Odcięcie głowy tygodnikowi „Uważam Rze” trudno jest skomentować we nieemocjonalnych słowach. Od początku przejęcia wydawcy „Rzeczpospolitej” i „Uważam Rze” (spółki „Presspublica”) przez firmę Hajdarowicza, oczywistym dla wielu było, że człowiek ten realizował będzie polityczne zlecenie rządu, w postaci „uśpienia” dziennikarzy, którzy bez opamiętania i jakby na złość Platformie Obywatelskiej myśleli, że w kraju demokratycznym władzę można krytykować. Chodzą słuchy, że niektórych publicystów Donald Tusk osobiście kazał wyciąć i to w pierwszej kolejności. Hajdarowicz guzdrał się z mokrą robotą grubo ponad rok.
Polemizując ostatnio na moim blogu z przyjacielem, spierałem się z nim twierdząc m.in., że własność prywatna Hajdarowicza nie powinna przysłaniać pewnych konstytucyjnych wartości, tj. pluralizmu mediów, ochrony dziennikarzy i ich źródeł, wolności prasy i swobody wypowiedzi. W retorsie mój kumpel podnosił argumenty (mam nadzieję, że nie będzie miał mi za złe ich streszczenie) zupełnie racjonalne, ale nie odnoszące się do sytuacji świata medialnego w tzw. wolnej Polsce; twierdził on, że przecież to wydawca ponosi odpowiedzialność za publikacje, to on przez wkład pieniądza ma prawo dobierać sobie współpracowników i kreować linię tygodnika. Mój Boże, jak daleko teoria w Polsce ma się do rzeczywistości.
Jak w takim razie skomentować fakt, że właściciel spółki Presspublica zarzyna przynoszący mu dochód tygodnik (wraz z odwołaniem naczelnego z redakcją – w różnej formie – pożegnała się śmietanka prawicowej publicystyki)? Już wcześniej Hajdarowicz doprowadził na skraj bankructwa dwa prowadzone przez siebie tytułu („Sukces” oraz „Przekrój”); „Rzeczpospolita” pod jego rządami traci czytelników, a teraz z dnia na dzień również i pismo, które było synonimem sukcesu biznesowego jako profesjonalny i poważny tygodnik opinii. Mało tego, na nowego red. naczelnego „Uważam Rze” powołał Hajdarowicz niedorajdę, która wcześniej zdołała wyprowadzić na rynek zaledwie cztery numery pisma „Wręcz Przeciwnie”. Czy tak zachowuje się biznesmen, przedsiębiorca, człowiek sukcesu? Czy w ten sposób troska się o swój dorobek biznesowy człowiek interesu, doprowadzając do ruiny kolejne przedsięwzięcie? Jak zagadnienie to wytłumaczy Ernest Skalski, tak ostatnio zatroskany o los pieniędzy Grzegorza Hajdarowicza?
Zacytujmy w tym miejscu fragment wpisu z facebook’a publicysty „URz” – Rafała Ziemkiewicza – który jako jeden z wielu odszedł dzisiaj z tygodnika, gdyż nie chciał legalizować okazanego właśnie w całej krasie kurestwa: „W czasie, gdy redaktorem naczelnym »Rzeczpospolitej« był Paweł Lisicki (pierwszy i ostatni na tym stanowisku redaktor od czasów Dariusza Fikusa, za kadencji którego sprzedaż i dochody gazety rosły) spółka Mecom wielokrotnie występowała z propozycją odkupienia od skarbu państwa pozostających w ręku ministra 49 proc. udziałów. Rząd PO zablokował te transakcję, zawartą w ostatnich tygodniach rządów PiS. A następnie konsekwentnie odmawiał sprzedaży mniejszościowego pakietu brytyjskiej firmie. Wykorzystywał też ów mniejszościowy pakiet do blokowania wszelkich poczynań Mecomu, paraliżowania rozwoju spółki, prowadził nieustanną obstrukcję, domagając się zastąpienia redaktora naczelnego kimś wskazanym przez władzę.”
Jaką więc w tej chwili sytuację mamy na rynku medialnym w Polsce? Wszystkie media głównego nurtu opanowane są przez obozy prezydenckie lub rządowe. Opozycyjnej TV Trwam, kuriozalną i sprzeczną z jakąkolwiek logiką prawniczą decyzją administracyjną, odmówiono miejsca na cyfrowym multipleksie. Wśród wysokonakładowych tygodników i dzienników (m.in. „Newsweek”, „Wprost”, „Nowe Uważam Rze”, „Polityka”, „Polska The Times”, „Wyborcza”, „Rzepa” pod wodzą Węglarczyka itp.) wszystkie pióra są zarezerwowane na pochlebstwa władzy. Afera podobna do tej, którą rok temu na łamach „Rzepy” opisał Cezary Gmyz (chodziło o potajemne usunięcie z kodeksu spółek handlowych przepisów karnych; wtedy nikt Gmyzowi nie zarzucał braku profesjonalizmu) nie będzie mogła już być ujawniona, gdyż zwyczajnie nie znajdzie się gazeta, której linia dopuszczać będzie jej wyjawienie. Przykład dziennikarzy „Rz” i „URz” pokazuje, że Tusk jest nie tylko despotą, ale na dodatek i człowiekiem cynicznie mściwym; po co więc ryzykować?
Czy „Gazeta Polska Codziennie”, portal niezalezna.pl, Radio Maryja i TV Trwam, „Nasz Dziennik” i ewentualnie niezależni blogerzy to naprawdę wartość zdolna wytworzyć symetrię w domkniętym dzisiaj medialnym układzie? Wolne żarty.
Wiem, że wiele mających jad w żyłach postaci mediów, czuje w tym momencie dziką satysfakcję; że kolegów po fachu, piszących w tonie innych przekonań, z dnia na dzień wyrzuca się z pracy. To normalne dla ludzi małych i mściwych, których ostrość pióra nie wytrzymuje polemiki z prawicową publicystyką. Jedno mnie zastanawia; w czasie rządów PiS wielu dzisiaj organizujących przeciw Kaczyńskiemu seanse nienawiści tzw. dziennikarzy rozdzierało szaty. Polska była zagrożona – krzyczano, demokracja umierała bo doktor-łapówkarz dostał areszt – łkano głośno; media zostały podporządkowane PiS-owi, gdyż Wildstein został prezesem TVP, a Tomcio Lis doznał aktu męczeństwa odchodząc z Polsatu z odprawą wystarczającą na powiedzmy coś więcej, niż tylko waciki.
Dzisiaj dokończono budowanie systemu, przed którym tak bardzo wtedy straszono. Po raz kolejny sprawdza się to, o czym pisałem kilka miesięcy temu – że z wyimaginowanych demonów Kaczyńskiego wystraszony establishment stworzył coś o wiele bardziej przerażającego – Polskę Donalda Tuska. I to właśnie Ci ludzie, którzy sprzedali się obecnej władzy tak tanio, zapłacą za to w niedalekiej przyszłości najwyższą cenę.
P.S. – Podsumowując zwolnienia w „Rzepie” po tzw. sprawie trotylu, stwierdziłem, że Grzegorz Hajdarowicz po całej aferze pozostał bez blizny; umieściłem to stwierdzenie w kontekście hasła, że „rycerz bez blizny to k***s, nie rycerz”. Dzisiaj kończące motto tego wpisu brzmiało by inaczej. Niezwykle ważny i swoją drogą pożyteczny organ miłosny, o którym wspomniałem, jest jednocześnie atrybutem męskości. Czy godzi się zatem pisać o Hajdarowiczu w ten sposób? Dylemat ten rozwiązałbym więc wersją zmodyfikowaną użytej wtedy maksymy, która dzisiaj brzmiałaby tak: „Dziennikarz w swojej pracy jest trochę jak rycerz (…) Znane przysłowie mówi, że »rycerz bez blizny to p***da nie rycerz«. Jak widać Grzegorz Hajdarowicz po zajściach listopadowych pozostał bez blizny”.
"Człowiek w Narodzie żyje nie tylko dla siebie i nie tylko na dziś, ale także w wymiarze dziejów Narodu (...) Polska może żyć własnymi siłami, własnymi mocami, rodzimą kulturą wzbogaconą przez Ewangelię Chrystusa i przez czujne, rozważne działanie Kościoła. Polska może żyć tu, gdzie jest, ale musi mieć ku temu moc. Musi patrzeć i ku przeszłości, aby lepiej osądzać rzeczywistość, i mieć ambicję trwania w przyszłość. Naród jest jak mocne drzewo, które podcinane w swych korzeniach, wypuszcza nowe. Może to drzewo przejść przez burzę, mogą one urwać mu koronę chwały, ale ono nadal trzyma się mocno ziemi i budzi nadzieję, że się odrodzi (...)"
kard. Stefan Wyszyński
sed3ak na Twitterze
Sed3ak Pro, czyli dyskusja na poziomie Pro!
"The mystic chords of memory will swell when again touched, as surely they will be, by the better angels of our nature".
Abraham Lincoln
"Virtù contro a furore
Prenderà l'armi, e fia el combatter corto;
Che l'antico valore
Negli italici cor non è ancor morto".
Francesco Petrarka
Polecam:
"Dzienniki Ronalda Prusa. Część Pierwsza."
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka