Od kilku już lat ,wszystko co się dzieje w krajowej polityce tłumaczy się rywalizacją Prezydenta i Premiera o Prezydenturę roku 2010. Założenie to jest z gruntu blędne : Lech Kaczyński nie będzie kandydowal w wyborach 2010 roku. Jednak problem prezydentury jest , choć nie jest to problem reelekcji. Problem jest ważny , bo pan Kaczyński , jeśli się nic nie stanie , będzie Prezydentem jeszcze przez półtora roku.(dokładnie) Jestem niezmiennie już od 2 lat przekonany , ze Lech Kaczyński nie ma żadnych szans na reelekcję i doskonale zdaje sobie z tego sprawę.. Piszę o tym obszernie w jednym z wcześniejszych postów. Gdybyśmy mieli dziennikarzy politycznych przenikliwych i dalekowzrocznych , to już dawno przestali by pisać , że Lech Kaczyński będzie walczył o reelekcję. Wówczas bylibyśmy w krajowej polityce w zupełnie innym miejscu. D. Tusk nie widział by w Prezydencie potencjalnego rywala , z którym już raz przegrał , a ważnego polityka z mandatem z głosowania powszechnego z którym można i trzeba harmonijnie współpracować. Ale dziennikarzy mamy takich jakich mamy : z braku inwencji rozpaczliwie szukają tematów , rzucają się i rozdmuchują kwestie nieistotne (Schetyny wypowiedź o partyjnym prezydencie) czasem szukają kontaktów z tradycyjnymi źródłami przecieków – bo takie materiały z kuchni , kuluarów i IPN-u interesują czytelników.
Skandal z prezesem IPN panem Kurtyką i uwiedzioną dziennikarką nabożnej i patriotycznej gazety jest tylko czubkiem góry lodowej. Nawet zdolni i uczciwi dziennikarze starają się nie wychodzic przed szereg i nie narazić niezależną myślą swoim chlebodawcom. Wiodący dziennikarz radiowy w I programie PR potrafi w krótkiej rozmowie porannej 12 razy użyć zwrotu : „zważywszy , że” i mówi to co mu zlecono . To bardzo przykre , bo to jest niezły dziennikarz obdarzony fonogenicznym , ciepłym głosem..
Tak więc na polityczne zamówienie albo z lenistwa dziennikarze stale mówią o rywalizacji Kaczyński – Tusk o prezydenturę i tym tłumaczą wszystko co się dzieje na styku Prezydent - Premier. Ale , wygląda na to , jak lubi mówić min. Żelichowski , sympatyczny znawca wielu ludowych opowiastek , w pewnym momencie przyjdzie leśniczy i rozgoni towarzystwo. Osobiście mam nadzieję ,ze prezydentem w 2010 roku zostanie ktoś trzeci , ktos kto w tej chwilijest na drugim planie lub skrywa sie w cieniu..
Wyobrażam sobie , że mógłby to być pan B.Komorowski, jeśli utrzymają się prawicowe preferencje polskiego elektoratu..
Wkraczając na chwilę w domenę political fiction , wyobrażam sobie ,ze gdyby panu Kaczyńskiego coś uniemożliwiło dokończenie kadencji , Bronisław Komorowski po 3 miesiącach sprawowania urzędy w zastępstwie stałby się oczywistym i naturalnym kandydatem na nowego Prezydenta.
Powtarzam : Prezydent Lech Kaczyński , nawet gdyby jego spin doktorzy (których kwalifikacje zakwestionował ostatnio publicznie pan min. Ziobro ) pękli , nie ma żadnych szans na reelekcję. Szanse Tuska , moim zdaniem , topnieją w oczach. Spod uśmiechniętej twarzy zręcznego lawiranta wychodzi bezradna twarz polityka średniego lotu , który nie potrafi sobie poradzić ani z abonamentem radiowo-TV ani z budową autostrad ani wypromować Jerzego Buzka ,a co dopiero z kryzysem.
Elektorat niby ciemny i głupi , ale swój rozum ma.
Chociaż z drugiej strony … niektorzy wybitni ekonomiści mówią : wystarczy spokojnie przeczekać.
Wydaje mi się,ze jestem człowiekiem spokojnym , zrównoważonym i rozsądnym. Nie mam tendencji do popadania w skrajności.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka