W przyszłym roku, gdzieś w okolicach jesieni, zielona wyspa nażłopie się brudnej wody i zacznie puszczać żałosne bąble; lenistwa, niechlujstwa, nieudaczności, braku kompetencji, zaprzaństwa i w 3 sekundy pójdzie na dno.
Dlaczego?
Dlatego, że kryzys został tylko na chwilę przysypany gruszkami z wierzby irlandzkiej ( drukarnie na dopalaczach) i w przyszłym roku znowu powstanie, jak Feliks Dzierżyński z popiołów, aby szczerzyć kły i szarpać za nogawkę. Na pociechę marną, trzeba tylko dodać, że kryzys dotyczy całego globusa, choć w różnym stopniu nasilenia. Nie będę się rozwodził nad tym, czy to już będzie reset systemu, Armagedon, czy dopiero przedwiośnie, ale druga fala ekonomicznego TSU- NAMI, będzie wyższa niż poprzednia a co gorsza, znacznie dłuższa i boleśniejsza.
Dopóki Kowalski ma na szluga.
Dopóty Donek może bimbać. Jednak bimbanie ma swoje granice i ich nieprzekraczalny termin, to wiosna, lato 2011. Widząc podjazdy, roszady i nerwicowy pot płynący po plecach jednorękich, trzeba zakładać, że nastąpi krok wyprzedzający i wybory zostaną skonsumowane wcześniej. Późniejszy termin oznacza braki na szluga i smalec zamiast masła a to nie wróży dobrze bimbajłom.
Panie Waldku, pan się już boi?
Nadchodzące wybory samorządowe są być, albo nie być, dla naszego ochotnika generała. Słaby wynik miejskich rolników oznacza powrót pana Waldka na ugory i pretekst dla Rudolfa Valentino dla rozwiązania koalicji( wiadomo, okładanie się ludowców cepami i kłonicami nie sprzyja spokojnej pracy rządu sic!)
Jest jeszcze jeden, bardzo ważki powód przedterminowych wyborów, ale o tym teraz nie napiszę, bo wiem, że to czytają PR z stajni irlandzkich szamanów.
By żyło się lepiej, gdy będzie lepiej.
Inne tematy w dziale Polityka