Ostatnio głośno jest o ewentualnych posadach w UE dla naszych polityków. Chodzi o stanowisko przewodniczącego Rady Europy dla D.Tuska oraz szefa unijnej dyplomacji dla R.Sikorskiego
Jest sprawą oczywistą, że będąc na morzu nie znam kulisów sprawy i nie wiem, czy ich szanse są realne czy też jest to tylko ich pobożne życzenie.
Ale mimo tego, ośmielę się postawić tezę. Otóż żaden z nich, żadnego stanowiska w Unii Europejskiej nie dostanie. A przyczyna tego, że obydwaj ci ludzie nie dostaną żadnych stanowisk, nie tylko w UE, ale w żadnej innej międzynarodowej organizacji zawiera się w jednym słowie – SMOLEŃSK.
I wcale nie chodzi o to, że w Smoleńsku był zamach. Bo tego czy był czy też go nie było to nie wiadomo.
Natomiast wiadomo jest jak było prowadzone badanie przyczyn tamtej katastrofy. Otóż sposób, w jaki tę katastrofę badano to było naigrawanie się z podstawowych zasad badania katastrof lotniczych. Widać to dobitnie na przykładzie badania przyczyn innej, o wiele mniejszej katastrofy samolotu, która niedawno wydarzyła się w Topolewie (a tak przy okazji, co za zbieg okoliczności z podobieństwem nazwy miejscowości do nazwy samolotu, w którym zginął prezydent Polski).
Jest rzeczą oczywistą, że na przebieg samej katastrofy ani D.Tusk ani R.Sikorski, wpływu nie mieli. Natomiast mieli bezsporny wpływ na to, co działo się po katastrofie. A dokładnie, jakie działania podjęli premier i minister spraw zagranicznych rządu polskiego, aby wyjaśnić przyczyny tej katastrofy.
I tutaj bilans dla strony polskiej jest katastrofalny. Rząd polski bezwolnie oddał badanie katastrofy stronie rosyjskiej. Nie zwrócił się również o pomoc w tej sprawie ani do Unii ani też do NATO. Nie zadbał o właściwe zabezpieczenie miejsca katastrofy i wraku samolotu. Nie dopilnował, aby prokuratorzy byli obecni przy przeprowadzaniu sekcji zwłok ofiar katastrofy. Dopuścił do tego, że prokuratorzy nie byli obecni we właściwym czasie przy badaniu wraku samolotu i czarnych skrzynek. I tak dalej, i tak dalej ….
O czym to wszystko świadczy? Otóż premier D.Tusk i minister spraw zagranicznych R.Sikorski, nie potrafili zadbać o polskie sprawy. Nie wnikam, dlaczego nie potrafili. Czy był to brak profesjonalizmu czy też zła wola (jedno jak i drugie dyskwalifikuje). Natomiast bezspornym faktem jest, że nie potrafili.
Jeżeli obydwaj, jeden u steru polskiego rządu a drugi ministerstwa spraw zagranicznych, nie potrafili zadbać o sprawy polskie, to nie ma gwarancji a wręcz można powiedzieć, że jest duże ryzyko, że piastując ważne stanowiska w UE nie potrafią zadbać również o sprawy europejskie.
I myślę, że tam w Brukseli zdają sobie z tego sprawę. Czy też w Berlinie, Paryżu albo Londynie – gdzie w sprawie tych stanowisk podejmuje się decyzje. Tam jeszcze chcą i umieją dbać o swoje sprawy. I nie oddadzą ważnych stanowisk ludziom, którzy naocznie pokazali, że tego nie potrafią.
Konserwatysta zatwardziały :) W czasach pędzących zmian - zarówno na lepsze jak i na gorsze - tylko konserwatysta potrafi odróżnić jedne od drugich, wybrać te lepsze i być naprawdę nowoczesnym!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka