91-letni Wojciech Jaruzelski był prezydentem (wybranym przez Zgromadzenie Narodowe) w latach 1989-90. W latach 80. XX wieku był I Sekretarzem PZPR i przewodniczącym Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego podczas stanu wojennego. Urodził się 6 lipca 1923 r.
Jego postać od lat budzi kontrowersje - przeciwnicy obarczają go m.in. odpowiedzialnością za wprowadzenie stanu wojennego w 1981 roku, krwawą pacyfikację kopalni "Wujek", a także masakrę robotników Wybrzeża w grudniu 1970 roku.
A ponieważ o zmarłych nie powinno się mówić źle, należy przypomnieć prawdę jeszcze teraz.
Zdążyć za życia.
Być może przyjdzie jakiemuś Palikotowi czy innemu Kwaśniewskiemu do głowy, wnioskować o kwaterę w Alei Zasłużonych.
Chociaż tam i tak już spoczywa towarzystwo mieszane.
Obok bardzo prawych i patriotycznych Polaków są mogiły tych, którzy człowieka mieli za nic.
Mnie specjalnie nie zasmuci odejście generała. Bo kiedy dożyło się 91 lat, jest się wdzięcznym Bogu za łaskę i opiekę.
Mam nadzieję, że przynajmniej teraz generał wyznał Bogu prawdę o sobie. Bo dokumentację mającą uzupełnić biografię poprawiał na bieżąco.
A wszystkie te refleksje nasunęły mi się, kiedy zobaczyłam w empiku książkę autorstwa córki generała. Coś tam o rodzinie napisała i wydała.
A ja trzy dni przed ogłoszeniem stanu wojennego urodziłam syna. Wróciłam z nim do domu w sobotę, 12. grudnia 1981 roku, a w niedzielę rano telefon milczał, a ulicą poruszał się patrol ZOMO.
I śniegu było tyle, że wyjść na podwórko się nie dało.
Potem było już tylko gorzej. Jakiś komisarz łaskawie dał mi przepustkę na wyjazd z dzieckiem do lekarza i to wojskowym gazikiem. Dwa koce nie pomogły. Zachorowałam...
Panie generale! Tak wyglądało wtedy życie rodziny.
A wielu innych miało jeszcze gorzej. I stan wojenny kosztował życie około 1000 osób. Czy wszystkich policzono?
Przecież wyemigrowani przez władzę są też ofiarami.
Ale pan generał chyba o tym wie.
Ja nie mam dylematu. Stoję po stronie skrzywdzonych. Dlatego przypominam.
Inne tematy w dziale Kultura