List
Panie mój, Stwórco, przepraszam, że piszę
Weź wejrzyj z niebios w naszą sytuację
Trocheśmy winni, aż trudno uwierzyć
Że tak jak zwykle, Ty znów miałeś rację
Dałeś nam prawa oraz znaków parę
Pragnę podkreślić – godnych inspiracji
Może my mamy trochę słabą wiarę
Ale się sprawdza – wobec innych nacji
Plemię wybrane miało się rozmnażać
I muszę przyznać z ochotą to czyni
Tak sobie mocno to wzięło do serca
Że teraz trudno skupić się w świątyni
Ogólny rozkład, ruja i porubstwo
Lichwa się pleni wespół z wszeteczeństwem
Prawo nie działa, kapłani przekupni
Pęd do pieniądza graniczy z szaleństwem.
Arkę ktoś ukradł - nosić nie ma czego
Samego słowa już się nikt nie boi
Brody rozwiane siwieją ze zgrozy
Zaś u wrót miasta, stary wróg nasz stoi
Kapłani ględzą, albo wciąż się kłócą
Naród bez przerwy biznesem zajęty
Nie ma więc komu bronić się przed obcym
Tym razem Panie – Twój lud – napadnięty
Proroków mrowie nalazło do miasta
Sieją defetyzm, zamieszki wzniecają
Może by pale trzeba im zastrugać ?
Niech tym sposobem gniew Pana poznają.
W domach grasują mrówki faraona
Mówi się w mieście, że to zemsta jego
Chyba przegiąłeś z plagami troszeczkę
Gdyby nie one, nie byłoby tego.
Chciałem rozmawiać z ważnym eremitą
Lecz on korzonków żarciem był zajęty
Wróg weźmie miasto, przejdzie się po niego
To mu ta dieta zaraz pójdzie w pięty.
Obok wojsk wroga, stoją ci z Jerycha
Co im wysłałem trombit zespół zgrany
Chyba chcą pomsty, albo coś takiego
Bo przecież po coś przywlekli organy.
Ludzie zwęszyli, że jest dość niedobrze
I wszyscy wszystkim, na gwałt coś sprzedają
U nas tak zawsze, na chwilę przed szturmem
Ceny posesji drastycznie spadają.
Lud Twój strwożony, każdy dba o swoje
Kapłani wściekli, liczą datków straty
Świątynne sklepy zawarły podwoje
Już nie sprzedają niczego na raty.
Chłopcy z Jerycha chyba nas nie lubią
Myślałem nad tym i nie wiem dlaczego
Z nimi się raczej dogadać już nie da
Postrasz ich jakoś – zabij co drugiego !
Wiem, z tym Jerychem to był przekręt spory
Lecz nasi przetarg na mury wygrali
Wprawdzie z budulca każdy uszczknął trochę
Ale murarze też się nie spisali.
Patrzyłem z blanki, jeszcze więcej wojska
A pośród niego są znajome twarze
I dziwnym trafem, z takich miejsc na ziemi
Gdzie pierwej byli miejscowi handlarze.
Zlituj się, pomóż, Panie nasz i zbawco
Stoją tu wściekli i każdy z toporem
Niech chociaż ręce uschną tym oprawcom
Skoro ich jeszcze nie zdusiłeś morem
O nasze głowy już robią zakłady
Łatwo przewidzieć co się będzie działo
Jak zwalą mury i wejdą do grodu
Nie pozostanie jedno całe ciało.
Ja się nie skarżę, tylko czarno widzę
W oczach najeźdźców nie ma zrozumienia
Żeby za parę lichwiarskich pożyczek
Oblegać miasto – i to bez wytchnienia !
I cóż tu począć, Panie, poradź proszę
Handel zamiera, grozą zewsząd wieje
Paktować nie chcą, nie ma gdzie uciekać
Czy czas porzucić nam wszelką nadzieję ?
Panie mój wybacz, że Ci się naprzykrzam
Pragnę przypomnieć, że myśmy bez winy
Jaki Twój zamysł wobec naszej nacji
Takie i nasze są późniejsze czyny.
Więc ratuj !!!
- Askarot, 2013 (ś.p. Paweł)
------------------------------------------------------------------------------
Dziś trzeba zmieniać tematy. Mamy czas na refleksję i zadumę.
Że coś zmienić się musi, nie ulega wątpliwości. Najpierw w nas.
Szamanka
Inne tematy w dziale Kultura