Sierkovitz Sierkovitz
570
BLOG

Poker Camerona

Sierkovitz Sierkovitz Polityka Obserwuj notkę 9

Premier Wielkiej Brytanii przemówił. Po kilkukrotnym przekładaniu daty, w końcu dowiedzieliśmy się o co mu chodzi. A może nie do końca? Co takiego powiedział? Ma być referendum. Za cztery lata o ile konserwatyści wygrają wybory, negocjują nowy deal z UE, a tak w ogóle to może wcale. Z przemówienia każdy wyciągnął to co mu najbardziej pasowało. Eurosceptycy na tylnych ławkach Izby Gmin mają zapowiedź referendum na które tak długo czekali. Proeuropejskie frakcje konserwatystów mają zapowiedzi tego, że UK nie chce się izolować. Biznes ma deklarację Camerona na temat pozostania we wspólnym rynku. Premier Wielkiej Brytanii, próbuje zadowolić wszystkich ale czy mu się to udało? Większość reakcji było niekorzystnych.

UKIP Farage'a od razu powiedział, że przemówienie to tylko przesuwanie problemu o pięć lat. Zresztą jego krytyczne opinie nie powinny dziwić. W końcu to zamach na jego własny eurosceptyczny elektorat. Lider Partii Pracy, Ed Milliband zarzucił Cameronowi, że jeszcze kilka lat temu głosował przeciwko referendum a teraz zmienia zdanie żeby zyskać głosy i podlizać się eurosceptycznej frakcji i potencjalnym eurosceptycznym wyborcom. Opinie kontynentalnych polityków są jeszcze gorsze. Guy Verhofstadt, były premier Belgii, pisze o tym, że Cameron bawi się z ogniem rozpalając sentymenty, które są szkodliwe i dla UK i dla Unii. Zarzuca mu również niekonsekwencję. Cameron jednocześnie pisze o tym, że reguły wspólnego rynku powinny być identyczne dla wszystkich i o tym, że Wielka Brytania chce negocjować specjalne przywileje dla siebie. Najważniejsi gracze w Unii dosyć ostrożnie dobrali swoje słowa. Zarówno Merkel jak i Hollande, zasugerowali, że nie do końca po drodze im z planami Camerona. Merkel proponuje dialog, Hollande był nieco ostrzejszy i mówił o tym, że Brytyjczycy mają prawo do decydowania ale Francja nie będzie negocjowała bo Unię trzeba brać z całym inwentarzem a nie dobierać sobie co się nam podoba a la carte. To a la carte przewijało się zresztą w wypowiedziach praktycznie wszystkich komentatorów spoza UK.

Cameron zagrał w pokera. Ale wygląda na to, że przekombinował. Rozumiem jego strategię. Dla niego priorytetem jest wygranie kolejnych wyborów. A tu musi się zmagać z opozycją we własnej partii, przewagą laburzystów w sondażach i jednoczesnym podgryzaniem prawego skrzydła konserwatystów przez UKIP. Tylko czy linia, którą przyjął jest w tym wypadku skuteczna? UKIP ma obecnie 10% poparcia, z czego połowa to osoby głosujące w 2010 na Konserwatystów. 5% to kąsek nie do pogardzenia ale średnia przewaga Partii Pracy to 9%. Zresztą okręgi wyborcze w Wielkiej Brytanii są tak ustawione, że Konserwatyści muszą mieć znacznie więcej głosów w skali kraju, żeby zapewnić sobie większość parlamentarną. Chociażby w ostatnich wyborach 7% przewaga nie wystarczyła im do zapewnienia 326 miejsc niezbędnych do samodzielnego rządzenia. Co więcej - próba podgryzienia UKIPu może być niezbyt dobrze umiejscowiona. Tylko 1/4 wyborców tej partii wymieniła ostatnio pozycję Wielkiej Brytanii w Unii jako ważną kwestię. Za to aż 60% twierdzi, ze ważne jest dla nich polityka imigracyjna.

Co więcej Cameron spowodował, że w 2015 kwestia wyjścia z Unii będzie wykorzystana przez jego przeciwników z obu stron. UKIP będzie deklarował chęć wyjścia. Laburzyści - chęć pozostania. Patrząc na ogólnikowe przemówienie Camerona (nie chcę wychodzić ale jak chcecie to wyjdę) - w kampanii będzie się musiał mocniej zadeklarować. Jeżeli powie, że nie chce wychodzić - zdyskredytuje kompletnie efekt tego przemówienia. Za to jeżeli zadeklaruje chęć wyjścia - może to go sporo kosztować. Jeszcze w listopadzie zwolenników wyjścia było o 20% więcej. Ostatnie sondaże wskazują, że jest ich po równo. Coraz więcej mówi się o zaletach Unii, i to z czysto ekonomicznego punktu widzenia. Przeciętne gospodarstwo domowe płaci 340£ rocznie za uczestnictwo w Unii. Spora część z tych pieniędzy wraca w postaci dopłat, grantów i inwestycji. Za to korzyści z uczestnictwa we wspólnym rynku są szacowane na 1500 - 3500£ rocznie na gospodarstwo domowe. Wykruszyła się też część osób postulujących model norweski czy szwajcarski - wspólny rynek bez Unii. Zresztą sam Cameron w swoim przemówieniu powiedział, że takie rozwiązanie to najgorszy z możliwych scenariuszy dla UK. Płaci się więcej a traci się jakikolwiek wpływ na decyzje w Unii.

Cameron stoi przed bardzo skomplikowanym problemem - blefować dalej czy po prostu złożyć karty i przekazać swój fotel Borisowi Johnsonowi. Jedno jest pewne - w pokera wolałbym grać przeciwko Cameronowi bo Johnson to żywioł - a te z reguły są średnio przewidywalne.

Sierkovitz
O mnie Sierkovitz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka