Kamil Sasal Kamil Sasal
4179
BLOG

Wojna: Polska i Ukraina kontra Rosja

Kamil Sasal Kamil Sasal Polityka Obserwuj notkę 0

10:36 PILNE

"Rada Najwyższa Ukrainy wprowadza gotowość bojową w całym kraju. Zwraca się też do Ukraińców, by stawiali się na wezwanie Wojskowej Komendy Uzupełnień. Tematem tajnego posiedzenia Rady Najwyższej była napięta sytuacja na Krymie i w innych częściach kraju. O decyzjach poinformował Andrij Parubij, sekretarzem Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony w rządzie Arsenija Jaceniuka."

Źródło:

http://wiadomosci.wp.pl/lbid,6121,title,Euromaidan-PR-strzaly-w-Symferopolu,nazywo.html

Zachód nie będzie bronił Ukrainy, ale Polska może to uczynić. Oczywiście tak się nie stanie, gdyż bylibyśmy w przypadku takiej wojny osamotnieni. Jednak, co jeśli gdyby tak się stało? Co gdyby doszło do realizacji poniższego scenariusza walki?

Ukraina wprowadza mobilizację swoich wojsk. Stacjonujący na Krymie batalion ukraińskiej piechoty zostaje otoczony i zniszczony. Kijów nie ma wyjścia i musi reagować, gdyż kolejne takie działania mogą zachęcać Moskwę do jeszcze śmielszych kroków. Dochodzi do szeregu incydentów, które wykorzystuje wojsko Federacji Rosyjskiej. I wkracza na wschód Ukrainy anektując najważniejsze miasta wschodniej części kraju, razem z Krymem. Rozpoczynają się walki. Dość szybko zostaje unicestwiona ukraińska flota. Czy Polska mogłaby przystąpić do wojny, której skutki na korzyść Rosji będą nam w przyszłości poważnie zagrażać?

Oczywiście zdaniem komentatorów Rosja nie pójdzie tak daleko, będzie chciała anektować Krym lub część wschodniej Ukrainy. Jednak jeśli stanie się inaczej, a wygodniej byłoby zająć całą Ukrainę, to mamy niezwykły precedens u naszych granic. Rosja może wykorzystać casus Kosowa, który został wydzielony z terytorium Serbii, a jego niepodległość uznana przez zachodnie państwa. W takim razie zajęcie części państwa ukraińskiego może być konsekwencją tamtych wydarzeń. A wojna 2008 roku w Gruzji jest tego szczególnym symptomem. Pamiętajmy też, że na Ukrainie jest 16 reaktorów jądrowych. Niektóre są blisko naszej granicy, co jeśli jakiś zostanie zniszczony podczas działań wojennych? Sytuacja na Ukrainie bardzo nam zagraża. Inny czynnik to próba sprowokowania Polski przez Rosję. Wystarczy, że nasza przestrzeń powietrzna zostanie naruszona i nastąpi zestrzelenie jakiegoś samolotu rosyjskiego. Inna możliwość to strącenie naszych maszyn, które ochraniają niebo nad Litwą. Co wtedy jeśli takie opcje nastąpią wciągu kilku miesięcy lub lat?

Czy lepiej przeciwdziałać działaniom Moskwy i grozić użyciem siły w stosunku do niej, zanim kolejne fakty dokonane będą działać na korzyść Kremla? Wysłanie wojsk na Ukrainę na wypadek zgody tego państwa na taki krok, musiałby zaangażować część naszych sił lądowych. Liczba czołgów nie jest porażająca. To tylko około 900 maszyn w skład, których wchodzi ponad 500 czołgów T-72 i 233 PT-91. Konstrukcje nowoczesne to Leopardy 2A4 w liczbie 128, wraz z pozyskiwanymi 116 pojazdami w wersji 2A5 i 2A4. Transportery opancerzone to około 1500 pojazdów, gdzie 380 Rosomaków choć jest siłą znaczącą, to przy uwzględnieniu całości wielkością mizerną, gdy się zważy, że reszta to dawne konstrukcje radzieckie. Czemu tak to podkreślam?

Do obrony własnego terytorium zawsze używa się najlepszych jednostek. A grozi nam ewentualny atak w przypadku zaangażowania z kilku kierunków. Z terytorium Białorusi, Obwodu Kaliningradzkiego oraz Morza Bałtyckiego. Te trzy kierunki bardzo mocno rozciągają naszą obronę, a to zawsze grozi rozerwaniem w jakimś punkcie frontu. W istocie Rosja ma więcej możliwości napaści lub niepokojenia Polski, co pokazuje, że ostatnie zachwyty nad polskim wojskiem, to bardziej podziw tego, co jest na papierze. To w istocie papierowy tygrys.

Udział Polski w takim konflikcie naraża nas na odwet z użyciem broni nuklearnej, a nawet jeśli nie, to zniszczeniem sił lotniczych i bombardowaniem własnego terytorium. Dlatego istotnym czynnikiem obronnym są nasze siły powietrzne, szczególnie 48 samolotów F-16. Należałoby się liczyć z kontrakcją z Obwodu Kaliningradzkiego, gdzie może stacjonować obecnie od 7 do 30 tysięcy rosyjskich żołnierzy. Siły białoruskie choć są znacznie słabsze od polskich, to pomimo tego zależne od wsparcia rosyjskiego i mogą z powodzeniem nacierać na Warszawę. Tym bardziej, że część wojsk lądowych w przypadku wsparcia Ukrainy musiałoby operować również i na tym kierunku. Wymagałoby to pozbawienia się istotnej części wojsk. A byłoby to konieczne, jeśli gros sił rosyjskich maszerowałby w kierunku Kijowa, Lwowa, a także w kierunku południowej Polski.

Zbyt małe siły lądowe, lotnicze i morskie powodują, że jesteśmy w bardzo niekorzystnym położeniu, zważywszy na możliwość ataku z kilku kierunków. Dlatego udział Polski w ewentualnej wojnie Ukrainy z Rosją musi być wykluczony. A co jeśli Rosja pójdzie za ciosem?

Ukraina poprosiła o rozważenie przez NATO wariantów obrony swojego terytorium. Może i zostanie to rozważone, ale nie będzie miało żadnych konsekwencji. Czy ktoś powstrzyma Rosję?

Na razie wydaje się to mało realne. Rosja ma zbyt dużo środków gospodarczych i militarnych, by wyzyskiwać sytuację. Prezydent USA, Barack Obama nie ma zbyt wielu środków presji, a interwencja militarna wydaje się niemożliwa. Jednak Hitler działał podobną metodą faktów dokonanych, a odłożenie reakcji w czasie na takie zagrożenie oznacza, że na wschód od Polski powstaje imperium, które będzie się chciało zemścić. Zachód zawsze działał w sposób spóźniony, tak że scenariusz po Ukrainie, Polska – zaczyna rosnąć w naszych oczach. Prawidła brutalnej polityki międzynarodowej wróciły bardzo blisko naszych granic. Czy czeka nas w przyszłości wojna?

Zachód nie będzie bronił Ukrainy, ale Polska może to uczynić. Oczywiście tak się nie stanie, gdyż bylibyśmy w przypadku takiej wojny osamotnieni. Jednak, co jeśli gdyby tak się stało? Co gdyby doszło do realizacji poniższego scenariusza walki?

Ukraina wprowadza mobilizację swoich wojsk. Stacjonujący na Krymie batalion ukraińskiej piechoty zostaje otoczony i zniszczony. Kijów nie ma wyjścia i musi reagować, gdyż kolejne takie działania mogą zachęcać Moskwę do jeszcze śmielszych kroków. Dochodzi do szeregu incydentów, które wykorzystuje wojsko Federacji Rosyjskiej. I wkracza na wschód Ukrainy anektując najważniejsze miasta wschodniej części kraju, razem z Krymem. Rozpoczynają się walki. Dość szybko zostaje unicestwiona ukraińska flota. Czy Polska mogłaby przystąpić do wojny, której skutki na korzyść Rosji będą nam w przyszłości poważnie zagrażać?

Oczywiście zdaniem komentatorów Rosja nie pójdzie tak daleko, będzie chciała anektować Krym lub część wschodniej Ukrainy. Jednak jeśli stanie się inaczej, a wygodniej byłoby zająć całą Ukrainę, to mamy niezwykły precedens u naszych granic. Rosja może wykorzystać casus Kosowa, który został wydzielony z terytorium Serbii, a jego niepodległość uznana przez zachodnie państwa. W takim razie zajęcie części państwa ukraińskiego może być konsekwencją tamtych wydarzeń. A wojna 2008 roku w Gruzji jest tego szczególnym symptomem. Pamiętajmy też, że na Ukrainie jest 16 reaktorów jądrowych. Niektóre są blisko naszej granicy, co jeśli jakiś zostanie zniszczony podczas działań wojennych? Sytuacja na Ukrainie bardzo nam zagraża. Inny czynnik to próba sprowokowania Polski przez Rosję. Wystarczy, że nasza przestrzeń powietrzna zostanie naruszona i nastąpi zestrzelenie jakiegoś samolotu rosyjskiego. Inna możliwość to strącenie naszych maszyn, które ochraniają niebo nad Litwą. Co wtedy jeśli takie opcje nastąpią wciągu kilku miesięcy lub lat?

Czy lepiej przeciwdziałać działaniom Moskwy i grozić użyciem siły w stosunku do niej, zanim kolejne fakty dokonane będą działać na korzyść Kremla? Wysłanie wojsk na Ukrainę na wypadek zgody tego państwa na taki krok, musiałby zaangażować część naszych sił lądowych. Liczba czołgów nie jest porażająca. To tylko około 900 maszyn w skład, których wchodzi ponad 500 czołgów T-72 i 233 PT-91. Konstrukcje nowoczesne to Leopardy 2A4 w liczbie 128, wraz z pozyskiwanymi 116 pojazdami w wersji 2A5 i 2A4. Transportery opancerzone to około 1500 pojazdów, gdzie 380 Rosomaków choć jest siłą znaczącą, to przy uwzględnieniu całości wielkością mizerną, gdy się zważy, że reszta to dawne konstrukcje radzieckie. Czemu tak to podkreślam?

Do obrony własnego terytorium zawsze używa się najlepszych jednostek. A grozi nam ewentualny atak w przypadku zaangażowania z kilku kierunków. Z terytorium Białorusi, Obwodu Kaliningradzkiego oraz Morza Bałtyckiego. Te trzy kierunki bardzo mocno rozciągają naszą obronę, a to zawsze grozi rozerwaniem w jakimś punkcie frontu. W istocie Rosja ma więcej możliwości napaści lub niepokojenia Polski, co pokazuje, że ostatnie zachwyty nad polskim wojskiem, to bardziej podziw tego, co jest na papierze. To w istocie papierowy tygrys.

Udział Polski w takim konflikcie naraża nas na odwet z użyciem broni nuklearnej, a nawet jeśli nie, to zniszczeniem sił lotniczych i bombardowaniem własnego terytorium. Dlatego istotnym czynnikiem obronnym są nasze siły powietrzne, szczególnie 48 samolotów F-16. Należałoby się liczyć z kontrakcją z Obwodu Kaliningradzkiego, gdzie może stacjonować obecnie od 7 do 30 tysięcy rosyjskich żołnierzy. Siły białoruskie choć są znacznie słabsze od polskich, to pomimo tego zależne od wsparcia rosyjskiego i mogą z powodzeniem nacierać na Warszawę. Tym bardziej, że część wojsk lądowych w przypadku wsparcia Ukrainy musiałoby operować również i na tym kierunku. Wymagałoby to pozbawienia się istotnej części wojsk. A byłoby to konieczne, jeśli gros sił rosyjskich maszerowałby w kierunku Kijowa, Lwowa, a także w kierunku południowej Polski.

Zbyt małe siły lądowe, lotnicze i morskie powodują, że jesteśmy w bardzo niekorzystnym położeniu, zważywszy na możliwość ataku z kilku kierunków. Dlatego udział Polski w ewentualnej wojnie Ukrainy z Rosją musi być wykluczony. A co jeśli Rosja pójdzie za ciosem?

Ukraina poprosiła o rozważenie przez NATO wariantów obrony swojego terytorium. Może i zostanie to rozważone, ale nie będzie miało żadnych konsekwencji. Czy ktoś powstrzyma Rosję?

Na razie wydaje się to mało realne. Rosja ma zbyt dużo środków gospodarczych i militarnych, by wyzyskiwać sytuację. Prezydent USA, Barack Obama nie ma zbyt wielu środków presji, a interwencja militarna wydaje się niemożliwa. Jednak Hitler działał podobną metodą faktów dokonanych, a odłożenie reakcji w czasie na takie zagrożenie oznacza, że na wschód od Polski powstaje imperium, które będzie się chciało zemścić. Zachód zawsze działał w sposób spóźniony, tak że scenariusz po Ukrainie, Polska – zaczyna rosnąć w naszych oczach. Prawidła brutalnej polityki międzynarodowej wróciły bardzo blisko naszych granic. Czy czeka nas w przyszłości wojna?

 

Zachód nie będzie bronił Ukrainy, ale Polska może to uczynić. Oczywiście tak się nie stanie, gdyż bylibyśmy w przypadku takiej wojny osamotnieni. Jednak, co jeśli gdyby tak się stało? Co gdyby doszło do realizacji poniższego scenariusza walki?

Ukraina wprowadza mobilizację swoich wojsk. Stacjonujący na Krymie batalion ukraińskiej piechoty zostaje otoczony i zniszczony. Kijów nie ma wyjścia i musi reagować, gdyż kolejne takie działania mogą zachęcać Moskwę do jeszcze śmielszych kroków. Dochodzi do szeregu incydentów, które wykorzystuje wojsko Federacji Rosyjskiej. I wkracza na wschód Ukrainy anektując najważniejsze miasta wschodniej części kraju, razem z Krymem. Rozpoczynają się walki. Dość szybko zostaje unicestwiona ukraińska flota. Czy Polska mogłaby przystąpić do wojny, której skutki na korzyść Rosji będą nam w przyszłości poważnie zagrażać?

Oczywiście zdaniem komentatorów Rosja nie pójdzie tak daleko, będzie chciała anektować Krym lub część wschodniej Ukrainy. Jednak jeśli stanie się inaczej, a wygodniej byłoby zająć całą Ukrainę, to mamy niezwykły precedens u naszych granic. Rosja może wykorzystać casus Kosowa, który został wydzielony z terytorium Serbii, a jego niepodległość uznana przez zachodnie państwa. W takim razie zajęcie części państwa ukraińskiego może być konsekwencją tamtych wydarzeń. A wojna 2008 roku w Gruzji jest tego szczególnym symptomem. Pamiętajmy też, że na Ukrainie jest 16 reaktorów jądrowych. Niektóre są blisko naszej granicy, co jeśli jakiś zostanie zniszczony podczas działań wojennych? Sytuacja na Ukrainie bardzo nam zagraża. Inny czynnik to próba sprowokowania Polski przez Rosję. Wystarczy, że nasza przestrzeń powietrzna zostanie naruszona i nastąpi zestrzelenie jakiegoś samolotu rosyjskiego. Inna możliwość to strącenie naszych maszyn, które ochraniają niebo nad Litwą. Co wtedy jeśli takie opcje nastąpią wciągu kilku miesięcy lub lat?

Czy lepiej przeciwdziałać działaniom Moskwy i grozić użyciem siły w stosunku do niej, zanim kolejne fakty dokonane będą działać na korzyść Kremla? Wysłanie wojsk na Ukrainę na wypadek zgody tego państwa na taki krok, musiałby zaangażować część naszych sił lądowych. Liczba czołgów nie jest porażająca. To tylko około 900 maszyn w skład, których wchodzi ponad 500 czołgów T-72 i 233 PT-91. Konstrukcje nowoczesne to Leopardy 2A4 w liczbie 128, wraz z pozyskiwanymi 116 pojazdami w wersji 2A5 i 2A4. Transportery opancerzone to około 1500 pojazdów, gdzie 380 Rosomaków choć jest siłą znaczącą, to przy uwzględnieniu całości wielkością mizerną, gdy się zważy, że reszta to dawne konstrukcje radzieckie. Czemu tak to podkreślam?

Do obrony własnego terytorium zawsze używa się najlepszych jednostek. A grozi nam ewentualny atak w przypadku zaangażowania z kilku kierunków. Z terytorium Białorusi, Obwodu Kaliningradzkiego oraz Morza Bałtyckiego. Te trzy kierunki bardzo mocno rozciągają naszą obronę, a to zawsze grozi rozerwaniem w jakimś punkcie frontu. W istocie Rosja ma więcej możliwości napaści lub niepokojenia Polski, co pokazuje, że ostatnie zachwyty nad polskim wojskiem, to bardziej podziw tego, co jest na papierze. To w istocie papierowy tygrys.

Udział Polski w takim konflikcie naraża nas na odwet z użyciem broni nuklearnej, a nawet jeśli nie, to zniszczeniem sił lotniczych i bombardowaniem własnego terytorium. Dlatego istotnym czynnikiem obronnym są nasze siły powietrzne, szczególnie 48 samolotów F-16. Należałoby się liczyć z kontrakcją z Obwodu Kaliningradzkiego, gdzie może stacjonować obecnie od 7 do 30 tysięcy rosyjskich żołnierzy. Siły białoruskie choć są znacznie słabsze od polskich, to pomimo tego zależne od wsparcia rosyjskiego i mogą z powodzeniem nacierać na Warszawę. Tym bardziej, że część wojsk lądowych w przypadku wsparcia Ukrainy musiałoby operować również i na tym kierunku. Wymagałoby to pozbawienia się istotnej części wojsk. A byłoby to konieczne, jeśli gros sił rosyjskich maszerowałby w kierunku Kijowa, Lwowa, a także w kierunku południowej Polski.

Zbyt małe siły lądowe, lotnicze i morskie powodują, że jesteśmy w bardzo niekorzystnym położeniu, zważywszy na możliwość ataku z kilku kierunków. Dlatego udział Polski w ewentualnej wojnie Ukrainy z Rosją musi być wykluczony. A co jeśli Rosja pójdzie za ciosem?

Ukraina poprosiła o rozważenie przez NATO wariantów obrony swojego terytorium. Może i zostanie to rozważone, ale nie będzie miało żadnych konsekwencji. Czy ktoś powstrzyma Rosję?

Na razie wydaje się to mało realne. Rosja ma zbyt dużo środków gospodarczych i militarnych, by wyzyskiwać sytuację. Prezydent USA, Barack Obama nie ma zbyt wielu środków presji, a interwencja militarna wydaje się niemożliwa. Jednak Hitler działał podobną metodą faktów dokonanych, a odłożenie reakcji w czasie na takie zagrożenie oznacza, że na wschód od Polski powstaje imperium, które będzie się chciało zemścić. Zachód zawsze działał w sposób spóźniony, tak że scenariusz po Ukrainie, Polska – zaczyna rosnąć w naszych oczach. Prawidła brutalnej polityki międzynarodowej wróciły bardzo blisko naszych granic. Czy czeka nas w przyszłości wojna?

Kamil Sasal
O mnie Kamil Sasal

Doktor nauk humanistycznych w dyscyplinie historia oraz politolog. Zajmuje się badaniem okresu od 1945 do 1989 r. Interesuje się również bezpieczeństwem narodowym, strategią i teoriami stosunków międzynarodowych. Zawodowo zajmuje się archiwistyką.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka