Czy na naszych oczach spełnia się czarny scenariusz zakończenia wojny rosyjsko-ukraińskiej, nakreślony przez Rajana Menona w prestiżowym magazynie Foreign Affairs tuż po szczycie NATO w Wilnie w 2023 roku? Ten amerykański politolog po fiasku przeforsowania tam zaproszenia dla Ukrainy do Sojuszu Północnoatlantyckiego zaproponował, by gwarancji bezpieczeństwa Ukrainie udzielili "na ochotnika" wybrani członkowie NATO, w tym Polska i kraje "wschodniej flanki". Pytanie, czy aktualna jest także druga część propozycji Menona, która mówi o zrzeczeniu się przez "chętnych gwarantów" prawa do skorzystania z art. 5 traktatu NATO w wypadku wojny z Rosją? Wygląda na to, że elementem "gwarancji bezpieczeństwa" dla Ukrainy, o których mówi się, że miałyby przypominać te z traktatu waszyngtońskiego, ale zaoferowane zostaną Kijowowi przez poszczególne państwa, jednocześnie miałyby zawierać dodatkowy element w postaci sił rozjemczych "koalicji chętnych", rozlokowanych na Ukrainie po zakończeniu działań zbrojnych. Choć nikt nie mówi tego głośno, żołnierze wysłani w strefę rozgraniczenia, znajdującą się pomiędzy terenami kontrolowanymi przez Moskwę i Kijów, stanowiliby tzw. "trip wire force" czyli mówiąc wprost rodzaj zakładników, których zaatakowanie stanowiłoby wystarczający pretekst, by ich macierzyste państwa musiały odpowiedzieć zbrojnie na taką agresję.
W sobotę Rzeczpospolita, powołując się na "anonimowego urzędnika europejskiego" podała informację, że Donald Trump miał usłyszeć oficjalnie o pomyśle udzielenia gwarancji Ukrainie na wzór tych z artykułu 5, ale bez bezpośredniego angażowania NATO. Tymczasem w niedzielę doszło do spotkania członków "koalicji chętnych", tuż przed wyjazdem Wołodymyra Zełenskiego na spotkanie z Prezydentem USA w Białym Domu, w którym mają towarzyszyć mu najważniejsi politycy europejscy. Czym jest tzw. "koalicja chętnych"? W ten sposób określana jest grupa państw, głównie europejskich, które rozważają wysłanie własnych sił zbrojnych na linię rozgraniczenia pomiędzy Rosją i Ukrainą po zawieszeniu walk na froncie. W istocie byłyby one jedną z form "gwarancji bezpieczeństwa" dla Kijowa, bowiem wojska te stanowiłyby bufor pomiędzy stronami konfliktu, a jednocześnie swoisty zapalnik - tzw. "trip wire force", uprawdopodabniając odpowiedź militarną w przypadku ataku na wojska krajów z "koalicji chętnych", niezależnie od liczby wysłanych tam żołnierzy.
Mówi się, że kontyngenty z różnych krajów mogłyby liczyć łącznie nawet 50 tysięcy wojaków i przynajmniej dwukrotność składu osobowego tych jednostek przygotowywałaby się do misji lub odpoczywała po zakończonej rotacji. Byłaby to jednak i tak kropla w morzu potrzeb, wszak granica ukraińsko-rosyjska liczy ok. 1575 kilometrów. Do "pilnowania" pozostanie także drugi z sąsiadów Ukrainy i zarazem najwierniejszy wasal Putina - Białoruś i to na odcinku kolejnych 1084 km. Przy tak rozległych granicach nawet 100 tysięcy żołnierzy "sił reasekuracyjnych" musiałoby stacjonować w znacznym rozproszeniu, co uprawdopodabnia teorię o "trip wire foces". Po niedzielnym spotkaniu w imieniu "chętnych" Ursula von der Leyen ogłosiła wspólne stanowisko przed spotkaniem w Waszyngtonie: nie będzie zgody na uznanie granic zmienianych siłą, Ukraina powinna otrzymać gwarancje bezpieczeństwa od USA i UE, należy zwiększyć produkcję militarną i kontynuować sankcje, a Kijów musi mieć nieograniczoną możliwość decydowania o własnych siłach zbrojnych i produkcji wojskowej, a także zaopatrzeniu przekazywanym przez sojuszników.
Czy spotkanie "koalicji chętnych", z którą oficjalnie - jak stanowczo twierdzą Premier oraz szefowie MSZ i MON - nie zamierzamy posyłać polskich żołnierzy pod Kijów, to tak naprawdę sabat w sprawie udzielenia "gwarancji bezpieczeństwa" Ukrainie poza strukturami NATO? Na jakiej podstawie polscy politycy mogliby takich gwarancji Ukraińcom udzielić, wszak społeczeństwo w ogromnej większości (86%) jest przeciwne ryzykowaniu polskiej krwi na Ukrainie? W dodatku niektórym politykom i wojskowym zdaje się umykać fakt, że granicząc bezpośrednio z Rosją i Białorusią, nie tylko zabezpieczamy obecnie kilkaset kilometrów granic wschodniej flanki NATO, w tym newralgiczny Przesmyk Suwalski, ale od kilku lat odpieramy prowadzony z dużą determinacją hybrydowy na nasze terytorium, a także jesteśmy głównym hubem logistycznym dla pomocy wysyłanej z całego świata na Ukrainę. Coś musi być jednak na rzeczy, skoro głos w sprawie zabrał m. in. były ambasador RP w Kijowie. Bartosz Cichocki napisał na portalu X m. in., że "żyrowanie przez Polskę gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy, na kształt art. 5 traktatu waszyngtońskiego wymagałoby zgody Polaków, którzy "w razie co przelewać będą krew".
Program poniedziałkowych rozmów w Białym Domu jest dość napięty. Europejscy politycy mają stawić się przy 1600 Pennsylvania Avenue o 12pm (6pm czasu polskiego), ale do końca nie wiadomo, co będą tam robić i z kim rozmawiać przez następnych kilka godzin. Prezydent Zełenski przybędzie tam dopiero godzinę później, a przywita go osobiście gospodarz. Kwadrans po 1pm rozpocznie się rozmowa Trumpa z Zełenskim w Gabinecie Owalnym, na którą zarezerwowano godzinę. Po 2:15pm Trump ma przywitać przywódców europejskich, a po kwadransie w ich towarzystwie fotoreporterzy będą mogli wykonać „rodzinne zdjęcie”. O 3pm rozpoczną się oficjalne rozmowy z udziałem eurokratów. Wszystko wygląda na bardzo starannie zaplanowany scenariusz przez Amerykanów. W dodatku w nocy, kiedy delegacje były już w drodze do Waszyngtonu, Trump wysyłał publiczną wiadomość do Zełenskiego i pozostałych gości: to od Ukraińca ma zależeć, czy wojna zakończy się „niemal natychmiast”. POTUS stwierdza, że na stole negocjacyjnym nie ma opcji członkostwa Ukrainy w NATO, a także możliwości odzyskania Krymu, który - jak podkreśla Trump - Obama „oddał” 12 lat temu bez jednego wystrzału. Wiadomość od prezydenta USA to nic innego jak reprymenda dla „skrzydłowych” Zełenskiego i to w dodatku kiedy są już w powietrzu. POTUS sygnalizuje wprost, że w kluczowych sprawach dyskusji po prostu nie będzie. Również w nocy z niedzieli na poniedziałek pojawiła się informacja, że eurokratów w negocjacyjnym pojedynku z Trumpem ma reprezentować Prezydent Francji. To ciekawy wybór wszak Macron to weteran zmagań w siłowaniu się "na rękę" z 47. Prezydentem USA. Cóż, od ostatniego pojedynku Francuz miał kilka miesięcy, by potrenować biceps...
Za to w Polsce "Fakt" przytacza wypowiedzi emerytowanych generałów, które dają sporo do myślenia. Gen. Stanisław Koziej stwierdził, że dobrze się stało, jesteśmy częścią "koalicji chętnych" i nie powiedziałby kategorycznie, że Polska nie wyśle żołnierzy na Ukrainę. Ostrzej wypowiedział się gen. Roman Polko, dla którego unikanie debaty politycznej o wysłaniu polskich wojsk za Dniepr przed poznaniem szczegółów tej misji jest "chowaniem głowy w piasek". Przydałoby się jego zdaniem m. in. trzymanie ręki na pulsie, ale obaj panowie zapewne sami się tam jednak nie wybierają. Cios w miękkie podbrzusze "koalicji chętnych" zadał jeszcze przed poniedziałkowymi rozmowami szef niemieckiego MON, Johann Wadephul, który stanowczo stwierdził, że niemieccy żołnierze nie pojadą na Ukrainę. Z tej niemiecko-francusko-brukselskiej zabawy w kotka i myszkę co do udzielania gwarancji i wysłania europejskich żołnierzy za Dniepr można nakręcić już całkiem niezłą operę mydlaną. Jest to jednak tylko śmiech przez łzy - wszystko wskazuje na to, że europejskie mocarstwa poszukują wkładki mięsnej na taką wyprawę i ani myślą uczynić nią członków własnych sił zbrojnych. Czy znajdą się naiwni, którzy ich w tym wyręczą i na ochotnika zostaną "zakładnikami" pokoju między Rosją i Ukrainą? Kto zagwarantuje, że żołnierze ci nie staną się ofiarami prowokacji jednej ze stron konfliktu, chociażby operacji przeprowadzonej pod tzw. fałszywą flagą - wszak przysłowiowe "drony komunijne", które łatwo zamienić w śmiercionośne pociski, można kupić w każdym sklepie dostępnym na wyciągnięcie ręki dla niesławnych zielonych ludzików...
Link do tekstu Rajana Menona z sierpnia 2023 r.:
https://www.foreignaffairs.com/ukraine/enduring-coalition-protect-ukraine
Bardzo się cieszę, że zechcieli Państwo tutaj zajrzeć! Mam nadzieję, że znajdziecie tu kawałek Ameryki, Polski oraz tego, co jest pomiędzy. Zapraszam do obserwowania moich profili na Instagramie oraz X. Taka Ameryka!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka