seaman seaman
1392
BLOG

Złodzieje sedesów

seaman seaman Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 59

Jestem dość stary, żeby pamiętać włoski film „ Złodzieje rowerów”. Co prawda nie było mnie na świecie, gdy wchodził na ekrany, a potem byłem zbyt młody, aby się takim kinem interesować. Natomiast widziałem „Złodziei rowerów” w jakimś kinie studyjnym tak dawno, że wstyd wspominać. Vittorio de Sica, reżyser tego filmu, był przedstawicielem tzw. neorealizmu włoskiego w kinie. Nurt ten skupiał się na doli ludzi bezbronnych i pozbawionych siły przebicia, co wyczytałem w Wikipedii, gdyby się ktoś pytał.

W każdym razie tytuł „Złodzieje rowerów” zawsze kojarzył mi się z Armią Czerwoną z czasów II Wojny Światowej. Albowiem Rosjanie też wtedy kradli rowery na potęgę. Z tym, że oni wówczas byli przedstawicielami neorealizmu rosyjskiego w życiu, nie w kinie. Teraz, w czasie wojny na Ukrainie, kradną między innymi sedesy. Zachowują więc ciągłość złodziejskich tradycji Armii Czerwonej i w tym sensie moje skojarzenia też zachowują ciągłość. Zatem tytuł tego mojego postu jest jednocześnie realistyczny i neorealistyczny, bo Rosjanie rowery na Ukrainie też kradną. Jedyna różnica pomiędzy podmiotami filmu i wojny na Ukrainie jest taka, że ruscy sołdaci nie są ludźmi bezbronnymi i pozbawionymi siły przebicia. Co to, to nie.

Kolejna zbieżność jest taka, że Rosjanie kradną te sedesy na Ukrainie pod tym samym pretekstem co w czasie drugiej wojny światowej, a mianowicie walki z faszyzmem, nazizmem oraz z podstępnym kapitalizmem. Z kolei o imperializmie Rosjanie teraz nie wspominają, gdyż od intronizacji Putina imperializm stał się w Rosji cnotą. Imperializmem karmi się teraz bowiem ruski naród. Poza Moskwą oraz Petersburgiem i może jeszcze kilkoma miejscami, do których uczęszczają oligarchowie, pretorianie oraz dworzanie, nie ma w Rosji normalnego życia. Dlatego imperializm zastępuje w Rosji chleb i igrzyska.

Rosjanie bowiem nie żądają od swojego cara chleba i igrzysk, gdyż ten towar w ogóle nie występuje na rynku. Nie można na ziemi oczekiwać gwiazdki z nieba. Naród żąda natomiast od cara, żeby sprawił, aby ludy postronne bały się ludu rosyjskiego. Rosyjskie żony dumne są, że mężowie gwałcą Ukrainki, nie łapiąc jakiejś francy; szczęśliwe, gdy mąż przyśle łup w postaci nowego sedesu; czerpią imperialną satysfakcję z faktu, że mężowi udało się zastrzelić ukraińskiego dzieciaka na ulicy. Ruski Mir zastępuje im rzymską cywilizację.

Wszyscy pamiętamy słowa kardynała Stefana Wyszyńskiego, gdy sprzeciwił się pochodowi komunizmu w Polsce, wyrażając wolę narodu: „Gdy Cezar siada na ołtarzu mówimy krótko: nie wolno!”. Otóż car Putin usiadł na ołtarzu z całą swoją kagiebowską pychą, a naród rosyjski nie powiedział : Non possumus!  Wręcz przeciwnie, naród rosyjski zachwycił się potęgą swojego cara i wspiera jego ludobójcze aspiracje. Zaproponowane przez cara ostateczne rozwiązanie kwestii ukraińskiej spotkało się w rosyjskim społeczeństwie z uznaniem jako sposób na pokonanie faszyzmu, który przecież ostateczne rozwiązanie niejako wynalazł. I to nie jest społeczny paradoks, to jest w przypadku Rosji raczej narodowy paradygmat.

W tym ponurym kontekście zapaliło mi się jednak światełko w tunelu. Mianowicie nigdzie nie spotkałem się w kontekście Armii Czerwonej, żeby sowieccy bojcy w czasie wojny ojczyźnianej z faszystowską bestią uganiali się za sedesami. Zatem, jakby na to nie patrzeć, to jest jakiś kulturowy progres, że oni teraz kradną te sedesy...

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka