seaman seaman
4302
BLOG

Czwarte odnowienie ślubów antypisowskich

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 38

Jak trwoga to do Gazety Wyborczej. Wedle moich rachunków dzisiaj Donald Tusk po raz czwarty dokonał odnowienia ślubów od czasu, gdy CBA  rzuciło snop światła na podwyższone standardy Platformy Obywatelskiej. Ten obrządek tradycyjnie już odbywa się w świątyni boga Antypisa, gdzie próbie ognia poddawana jest determinacja premiera we wdrażaniu koncepcji swojej partii jako przedmurza antypisowskiego.

W obecnej edycji premier znowu się sprawdził i wykazał, że jego antypisowski zapał nie jest płonny. Sentencja roty ślubowania była tym razem następująca: - Jestem odpowiedzialny za to, żeby Polska nie wpadła w ręce Kaczyńskiego. Chciałbym, żeby wreszcie ktoś ze strony autorytetów ekonomicznych to dostrzegł.

Sprowadzając ten program do prostego hasła, mamy parafrazę wyborczego zawołania Bill`a Clintona – PiS, głupcze! Tekst roty się zmienia nieznacznie, ale przesłanie do establishmentu III RP pozostaje zawsze to samo – tylko my skutecznie zagwarantujemy wam nietykalność i dożywotni status bez społecznej weryfikacji. Jeśli nas nie poprzecie, przyjdzie straszny PiS i zajrzy do waszych koncesji na przynależność do elity.

Po raz pierwszy Donald Tusk został zmuszony do odnowy ślubów tuż po wybuchu afery hazardowej. Wtedy to okazało się, że wybitny państwowiec z najbliższego otoczenia premiera spotyka się  na cmentarzu z wysłannikiem jednorękich bandytów. Pomimo że spotkanie odbyło się w bardzo państwowotwórczym celu legislacyjnym, dysonans był tak przeraźliwy, że premier musiał się udać do świątyni z przebłagalną pielgrzymką. Wydawało się bowiem, że Antypis może zwinąć parasol ochronny i premier zostanie rzucony wraz ze swoimi państwowcami na pastwę gniewnego ludu. Jednak Antypis okazał łaskawość penitentowi i jeszcze raz orzekł, że lepsi złodzieje niż Kaczyńscy.

Po raz drugi konieczność odnowienia ślubów antypisowskich zaistniała, gdy Tusk na samym początku 2010 roku ogłosił rezygnację z ubiegania się o prezydenturę. Zaszła wówczas konieczność opanowania chaosu w umysłach zwolenników premiera, którzy od lat byli przez niego wychowywani w wierze, że tylko on jako głowa państwa jest w stanie poprowadzić ich ku świetlanej przyszłości. Tymczasem nagle, jak grom z jasnego nieba, spadło na nich oświadczenie faworyta, że prezydentura to jedynie zaszczyt, weto i żyrandol.

Nie ulegało wątpliwości, iż należy uzasadnić nagły zwrot w upodobaniach szefa rządu, któremu jako żywo, splendor do tej pory nie przeszkadzał. Zatem premier jak zwykle zajrzał do baku z paliwem antypisowskim i stwierdził, że trudno i darmo, musi zatrzymać nawałę braci Kaczyńskich. Pogardził splendorem, gdyż ma misję dziejową wobec społeczeństwa obywatelskiego: - W ich oczach widzę obsesję powrotu do władzy. Moja decyzja o pozostaniu premierem i szefem Platformy służy zminimalizowaniu tego ryzyka. Naród dowiedział się więc, że gdy chodzi o jego dobro, poświęcenie szefa rządu nie zna granic.

Już miesiąc po tragedii smoleńskiej ponownie zaszła konieczność złożenia hołdu Antypisowi przez premiera Tuska. A była to konieczność paląca, ponieważ Bronisław Komorowski, kandydat Platformy na prezydenta, wykazywał fatalną niezborność podczas każdego spontanicznego wystąpienia. Stało się oczywiste, że wszystkie ręce muszą się znaleźć na pokładzie, bo Komorowski nie wygra wyborów nawet na sołtysa Ruskiej Budy.

Pospieszył więc premier do świątyni i znowu dał wstrząsające świadectwo niegodziwości PiS i przedstawił apokaliptyczny obraz Polski pod rządami Jarosława Kaczyńskiego: -Jeśli przegramy te wybory, to możemy stać się kolejnym zdestabilizowanym krajem w Europie(...) 20 czerwca Polacy będą mogli wybierać między atmosferą odwetu, rywalizacją, kto kogo pokona, kto jest winny, kto jest prawy, którą dziś stwarza PiS, a propozycją prezydentury Komorowskiego.

Powyższe przykłady dowodzą, że Polska Tuska to jest dziwny kraj. Niemal każdą bzdurę da się uzasadnić obawą przed powrotem PiS do władzy. A sytuacja jest rozwojowa, skoro premier w dzisiejszym wywiadzie poszerzył swoją ofertę programową także o niedopuszczenie do władzy SLD i Palikota. PSL natomiast ma dopuszczenie warunkowe, dopóki nie wierzga zbyt ostentacyjnie.

Kapłani Antypisa tym razem mają problem, bo coraz trudniej znaleźć choć jedną deklarację lub decyzję Tuska, która byłaby konsekwentna i nie przeczyła wcześniejszym. Dzisiaj premier twierdzi, że Palikot w rządzie to byłby kabaret. A chodzi przecież o tego samego Palikota, który z nadania Tuska długi czas był szefem komisji Przyjazne Państwo i wiceszefem klubu parlamentarnego Platformy. Wtedy Sejm w roli wesołego miasteczka premiera nie raził. Już nie wspominając, że minister Grabarczyk pod względem vis comica w niczym Palikotowi nie ustępuje, a często go przewyższa. Niech się więc Tusk nie odżegnuje od kabaretu pod swoją egidą.

http://wyborcza.pl/1,75478,10402861,Zeby_Polska_nie_wpadla_w_rece_PiS__SLD_i_Palikota.html?as=5&startsz=x#ixzz1Znakq7ZF

http://wyborcza.pl/1,75515,7861847,Kampania_PO_to_nie_bedzie_wet_za_wet.html?as=2&startsz=x#ixzz1ZnyxlpBZ

http://wyborcza.pl/1,76842,7510567,Tusk__Trace_zaszczyt__zyrandol__Palac_i_weto.html?as=1&startsz=x

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (38)

Inne tematy w dziale Polityka