W weekendowym dodatku do Rzeczpospolitej „PlusMinus” (11-12 czerwca 2011r.), w reportażu „Gruzińska nadzieja” Bronisław Wildstein napisał: „Druga i ostatnia kadencja Saakaszwilego jako prezydenta wygasa za dwa lata. Do konstytucji wprowadzone zostały więc poprawki przekształcające system prezydencki w parlamentarny, co stanie się w 2013 roku właśnie. To, że napisane zostały pod obecnego prezydenta, jest oczywiste. Jako lider dominującej partii i po wygaśnięciu prezydenckiego mandatu pozostanie u władzy. Można narzekać, że jest to wątpliwe z perspektywy demokratycznej kultury, ale działania takie podejmowane są w krajach również o dużo starszej tradycji niż Gruzja. Polska konstytucja, której twórcy zwiększyli zakres władzy prezydenckiej po wygranej Aleksandra Kwaśniewskiego, jest tego dobrym przykładem”. W kwestii zaś stosunku do korupcji redaktor Wildstein twierdzi, że: „Korupcja, która jest określoną formą działalności przestępczej, generuje jej rozrost. Nie jest to tylko dodatkowy, stosunkowo niewinny, nieformalny podatek, jak wmawiają nam teoretycy III RP”.
Jak zawsze w takich sytuacjach głos zabrać musiał jakiś wybitny przedstawiciel świata uniwersyteckiego. Padło na prof. Piotra Winczorka, konstytucjonalistę. Ripostował on, że („Kim są teoretycy III RP?”, „Rz”, 16 czerwca 2011r.), : „Otóż takim przykładem nie jest. Gdy Aleksander Kwaśniewski wygrał wybory w 1995 r., obowiązywały w Polsce dwa akty konstytucyjne regulujące status prawny urzędu prezydenta RP. Były to utrzymane w mocy przepisy znowelizowanej już konstytucji z 1952 r. oraz obowiązująca od 1992 r. tzw. mała konstytucja. Akty te wprowadzały m.in. następujące rozwiązania ustrojowe: do prezydenta miało należeć określanie głównych kierunków polityki zagranicznej i wewnętrznej państwa; weto prezydenckie do ustaw mogło być odrzucone przez Sejm większością 2/3 głosów; rozwiązanie izb mogło nastąpić, między innymi, z powodu uchwalenia przez Sejm tzw. niekonstruktywnego wotum nieufności. Skorzystał z tego Lech Wałęsa, reagując rozwiązaniem Sejmu na uchwałę skierowaną przeciw rządowi Hanny Suchockiej. Mała konstytucja przewidywała, że przed zaproponowaniem kandydatur na ministrów obrony narodowej, spraw wewnętrznych i spraw zagranicznych premier powinien skonsultować je z prezydentem. W ten sposób ukształtowała się praktyka tzw. resortów prezydenckich, o których obsadzie decydowała de facto głowa państwa”. W kwestii teoretyzowania korupcji prof. Winczorek dodaje, że „Co do mnie, nie słyszałem, aby ktokolwiek, kto liczy się w Polsce, jawnie chwalił korupcję i nawoływał do jej praktykowania. Nie twierdzę, oczywiście, że nie ma takich, którzy głośno ją potępiają, a po cichu są w nią zaangażowani. Ale czy to są właśnie „teoretycy III RP"? Panie redaktorze Wildstein, niech pan, proszę, mnie oświeci”. Odpowiedź Bronisława Wildsteina można przeczytać w artykule „Patologia zbagatelizowana” („Rzeczpospolita”, 17 czerwca 2011r.).
Generalnie redaktor Wildstein powołuje się na ten sam argument, jaki rzuca się sam w oczy średniorozgarniętemu obserwatorowi sceny politycznej. Że wraz z wyborem Aleksandra Kwaśniewskiego na prezydenta RP w 1995r. rozpoczęło się w Komisji Konstytucyjnej wsteczne wiosłowanie, mające na celu wzmocnić pozycję ustrojową prezydenta. Od początku lat ’90 miał bowiem miejsce proceder nastawiony na osłabienie prezydentury Lecha Wałęsy. Dlatego w pierwotnym projekcie ustawy zasadniczej prezydenckie weto odrzucane było większością bezwzględną głosów poselskich (1/2), a nie jak to unormowano później – większością kwalifikowaną (3/5). Wszyscy bowiem w tym czasie przekonani byli, że Wałęsa reelekcję ma pewną jak w banku. A styl jego prezydentury budził na tyle istotne kontrowersje, że musiał być poddany odpowiedniej „obróbce” przez twórców konstytucji.
Co w polemice przedstawił prof. Winczorek? Typowy akademicki bełkot, mający na celu zagadanie adwersarza i przytłoczenie go wyliczankami, mającymi w zamyśle być popisem wiedzy i elokwencji. Nic nowego. Uderzyło mnie, że prof. Winczorek – jako współtwórca konstytucji, zapewne doskonale wiedział, o czym pisał dziennikarz „Rzepy”. Z jakichś względów postanowił jednak zgrywać Greka. Stąd moje trzy grosze.
Jeśli zaś chodzi o sprawę podejścia elit III RP do korupcji, to oprócz zacytowanej w replice Wildsteina wypowiedzi prof. Wiktora Osiatyńskiego („[władza walcząca z korupcją] zasiewa strach i nieufność. Bazuje na najbardziej negatywnych uczuciach (...). W związku z tym jest dużo bardziej destrukcyjna, niż gdyby była to koalicja skorumpowana, złodziejska czy tylko nieudolna”), warto dodać niedawny głos w tej sprawie Julii Pitery, która stwierdziła, że najlepszą formą zwalczania korupcji jest pozostawienie jej samej sobie oraz prof. Andrzeja Rzeplińskiego (było, niebyło – szefa najwyższego organu prawnego w Polsce), w której domagał się on w 2007r. ścigania CBA za to, że przez swoje działania „prowokuje do popełniania przestępstw”. Naprawdę, wyborne smaczki.