Na wschodnim wybrzeżu Anglii jest wiele portów, które mija się płynąc wzdłuż wybrzeża. Jednym z nich jest Hartlepool, mały rybacki port i małe miasteczko położone wokół niego. Statek, na którym obecnie pracuję, dość często zawija do portów wschodniej Anglii. I płynąc do któregoś z nich, często widzę na mapie nazwę Hartlepool. I nazwa ta zawsze przywołuje wspomnienie historii, która dawno temu wydarzyła się w tym angielskim miasteczku.
Otóż ładnych już kilka lat temu, pracowałem na statku, na którym mechanikiem był Anglik. Starszy, kulturalny pan a na imię miał - Jim. Jim był człowiekiem pogodnym i o dużym spokoju ducha. I żadne zmory z przeszłości go nie ścigały. No, może za wyjątkiem miejsca urodzenia… :). Jim pochodził z Hartlepool.
Za każdym razem, gdy statek zawija do portu, odbywa się odprawa wejściowa. Na tę odprawę kapitan ma obowiązek przedstawić dokumenty statkowe i załogowe. Wśród tych dokumentów wymagana jest między innymi lista członków załogi, na której podane są – nazwisko, narodowość oraz data i miejsce urodzenia każdego członka załogi. Statek, na którym pracowaliśmy razem z Jimem, tak jak i obecny, również często zawijał do portów angielskich.
No i oczywiście, jak tego wymagają przepisy, na wejście do portu, przedstawiałem listę załogi. Na tej liście, oczywiście było nazwisko Jima oraz jego miejsce urodzenia - Hartlepool. I dziwna sprawa! Często widziałem, jak angielscy funkcjonariusze Coast Guard’u czy też urzędu celnego, sprawdzając listę członków załogi a w tym dane Jima, uśmiechali się pod nosem. I nieraz, uśmiechom tym towarzyszył komentarz – o Hartlepool!
Tak się działo niemalże w każdym w angielskim porcie. W końcu, za którymś razem ja z kolei nie wytrzymałem. I zapytałem miejscowego agenta, Anglika. Co jest z tym Hartlepool u was w Anglii? Że ta nazwa budzi u ludzi takie reakcje?
I ów Anglik opowiedział mi historię …
Otóż zdarzyło się to na przełomie XVIII i XIX wieku. Jak wiadomo, Anglicy nie przepadają za Francuzami (i nawzajem). A że wydarzenie miało miejsce w czasie wojen napoleońskich to Anglicy byli szczególnie wrogo i podejrzliwie nastawieni do swoich sąsiadów z drugiej strony kanału La Manche. I właśnie wtedy, w czasie wojen z Francją, u wybrzeży wschodniej Anglii, w pobliżu Hartlepool, w sztormowej pogodzie rozbił się i zatonął statek.
Jakiej bandery to był statek, dzisiaj nikt już nie wie. Bo statek zatonął a cała załoga zginęła. No nie cała, bo jednak ktoś tam się uratował. Mieszkańcy Hartlepool, którzy stali na brzegu morza i patrzyli na tonący statek, widzieli belki z rozbitego statku, dryfujące w kierunku lądu. A na jednej z tych belek, widać było kurczowo do niej uczepioną, mocno owłosioną postać. Gdy belka z rozbitkiem była już blisko brzegu, najbardziej śmiały ze stojących na brzegu ludzi, skoczył do morza i przyholował ową belkę na ląd. Wraz z znajdującą się na niej, ciemną i uwłosioną istotą.
Rozbitka wyciągnięto z wody i oczywiście zaczęto wypytywać. Kto on jest i skąd oraz co to był za statek, który zatonął? Rozbitek jednak milczał i tylko toczył wokoło przerażonym wzrokiem. I wtedy z tłumu ktoś zawołał. To musi być Francuz. Francuzi mają czarne włosy, a ten tutaj też jest czarny!!
Tak to Francuz i do tego francuski faszysta, bo nie odpowiada na pytania (o przepraszam - francuski szpieg - bo przecież o tym, że kiedyś będą faszyści nikt wtedy jeszcze nie wiedział) – krzyknął ktoś inny!!!
Ponieważ rozbitek nadal nic nie mówił (żeby się wytłumaczyć, kto on zacz i skąd), więc tłum coraz bardziej utwierdzał się w podejrzeniu! Ma czarne uwłosienie i odmawia zeznań - to francuski szpieg! I na podstawie tych ewidentnych dowodów - czarnego uwłosienia i tego, że podejrzany nic nie mówi (a więc ma coś do ukrycia) tłum już nie miał wątpliwości! Wyrok zapadł jednomyślnie. Powiesić!!! I na głównym placu miasta Hartlepool wyrok wykonano - powieszono francuskiego szpiega.
I pewnie nikt by nie pamiętał o powieszeniu francuskiego szpiega w Hartlepool (historia prawdziwa, jak mnie zapewniał Anglik, od którego ją słyszałem) gdyby nie lekarz, którego wezwano, aby stwierdził zgon skazańca. Lekarz przybył i w protokole napisał. Denat – małpa uratowana z rozbitego statku - nie żyje. Śmierć nastąpiła w wyniku powieszenia.
I tak trwa, do dziś dnia, sława mieszkańców miasta Hartlepool w Anglii. Którzy osądzili i powiesili francuskiego szpiega.
A Jim? Jim już nie pracuje na morzu, przeszedł na emeryturę. Ostatnio słyszałem, że wyprowadził się z Hartlepool.
Ps.: Sam nie wiem skąd się wzięło to przejęzyczenie z ‘faszystą’ przy opowiadaniu tej historii. Czy to, aby nie wpływ naszych głównych i wiodących mediów? Tyle tam było ostatnio o tropieniu i demaskowaniu faszystów z okazji Marszu Niepodległości. Wygląda na to, że psychoza i mnie się udzieliła. Bo przecież jest oczywiste, że faszystę bardzo łatwo można poznać po tym, że bierze udział w Marszu Niepodległości!
Tak jak mieszkańcy Hartlepool od razu poznali francuskiego szpiega po tym, że nic nie mówił i miał czarne uwłosienie.
Konserwatysta zatwardziały :) W czasach pędzących zmian - zarówno na lepsze jak i na gorsze - tylko konserwatysta potrafi odróżnić jedne od drugich, wybrać te lepsze i być naprawdę nowoczesnym!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka