seaman seaman
3597
BLOG

Łosoś z drobiu, czyli państwo Tuska

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 66

Jeszcze siedem tygodni wcześniej Donald Tusk twierdził, że przy projekcie podwyższenia wieku emerytalnego nie może nic kombinować, bo nie ma innego wyjścia. Na Kongresie Kobiet prosił o zrozumienie dla swojej determinacji wobec tego wyzwania, które w swoim kwiecistym stylu porównał do harakiri. Będę proponował, nawet jeśli będzie mnie to kosztowało głowę, zerwanie takiej kurtyny hipokryzji czy takiego fałszu, który często jest podszyty tchórzostwem, że możliwe są inne rozwiązania, jeśli chodzi o wiek emerytalny – odgrażał się nasz kieszonkowy Katon wobec areopagu struchlałych kobiet.

Nic podobnego, głowa ocalała, jak było do przewidzenia. Determinacja Tuska skończyła się standardowo – koalicja rządowa okazała ważniejsza od „najważniejszej reformy”. Dzisiaj premier z wicepremierem przedstawili kompletnie poszatkowany projekt, który niewiele przypomina pierwotny. Zamiast harakiri małe otarcie w okolicach pępka. Wyszło jak zwykle. Teraz kolej na funkcjonariuszy medialnych, którzy podejmą trud przemilczenia wcześniejszych tromtadrackich deklaracji swojego faworyta.

Efekt „negocjacji” Tuska z Pawlakiem jest gombrowiczowsko-mrożkowsko-mafijny. Podniosą wiek emerytalny, ale będzie można przechodzić na emerytury wcześniej. Zapowiadana „reforma” miała uchronić system emerytalny przed zapaścią, ale już na wstępie uzgodniono przywilej finansowania z budżetu składek dla samozatrudnionych kobiet  ubezpieczonych w KRUS. Także samozatrudnieni mężczyżni biorący na siebie wysiłek wychowawczy mają być wspomagani z budżetu państwa. Wcześniejsze emerytury mają być liczone od 50-procentowego kapitału, ale od 40-letniego stażu pracy dla mężczyzn i 35 lat dla kobiet. Czyli połowa świadczenia od faktycznie pełnego stażu pracy. Jeśli to nie jest państwowy rozbój, to już nic nie jest.

Prawie codziennie przechodzę obok bardzo ekskluzywnych instytucji. Królestwo Piwa, Studio Paznokcia, Galeria Fryzur, Salon Rajstop. Tak głoszą szyldy i reklamy na zewnątrz. W środku normalnie – cuchnie piwem, a często i moczem; u fryzjera, jak to zwykle u fryzjera, czeszą, strzygą, golą. Salonowe rajstopy, jak twierdzi moja żona, prują się też standardowo. Niedawno natknąłem się pawilonik reklamujący się polską kuchnią. W jadłospisie mają między innymi barszcz ukraiński i szaszłyk. Gdzieś na hali targowej mignął mi napis „łosoś z drobiu”.

To jest Polska Tuska właśnie. A także Polska Grasia, Chlebowskiego, Rostowskiego, Klicha, Millera, Sikorskiego, Nowaka, Palikota i Muchy. Państwo z szyldem, który zakłamuje rzeczywistość. Państwo ministra Sikorskiego, który od dwóch lat  "czyni starania" o zwrot wraku Tupolewa. Prezydenta Komorowskiego, co się WSI kłania. Państwo rządzone przez premiera-uczestnika największych afer swojego rządu. Państwo, którego premierowi zasycha w gardle od zapewnień o umiłowaniu demokracji, a jego tajne służby w ciągu ubiegłego roku zażądały bilingów telefonicznych swoich obywateli aż 1,4 miliona razy, co jest rekordem w Unii Europejskiej.

Polska Tuska do złudzenia przypomina właśnie łososia z drobiu. Jest za konsultacjami społecznymi, pod warunkiem, że nie jest to referendum. Państwo Tuska zapewnia wolność słowa, pod warunkiem, że słowo nie godzi w dobre imię wybrańców władzy, jej sponsorów, zauszników, protegowanych i koncesjonowanych autorytetów. Autostrady są – owszem – przejezdne, ale ustawowo. Obowiązuje pełna jawność z wyjątkiem dostępu do informacji publicznej z kancelarii premiera i prezydenta. Państwo Tuska szuka oszczędności, ale nie dotyczy to ludzi zatrudnianych na rządowych kontraktach i posadach.

Mamy do czynienia z państwem, które proste przedłużenie czasu pracy swoim obywatelom uważa za reformę systemu. To jest państwo, którego premier ściśle wyliczył 30 dni na konsultacje społeczne w sprawie dla obywateli najważniejszej z ważnych. I w czasie tych konsultacji nawet słowem nie wspomniał, jak zamierza zapewnić zdrowie i pracę wszystkim zainteresowanym. Ani słowa o przeciwdziałaniu spadkowi urodzeń, polityce prorodzinnej, reformie służby zdrowia. Żadnych argumentów, zero dyskusji.

Zaufania i przychylności żąda od nas premier Tusk. To jest ten sam człowiek, który niespełna rok temu zmienił zasady w trakcie gry. Swoją decyzją w sprawie OFE udowodnił, że nie można za grosz mu ufać. Premier Tusk, który dzisiaj aż wibruje troską o emeryturę przyszłych pokoleń, to jest ten sam premier Tusk, który wydaje na bieżąco środki z Funduszu Rezerwy Demograficznej – przeznaczonego właśnie na zabezpieczenie przyszłości. Ten facet, tak sugestywnie zmartwiony stanem budżetu naszego państwa, niedawno lekką ręką zezwolił na wspomożenie bankrutów ze strefy euro sumą prawie 6 miliardów. Tylko dlatego, żeby zadowolić sponsorów swojej kariery z Niemiec i Francji.

I takie państwo, rządzone przez takiego człowieka, chce być gwarantem naszej przyszłości, naszych oszczędności, naszych emerytur. To jest po prostu śmiech na sali.

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka