Z rozbawieniem czytam spekulacje przedwyborcze. Z osłupieniem , a chwilami z niesmakiem słucham wynurzeń Napieralskiego. Jeszcze chwila a on sam uwierzy, że jest mężem opatrznościowym lewicy. Argument że Komorowski brał udział w uchwalaniu ustaw umożliwiających nieprawości okresu rządów bliźniaków ( tajemnicza smierc Barbary Blidy ) przypominają mi wymianę argumentów miedzy Waszyngtonem a Moskwa w latach pięćdziesiątych : „U was nie ma masła , A u was bija murzynów”. Żałosne. Ja już przed pierwsza turą byłem zdecydowany i pisałem o tym w poprzednim poście , ze Napieralskiego w I turze poprę bez entuzjazmu ,a w II turze będę głosował na Komorowskiego bez oporów.
Naiwnością lub brakiem elementarnej wiedzy o wyborach jest oczekiwanie ze deklaracje o. in vitro czy zmiana języka kampanii zmienią w ostatniej chwili czyjeś preferencje. To są wybory konkretnej O S O BY , która nam się podoba lub nie podoba . Pan Kaczyński mi się nie podoba i cokolwiek by mówił a nawet robił i cokolwiek wykombinuje Napieralski (oby nie przekombinował ) to to nic nie zmieni. Kaczyński jest dla mnie osobą odstręczającą i n i g d y w żadnych okolicznościach nie glosował bym na niego. Twarde elektoraty mają nie tylko partie. Pan Kaczyński Jarosław ma olbrzymi twardy elektorat negatywny. I nic tego nie zmieni. Oczywiście to nie wyklucza ,ze może wygrać , ale przyczyna będzie nie w zmianie postaw osób które głosowały w I turze , bo każdy świadomy wyborca już wiedział na kogo będzie głosował w II jako na kandydata rezerwowego. Nie było przecież wątpliwości kto będzie uczestnikiem finałowego pojedynku. Niespodzianka może się czaić we frekwencji ,a ściślej mówiąc w przesunięciu elektoratu – część nie będzie głosować ponownie , część pójdzie głosować po raz pierwszy. Nadzieja Kaczyńskiego to jeszcze większa mobilizacja elektoratu radiomaryjnego i przyparafialnego. To są te liczne ,lekko demencyjne , sympatyczne staruszki ,które do lokalu wyborczego idą z karteczką z nazwiskiem swojego faworyta.
Spostrzeżenie z innej beczki : kto, kiedy i po co zaczął posługiwać się sztucznie wymyślonym czasownikiem zagłosować. To brzydkie i niepotrzebne. Język polski doskonale wszystko wypowie bez „zagłosowania”. Ale w okresie po II wojnie światowej językoznawców mamy do dupy. Nie urodził się żaden Doroszewski ,któremu zależało , chciał i potrafił..
Wydaje mi się,ze jestem człowiekiem spokojnym , zrównoważonym i rozsądnym. Nie mam tendencji do popadania w skrajności.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka