seaman seaman
3539
BLOG

O Polskę przejezdną od morza do morza

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 94

W ubiegły piątek koalicja rządowa spełniła marzenie narodowego wieszcza i wyleciała nad poziomy. Uchwalono przepisy o ustawowej przejezdności dróg dwujezdniowych, które są jeszcze w budowie. To jest precedens światowy bowiem nikt przed nami nie zezwolił na dopuszczenie publicznego ruchu na placu budowy, jakim jest nieukończona droga. Śmiałość tej  innowacji zapiera dech w piersiach, ale z przeciwnej strony żal ściska, że jest wykorzystana w tak ograniczonym zakresie.

Pierwsze, co się narzuca, to oczywiste, a nawet absurdalne zaniechania w tej ustawie. Nie ma tam słowa o ruchu kolejowym, a koleje też powinny być przejezdne. Najwyższy czas skończyć już z tym kwękoleniem i narzekactwem naszych kolejarzy. A to remont dworca im przeszkadza w ruchu albo tory niedokończone i tym podobne bzdury. To jest klasyczne przyczynkarstwo, a przecież trzeba patrzeć w przyszłość. Należy koniecznie zaznaczyć w ustawie, że dworce też są przejezdne bez względu na rozkład jazdy. Do tej pory często bywało, że z powodu błędnego rozkładu jazdy jest chaos na dworcach. Takim praktykom kładziemy kres. Koleje mają być przejezdne i basta!

Drugie poważne zaniechanie w ustawie o przejezdności to sprawa toru wodnego przy podejściu do Świnoujścia. Społeczeństwo jest już zdezorientowane i ma dość tych dyplomatycznych podchodów. Rosjanie twierdzą, że rura gazowa jest dość głęboko, Polakom wydaje się za płytko, a Niemcy mówią, że na dwoje babka wróżyła. Jakiś węzeł gordyjski się zrobił i nie ma innej rady, jak przeciąć go mieczem śmiałej decyzji. Nikt nie będzie dyktował naszemu suwerennemu rządowi, czy może sobie swobodnie wpływać do polskiego portu. Koniecznie trzeba wprowadzić nowelizację ustawy, że tor wodny Świnoujścia jest przejezdny. Albo przepływny, żeby ludzie morza nie czepiali się rządu o słowa.

Skoro już jesteśmy przy drogach, to nie można pominąć finansów publicznych, których deficyt w znacznej mierze jest ukryty właśnie w Krajowym Funduszu Drogowym. Dzięki temu nasz kreator budżetowy może się pochwalić przed kreatorami z Unii Europejskiej, że nasz deficyt w odróżnieniu od ich deficytu, nie przekracza progu. A jeśli tak, to jest oczywiste, że wysokość długu publicznego jest ściśle związana z ustawową przejezdnością dróg publicznych. Zatem nic nie stoi na przeszkodzie, żeby również ten nieszczęsny próg konstytucyjny zaznał dobrodziejstwa ustawowej przejezdności. Ja to widzę w ten sposób, że można by zamieścić w ustawie specjalny paragraf, iż polski dług publiczny jest zawsze poniżej progu konstytucyjnego. Nawet w przypadku, gdyby faktycznie przekraczał próg, to ustawowo byłby niższy. Proponuję konkretny zapis – polski dług publiczny jest poniżej progu co najmniej o tyle, o ile go przekracza. Ten prosty artykuł położy kres obawom o nadmierne zadłużenie państwa.

Przejezdność ustawowa ma taki potencjał rozwojowy, że może dać impuls modernizacyjny nie tylko państwu, lecz także narodowi, a w szczególności przyszłym pokoleniom. Przykład najbardziej aktualny, czyli niezmiernie drażliwa kwestia podwyższenia wieku emerytalnego. Rząd i partia borykają się z tym problemem i nie widać końca, gdyż opór niewdzięcznego społeczeństwa tężeje w miarę, jak rośnie determinacja władzy. Sprawa rozbija się o nieszczęsną liczbę 67, czyli proponowany przez rząd i partię wiek przejścia (zejścia?!) w stan spoczynku.

Tymczasem wprowadzenie ustawowej przejezdności wieku emerytalnego załatwiłoby sprawę w try miga. Istnieje bowiem spora populacja, dla której praca nie jest przekleństwem, a wręcz pasją.  Podaje się przykład Japonek-taksówkarek po siedemdziesiątce oraz Szwajcarów, którzy z kolei są przeciwni urlopom. A nawet 80-letniego jegomościa, który deklaruje chęć pracy jeszcze 10 lat dłużej. Niestety, na razie nie możemy liczyć na masową migrację z tych egzotycznych krajów. Trzeba zatem wprowadzić zachęty ambicjonalne, żeby zwabić do nas  Japonki w podeszłym wieku oraz pasjonatów pracy ze Szwajcarii, którzy chętnie będą tyrać na okrągło. Na przykład hasło: „Teraz Polska -  pracujemy do końca życia i jeden dzień dłużej”.

Wystarczy prosty zabieg legislacyjny. Wprowadza się całkowitą wolność wyboru wieku przechodzenia na emeryturę. Ci przyjezdni, ale także miejscowi pasjonaci (nie można bowiem dyskryminować tubylców), będą oczywiście pracować do śmierci i bez urlopu, bo niby, po co im urlop? Zaoszczędzone w ten sposób świadczenia, licząc od chwili przekroczenia przez nich 67 roku życia, można wypłacać normalnym, którzy wcześniej skończą pracę i zajmą się swoimi pasjami. Proszę zauważyć, że tym sposobem zamknie się także paszcze opozycji, bo nie mogą przecież szczekać na solidarną Polskę.

To są naprawdę oszałamiające korzyści, jakie może przynieść wynalazek przejezdności ustawowej. Weźmy taki turniej EURO 2012, przez który rząd nie może spać po nocach - czy nie zawiedzie organizacja, jak wypadną Polacy złote ptacy?! Tymczasem to drobnostka. Wystarczy zrobić dwie rzeczy. Po pierwsze na czas trwania zawodów wprowadzić stan przejezdności  na terytorium całego kraju. To załatwia wszelkie kwestie logistyczne. Po drugie zadekretować, że najważniejszy jest wynik z eliminacji, a przecież my zakwalifikowaliśmy się jako pierwsi ex aequo z Ukrainą.

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka