacja pomocy, czy to w dostępie do taniej żywności, podręczników, czy leczenia dla dzieci to inwestycja w ich przyszłą pracę i konsumpcję. Trzeba się zastanowić skąd problemy młodego państwa, które zaskakująco szybko się starzeje? Czy nie należałoby skierować większej puli środków na młodszych? Czy nie należałoby zreformować oświatę, tak żeby nie była źródłem zysków dla korporacji wydawniczych? Czy nie lepiej byłoby wprowadzić obowiązkowej opieki lekarskiej i dentystycznej w szkołach?
W tym wszystkim jest tylko jedna pułapka. Zwiększanie świadczeń na coraz starsze społeczeństwo, zwiększenie ich również na młodszych jest sensowne, jeśli budżet się znacząco bogaci z wpływów. Niestety nasi politycy często rozkładają ręce, szczególnie samorządowi, którzy nie rozumieją, że faktycznym źródłem zamożności jest PRACA, a nie kolejne lodowiska, boiska, chodniczki, alejki, fontanny. To wszystko ładnie wygląda, ale kto będzie z tego korzystał w przyszłości? Polityka ekonomiczna i społeczna w naszym państwie przypomina budowanie domu od komina, a nie fundamentów.
Źródło:
http://www.rp.pl/artykul/17,1083816-Biedny-jak-polskie-dziecko.html?p=1
Doktor nauk humanistycznych w dyscyplinie historia oraz politolog. Zajmuje się badaniem okresu od 1945 do 1989 r. Interesuje się również bezpieczeństwem narodowym, strategią i teoriami stosunków międzynarodowych. Zawodowo zajmuje się archiwistyką.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka