Ostatnimi czasy dało się zauważyć brak aktywności politycznej zakochanego Kazia. No, ale jak mawiali starożytni Indianie, że życie nie znosi próżni, w lukę po Kaziu wskoczył "rozgryziony" czerwony sweterek. Właściwie nie ma dnia, godziny, minuty, sekundy, by swoimi złotymi myślami nie strzelał z biodra i walił z pół+obrotu.
Czego dowiadujemy się z pamiętników znalezionych w Brukselce? Otóż dowiadujemy się tego, że nie ma takiej siły na świecie, by irlandzką rurę odetkać. Rura jest zatkana PO WSZE czasy i basta. Chyba że, chyba że, prezes największej partii opozycyjnej zrezygnuje z polityki, albo zrobi z siebie całkowitego imbecyla-durnia.
Pomysł na politykę czerwonego sweterka.
Grzebiąc w złotych myślach rozgryzionego, musimy odsiać ziarna od plew i wyłuskać perły, które rzucimy przed ociemniałe wieprze. Zaczynam grzebać w plewach i wyłuskuję perełki. I nagle? YES! YES! YES! znalazłem pierwszą. Jarosław Kaczyński nie nadaje się na przywódcę PiS, ponieważ w/g sondażownic założonych jeszcze w czasach człowieka honoru i odpieprzonego generała wynika, że nikt go nie lubi. Bardzo odkrywcze a jakie prawdziwe. Brawo! Grzebiemy dalej i co widzimy? No co widzimy? Widzimy ciemność, ale nie, coś tam jednak migota, to kolejna nieoszlifowana perełka, hurrrra! Biorę ją do ręki, obracam do góry, kręce na boki i znowu do góry. Coś mi się przestaje podobać, czyżby to było plastikowe świecidełko z Jabloneksu a nie prawdziwa perełka? A niech tam, niech inni ocenią ten oryginał. Jeśli PiS nie walnie sobie zastrzyków z botoksu pod oczy i nie będzie ładny, jak PO po jadzie kiełbasianym, to nie ma szans na zwycięstwo. Olala! myślę sobie, idą wybory miss mokrego cycka, czy cós? Głębokie przemyślenia, choć podli ludzie mogliby powiedzieć złośliwie, że nawet błoto stwarza czasami pozory głębi, zostawmy to jednak podłym Zniechęcony grzebaniem patykiem w plewach, zwijając już cały swój sprzęt poszukiwawczy, dostrzegłem w oddali coś, co mnie bardzo zaintrygowało. Zobaczyłem dziwną, pogarbioną postać, która ledwo powłócząc nogami, z kijem na ramieniu, na którym zwisał jakiś marnej wielkości tobołek, zbliżała się w moją stronę.
- Dzień Dobry! zagadnąłem
- A jaki on tam dobry, odparł pogarbiony
- skąd pan idzie? zapytałem, ciekawy
- chudzielec, ledwo podnosząc zmęczone powieki wyszeptał; uciekłem z zielonej wyspy.
- dlaczego pan uciekł, przecież to oaza spokoju na wzburzonym oceanie ekonomii?
- pana też zaczadzili propagandą? spytał i osunął się bez oznak życia pod moje nogi.
p.s. Postać czerwonego sweterka, jest tylko wymysłem autora tych wypocin i nie ma swojego odpowiednika w realnej rzeczywistości. Tak samo, jak nie istnieje kosmiczny dług publiczny, który oznacza bankructwo tego kraju.
Panie w czerwonym sweterku, by żyło się lepiej. Spotkamy się w 2011 roku i wtedy porozmawiamy.
Inne tematy w dziale Polityka