seafarer seafarer
2710
BLOG

Demokracja i książka ‘Resortowe dzieci’

seafarer seafarer Polityka Obserwuj notkę 55

Mało kto dzisiaj pamięta, że Tadeusz Mazowiecki nie kandydował do sejmu kontraktowego, ponieważ nie zgadzał się na ograniczenie demokracji poprzez wystawienie przez opozycję jednej listy. W tamtej konkretnej sytuacji T.Mazowiecki nie miał racji, gdyż wtedy i w tamtych warunkach tylko jedna lista dawała szansę zwycięstwa nad komunistami. Natomiast, co do zasady to rację jednak miał. Jedna lista była ograniczeniem demokracji i prowadziła do zmonopolizowania przez Komitet Obywatelski przy Lechu Wałęsie reprezentacji społeczeństwa, wybieranej w wolnej części wyborów kontraktowych

Ale od tamtego czasu minęły lata. Natomiast kilka tygodni temu ukazała się książka ‘Resortowe dzieci. Media’. I tutaj na S24 (i nie tylko) nastąpiło wzburzenie. W sprawie książki przetoczyła się gorąca dyskusja pod notką p. Janiny Jankowskiej. Z kolei wzburzenie poza S24 (wcześniej) opisała pani Leonarda Bukowska w swojej notce ‘Wycie paskudnego (re)sortu’.

I w dyskusji, zarówno pod jedną jak i pod druga notką, przeciwko książce gorąco występowali ludzie, którzy skądinąd wysoko cenią T.Mazowieckiego. A wspomniana książka opisuje zjawisko, któremu on się przeciwstawiał (co prawda niekonsekwentnie gdyż potem został premierem rządu będącego skutkiem owej jednej listy, której był wcześniej przeciwny) czyli zdominowaniu reprezentacji społeczeństwa przez jedną opcję polityczną. A książka ‘Resortowe dzieci’ też przedstawia problem jednostronnego zdominowania reprezentacji społeczeństwa. Tyle, że w mediach i przez ludzi wywodzących się z establishmentu PRL.

Jednak nad dyskusją cały czas unosiło się wypowiadane (i nie wypowiadane) oskarżenie wobec książki. Co winne są dzieci, że ich rodzice (czy też dziadkowie) pełnili wysokie funkcje w PRL-u. I co w tym jest złego, że ich dzieci zdominowały media. Jest rzeczą oczywistą,  że nic nie są winne. Każdy z nas odpowiada za własne postępowanie. Tym bardziej, że wielu z tych ludzi czynnie przeciwstawiało się komunizmowi. A niektórzy z nich w sposób znaczący przyłożyli się do jego upadku. Po co więc wyciągać sprawę ich pochodzenia i czy jest to etyczne? I wydaje się, że oskarżający nie byli tak zupełnie bez racji.

Ale jest jeszcze druga kwestia. Co w tym złego, że zdominowali oni media? I tutaj sprawa jest już bardziej skomplikowana. Aby odpowiedzieć na to pytanie należy wrócić do przytoczonej wcześniej a mam nadzieję, że akceptowanej przez wszystkich zasady, że każdy z nas odpowiada za swoje postępowanie i za skutki swoich czynów. Bo rozważanie o wpływie wychowania w określonej tradycji i wartościach jest do podważenia. Gdyż nigdy do końca nie wiemy, co komu w duszy gra i co ten ktoś w życiu ceni. Znane są w historii przypadki ludzi, którzy w dorosłym życiu postępowali wbrew tradycji i wartościom, w których zostali wychowani. Natomiast po działaniach i skutkach działań danego człowieka można co nieco powiedzieć o tym, co mu w tej duszy akurat ‘gra’.

Ludzie, o których mowa w książce, pracują w mediach. A media pełnią rolę podwójną.

Wyrażają opinię publiczną. Ale mają też ogromny wpływ na kształtowanie się tejże opinii publicznej. Pewnie w tym miejscu podniosą się głosy sprzeciwu, że ludzie mają własne zdanie. Owszem mają. Ale to zdanie wyrabiają sobie na jakiejś podstawie. Również na podstawie opinii prezentowanych w mediach. Powszechnie funkcjonują takie pojęcia jak dziennik opiniotwórczy czy też tygodnik opiniotwórczy. Przecież pojęcia te nie wzięły się z powietrza. One odzwierciedlają faktyczny stan spraw w kwestii kształtowania opinii publicznej.

Całkiem niedawno, zostały opublikowane wyniki sondażu w sprawie opinii Polaków na temat stanu wojennego. I okazuje się, że blisko połowa Polaków uważa, że stan wojenny był dobry (jeszcze dwa lata temu tak uważała ponad połowa Polaków). Nie wiem czy prowadzono takie badania, ale gdyby zapytać czy komunizm był zły to twierdząco odpowiedzieliby pewnie wszyscy. A przecież stan wojenny w Polsce przedłużył trwanie komunizmu i opóźnił jego upadek w Polsce o blisko dziesięć lat. Upadek systemu, który był jednoznacznie zły i z czego wszyscy zdają sobie sprawę. A mimo tego, blisko połowa Polaków uważa, że stan wojenny był dobry. Jak wytłumaczyć tę sprzeczność?

Jeżeli zgodzimy się z opinią, że media są opiniotwórcze (a trudno z tym się nie zgodzić) i zwrócimy uwagę na fakt, że media (mainstreamowe) są zdominowane przez ludzi wywodzących się PRL-owskiego establishmentu to sprzeczność, o której wspomniałem powyżej przestaje być sprzecznością. Stan wojenny to dzieło ich dziadków, ojców, wujków i cioć. No, więc jak on mógł być zły, nieprawdaż?

Ktoś może powiedzieć, że to nieprawda, że ludzie, o których mowa tak nie myślą. Że oni przecież (no przynajmniej część z nich) przeciwstawiali się komunizmowi i wprowadzeniu stanu wojennego. Nie przeczę temu, że się przeciwstawiali. Jeżeli jednak popatrzeć na skutki ich działań (opiniotwórczych) to są takie ... jak pokazało badanie socjologiczne.

Ale stan wojenny to już przeszłość. A przeszłość podobno nie jest ważna (o czym świadczą próby wyrzucania historii z programów szkolnych). No dobrze niech będzie, że nie jest ważna, choć ja z tym się nie zgadzam.

Popatrzmy w takim razie, co mówią media o teraźniejszości. Jakie stereotypy utrwalają. Żeby na to odpowiedzieć postawię pytanie za sto punktów. Proszę powiedzieć, kto dzisiaj w Polsce dyszy żądzą władzy? No i co? Co przemknęło, PT czytelnikom przez głowę? Jakie nazwisko?

Jakżeby inaczej, żądzą władzy dyszy oczywiście... J.Kaczyński, nieprawdaż?

A przecież Jarosław Kaczyński jest liderem największej partii opozycyjnej. I jak już wspomniałem wcześniej, od blisko dwudziestu pięciu lat mamy w Polsce demokrację. A logika systemu demokratycznego polega na tym, że opozycja dąży do zdobycia władzy. I istotą systemu demokratycznego jest to, że władzę sprawują raz jedni raz drudzy. Więc wygrać wybory i przejąć władzę to naturalna rola i zadanie lidera partii opozycyjnej. I nie ma w tym nic nagannego ani niewłaściwego.

No tak, ale w przypadku J.Kaczyńskiego (i PiS-u) dążenie do przejęcia władzy to jest żądza. A żądze to niskie pobudki. I żądzą władzy dyszy jedynie PiS. A Platforma, która władzę sprawuje, żadną do niej żądzą nie dyszy, gdzieżby tam. Platformie sprawowanie władzy po prostu się należy.

Zaraz, zaraz czy to nam czegoś nie przypomina? Czy już kiedyś tak nie było, że władza należała się jedynie przewodniej sile narodu?

I znowu ktoś może powiedzieć, że jestem niesprawiedliwy. Bo przecież osoby o których jest ta książka to światli i przywiązani do ideałów wolności, równości i demokracji ludzie.

No cóż, może i tak jest. Ale w takim razie skąd się wziął ten stereotyp o niskiej ‘żądzy’, którą dyszy J.Kaczyński i PiS? Sam PiS, go rozpowszechnia?

A może jednak mainstreamowe media? Tam gdzie pracują ludzie wywodzący się z establishmentu PRL. I których to ojcowie, wujkowie i ciocie byli przekonani, że władza tylko im się należy.

I żeby sprawa była jasna. Nie osądzam i nie oceniam ludzi. Podałem jedynie efekty opiniotwórczej roli głównych mediów. I przytoczyłem jedynie dwa przykłady: o tym jak w wolnej Polsce ukształtowała się opinia o stanie wojennym i o tym, że naturalne (w systemie demokratycznym) dążenie opozycji do zdobycia władzy to niska ‘żądza’. Podobnych przykładów – idealizowania minionego ustroju (w tym stanu wojennego) i zohydzania opozycji - przez media głównego nurtu można znaleźć znacznie więcej.

 Czy takie skutki opiniotwórczej roli mediów świadczą o propagowaniu - przez ludzi mainstreamowych mediów - ideałów demokracji? Czy takie kształtowanie opinii publicznej, umacnia w Polsce samą demokrację?

seafarer
O mnie seafarer

Konserwatysta zatwardziały :) W czasach pędzących zmian - zarówno na lepsze jak i na gorsze - tylko konserwatysta potrafi odróżnić jedne od drugich, wybrać te lepsze i być naprawdę nowoczesnym!

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (55)

Inne tematy w dziale Polityka